Otworzył okno i wychylił się przez nie. Burza już przechodziła, zostawiając po sobie charakterystyczny zapach. Od początku nie była szczególnie widowiskowa; zresztą, te jesienne raczej nigdy nie były.
Mimo to cieszył się, że udało mu się wrócić z pracy zanim na dobre zaczęło padać. Zazwyczaj nie miał tego szczęścia, a jego schronieniem na nieoczekiwane zmiany pogody były sklepy, budynki, albo przystanki, pozwalające na chociaż chwilowe schowanie przed deszczem.
Lubił burze. Chociaż może bardziej – lubił to, co było po burzy. Wychodzące zza chmur słońce, ten charakterystyczny zapach, i…
Wychylił się trochę bardziej, opierając dłonie na parapecie i rozglądając w poszukiwaniu tęczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz