Skinął głową do stojących na schodach lampionów z dyni, które śledziły go uważnymi, pustymi spojrzeniami gdy wchodził do budynku. Drzwi do mieszkania były uchylone, nawet nie pukał. W środku pachniało cynamonem.
Wykręcał nerwowo palce, wyjątkowo nie wiedząc, co zrobić z rękami. Co chwila poprawiał plecak zwisający z ramienia, przestępując z nogi na nogę. Stresował się?
– Nie masz co ze sobą zrobić?
Spojrzał na wychylającego się z kuchni mężczyznę i w ostatniej chwili złapał rzucony przez niego przedmiot.
W jego dłoniach wylądował gniotek w kształcie dyni, w kapeluszu wiedźmy. Pod wpływem uderzenia zaczął migać i Chait nie mógł powstrzymać parsknięcia śmiechem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz