sobota, 30 sierpnia 2025

Od Vex — „Bardzo słaba historia nie do opowiadania przy ognisku"

WIOSNA

Vex stoi nad Caidem, trochę nie wie, co ze sobą zrobić. Wszystkie nerwy w jejgo ciele się napinają, grożąc nagłym wybuchem zbierającego się napięcia. Na szybko omiata wzrokiem Pole Marsowe, ale na całe szczęście nikt jeszcze nie zwrócił na nich uwagi (co jest trochę… dziwne, ale żadne z nich tego nie kwestionuje). W tym centurioni, którzy w teorii powinni być wyczuleni na wszystkie bolesne krzyki (chociaż Caid wcale nie krzyczał tak głośno, po prostu stęknął głucho, spojrzał na zakrwawiony rękaw i odszedł na bok) i bardzo zdenerwowane przekleństwa. Schowali się w kącie, bo Caid tak chciał, ale Vex przestaje już myśleć, że to na pewno był dobry pomysł, zwłaszcza że…
— Daj spokój. To tylko draśnięcie — stęka Caid, gdy Vex (doprowadzone do swoich granic) oferuje mu pomoc (niezwykle nieprzyjemnym prychnięciem, które tylko w snach może uchodzić za miłe pytanie). — Nic… nic mi nie jest.
— Totalnie. — Vex kiwa głową, mówi to tonem profesjonalnego znawcy drobnych draśnięć. — Tak to właśnie wygląda. Jakby, widzę to. Prawie, jakby cię kot podrapał. Co nie?
Caid posyła jejmu zirytowane spojrzenie. Jego poplamiona krwią bluza leży obok niego, a przed nimi zieje… no, nie jest to bardzo głęboka rana, ale blizna na pewno zostanie. Chociaż Vex powiedziałoby, że to najgorsze, co widziało w ciągu swojej obozowej kariery, ale Caid ma inne zdanie. Dopóki ręka nie jest odcięta, to jeszcze jest dobrze, prawda?
— Jesteś po prostu jakimś skończonym idiotą — prycha Vex. — Kto normalny sobie staje obok tarcz strzelniczych? Gdy inni strzelają? Czy ty w ogóle myślisz?
Ktoś mógłby powiedzieć, że o wiele lepiej sprawiłoby się, gdyby rzeczywiście próbowało jakoś opatrywać ranę Caida. Zresztą, samo mu ją zadało, więc powinno popracować nad… naprawą swoich błędów? Takie sprawy. Jednak gdy tylko zaproponowało, że z własnej, nieprzymuszonej woli (cud) pójdzie do centuriona na warcie (byle to nie była Cherry, ktokolwiek inny się nada) i przyzna się, że Caid ma drobną kontuzję (pewnie i tak nie dostałoby szczególnie ciężkiej kary za nieuważność na polu walki czy inną bzdurę, bo przecież udusiłoby się po zrobieniu trzech pompek). Pewnie by trochę pokręciło, może nie przeklinałoby tak bardzo i ogólnie… starałoby się sprawić wrażenie małego, skruszonego dziecka.
Oboje wiedzą, że to by nie wyszło, ale przynajmniej otrzymaliby bardziej profesjonalną pomoc. Oraz może nie musieliby znosić sytuacji, w której Vex pochyla się nad Caidem ze skrzyżowanymi ramionami na piersi i wymądrza się, podczas gdy chłopak próbuje sam się opatrzeć. Nie dlatego, że Vex nie chce mu pomóc – dlatego, że on nie chce, żeby Vex mu pomogło. Czysty idiotyzm.
— Chłopie, ty nawet nie potrafisz tego porządnie… Co ty w ogóle robisz? — Vex chyba zaczyna się załamywać, a żyłka na jejgo czole nieprzyjemnie pulsuje.. — Nawet nie mamy bandaży, jak ty chcesz to, kurwa… cokolwiek? Czy ty jesteś normalny?
Caid nie odpowiada, tylko bierze się za próby… obwiązania swojego ramienia bluzą?
— Ja pierdolę — wzdycha Vex. — Ty w ogóle widzisz, co robisz? Mogłobym ci wymienić milion powodów, czemu to jest idiotyczne.
Nieważne, co wyjdzie z jejgo ust, wciąż mówi do ściany. Bierze głęboki wdech (nie jest szczególnie głęboki i równie nieszczególnie pomaga jejmu w uspokojeniu się), po czym teatralnie wbija ręce w kieszenie z niewymaganą do tego ruchu gwałtownością i siłą oraz odwraca się na pięcie (wykonuje niestabilny piruet na piasku i to w martensach, więc to, że udaje się jejmu zachować równowagę można uznać za cud).
— To ja idę. Rób, co chcesz — rzuca na odchodne, jak rodzic do niegrzecznego dziecka, które nie chce wrócić do domu z placu zabaw. Caid, tak jak kilkanaście razy wcześniej, nie reaguje. Jakby ten człowiek wykazywał choćby najmniejszą chęć rozmowy, to Vex miałoby ułatwioną sprawę, ale że on chyba powziął sobie bycie niedostępnym mruczkiem, nie działa na niego nic. Odwrócone plecami bardzo głośno wzdycha. — Czego ty w ogóle ode mnie chcesz?
Ponownie wykonuje swój mały obrót, żeby zobaczyć, że Caid gapi się na niągo iście nienawistnym spojrzeniem.
— Mam ci, kurwa, poprawić? — pyta więc, bo wszystkie pomysły zaczynają się jejmu wyczerpywać.
Caid wraca do niemrawego owijania rany swoją podartą koszulką, bo stwierdził chyba, że bluza jednak się do tego nie nada. Fioletowy materiał szybko zamienia się w… to byłby burgundowy? Coś w tym stylu.
— Brawo. Wow. Chcesz za to naklejkę "dzielny pacjent"? — prycha Vex, stojąc nad nim ze skrzyżowanymi na piersi ramionami. Szczęka Caida się spina, a materiał prawie wysuwa spod palców; Vex nareszcie czuje lekkie ukłucie satysfakcji, że jakoś go ruszyło. — Zabije cię to kiedyś, palancie.
— Idź stąd. — Dostaje krótką odpowiedź wysyczaną przez zęby.
Vex z wielką chęcią zignorowałoby kropelki potu formujące się na jego czole i łzy napływające do oczu, odeszłoby i dodatkowo pokazałoby mu środkowy palec. Po czym poszłoby do Cherry (może jednak lepiej do Elianne albo w ogóle do centuriona z innej kohorty) i naskarżyłoby, że jakiś skończony idiota zaraz dostanie tężca, bo jest samodzielnym dużym chłopcem, który pomoc przyjmuje jako urazę jego męskiego honoru i dumy.
Tragedia z tymi ludźmi.
— Chujowo to robisz — rzeczowo stwierdza Vex, kuca przy Caidzie. Odpycha jego dłoń od rany, chwyta luźny materiał koszulki, ledwo trzymający się na ramieniu. Może związuje go trochę za mocno (nie może się powstrzymać), może trochę za mocno nim szarpie i totalnie przypadkowo nadeptuje mu na palce, ale w końcu kończy z całkiem przyzwoicie opatrzoną raną. Jeżeli można tak powiedzieć o rozszarpanym ramieniu związanym równie rozszarpaną koszulką.
— Nie potrzebuję litości.
— Jakiej, kurwa, litości? — prycha Vex i zanim dociera do niejgo, co robi, Caid gnie się w pół po ciosie w brzuch. — Litości?
— Zabij się — wykrztusza Caid. Przez moment Vex nawet chciało mu pomóc bo, bądź co bądź, to wszystko było jejgo winą. Teraz tylko dodatkowo go kopie, jakby nagle stało się ślepe na świeże ślady krwi i jego rękę kurczowo zaciśniętą na brzuchu.
— Już ci miałom dać lizaczka na pocieszenie — sarka i zostawia go takiego sponiewieranego na ziemi.

JESIEŃ

— Mówiłom mu, że to go zabije — mówi do Almy, ta chowa twarz w dłoniach.
— Ty jesteś normalne? — Dobre pytanie.
— Pewnie ujebało go jakieś szkaradztwo — elaboruje Vex, kręcąc się na krześle Almy. — Ale czy on przyjąłby jakąś pomoc? "O, brońcie bogowie, ktoś próbuje mi dać antidotum!" Sam się prosił o śmierć. O zdechnięcie w ciemnym labiryncie, albo gdziekolwiek on był.
Alma jejmu nie odpowiada. Patrzy na niągo zrezygnowanym wzrokiem, bo fakt, Caida nie znała, ale nie powinno się tak mówić o zmarłych.
— Co się z nim w ogóle wtedy stało?
— Zajęli się nim. — Vex wzrusza ramionami. — Trudno było mi ukryć krew na rękach, wiesz? To poszłom do tej Eli, ona zbladła i pokiwała głową, a potem widziałom, że chłop ma ładnie zabandażowaną łapę. — Alma patrzy na niągo sceptycznie. — Przecież się tam nie wykrwawił! Umarł dobre pół roku po tym, wielkie mi, kurwa, halo.
— Czasem jesteś okropne.
Vex już otwiera usta, żeby rzucić czymś niekoniecznie miłym (ale też pewnie nieszczególnie okrutnym), ale rezygnuje. Zamiast tego wstaje ze zdecydowanie zbyt wygodnego fotela Almy i zmierza do wyjścia, bez słowa pożegnania.
— Ej! To tak na żarty! — krzyczy za niąnim Alma, fałszywie rozbawionym tonem.
— Mogłom mu jednak dać tego lizaka — stwierdza Vex. — Wiesz, tego z walentynek.
Nawet się nie postarało, a Alma i tak wygląda, jakby ktoś wbił jej nóż w serce. Naprawdę tak łatwo jest zranić tiktokową laleczkę? Zagrozić, że odda komuś durnego lizaka?
Gdy zatrzaskują się za niąnim drzwi, kręci do siebie głową, rozbawione. Może przez chwilę poczuło się źle. Jak usłyszało, że Caid umarł, to nagle poczuło, że żołądek nieprzyjemnie się jejmu wykręca. Dziwna rzecz, czuć się winnym, bo ostatnie ich spotkanie przed jego śmiercią zakończyło się bolesnym kopniakiem. Również ich pierwsze spotkanie. Czy ktoś w ogóle z nim był, gdy zjadał go potwór? Czy Caid też krzyknął do niego, żeby sobie poszedł, uważając, że i tak sobie poradzi?
Wszystko jedno. Wtedy się tak poczuło. Teraz Caid i tak nie żyje, więc co za różnica?

────
[1269 słów: Vex otrzymuje 12 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz