Odgłos ocierających się o siebie kruchych kości jeszcze nigdy nie brzmiał tak głośno. Zapach ususzonego robactwa drażnił nozdrza, a nieznajome czaszki biegały wokół, ciesząc się przerażeniem w moich oczach.
Szybko jednak się go pozbyłem.
Spodziewałem się tego; każdy wie, co go czeka, od czego uchronić się nie można. Pogodziłem się z tą myślą, nawet długo wyczekiwałem na jej przyjście. Na jej makabryczny taniec ze mną.
A jednak pozostawiła mnie w spokoju i pozwoliła żyć dalej. Uchyliła się, przymknęła oko i skinęła lekko głową — na znak, że mogę przeżyć nieco więcej dni. Przynajmniej na razie, póki delektować się będzie śmiercią innych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz