poniedziałek, 18 sierpnia 2025

Od Elianne CD Kala — „Niebo było różowe"

Poprzednie opowiadanie

LATO

Kąciki ust Eli uniosły się w uśmiechu. Naprawdę chciała zachować powagę, co w takim momencie chyba było wskazane, ale nie potrafiła. Tak naprawdę, to najchętniej by się roześmiała. Nie dlatego, że cokolwiek w tej sytuacji ją śmieszyło - miała po prostu tak dobry humor, że nie chciała się z tym kryć. Od rana chodziła cała w skowronkach, i chociaż nic na ten temat nie mówiła, wszyscy już mieli jej serdecznie gość. Nieszczególnie się tym przejęła.
Pytanie Kala było oczywiste, jasne, ale i tak ją zdziwiło. W końcu według niej odpowiedź była równie oczywista. Mimo tego poznała chłopaka na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że on zdecydowanie za dużo nad wszystkim myśli. Nie była to jednak jego wina, a Eli z wielką chęcią rozwiałaby wszelkie jego wątpliwości.
— Cieszę się, że pytasz, wiesz? — powiedziała, ale widziała, że mina Kala nieco zrzedła, więc szybko się zreflektowała. — To znaczy- jasne, że nie mam nic przeciwko.
Pomimo tego, że w jej głowie w końcu wszystko się poukładało, nadal miała trudności z przekuciem tych myśli w słowa. Stres nie do końca ją opuścił i mogła z tym zrobić niewiele więcej, niż nie pozwolić słowom płynąć. To dopiero byłaby katastrofa.
— …Dobrze wiedzieć — powiedział cicho Kal, a przez jego twarz przemknęła ulga. Dłonie, które wciąż zaciskał w pięści, nieco się rozluźniły.
Nie umknęło to spojrzeniu Elianne, która lekko zmarszczyła nos. To był jeden z nawyków Kala, którego nie znosiła. Zrobiła krok do przodu i delikatnie rozprostowała palce jego dłoni. Musnęła kciukiem zaczerwienioną skórę.
— Nie lubię kiedy tak robisz — mruknęła, a potem przeniosła wzrok z rąk Kala na jego twarz.
— Nic na to nie poradzę — wymamrotał w odpowiedzi, w końcu na nią patrząc.
— Zawsze coś da się zrobić — powiedziała Eli, posyłając mu trochę niepewny uśmiech.
Ale potem stwierdziła, że ma dość robienia wszystkiego na pół gwizdka, więc stanęła na palcach i pocałowała Kala. Tym razem na szczęście nikt nie wypadł z krzaków, żeby zacząć na nich krzyczeć.
A kiedy się od niego odsunęła, na jej twarzy widniał najpromienniejszy uśmiech, jaki miała w zanadrzu.
— Nie będę mył okien.
Elianne roześmiała się, patrząc na nadąsanego Kala, który właśnie krzyżował ramiona na piersi. Został właśnie poinformowany, że do jego dzisiejszych obowiązków należy umycie aż dwóch frontowych okien jego baraku.
— Dlaczego? Przecież to świetne zadanie. I proste jak budowa cepa — powiedziała z rozbawieniem, upijając łyk kawy.
— To okropne zadanie — burknął chłopak, odsuwając się od swojej miski z owsianką. Chyba stracił apetyt na myśl o tej cudownej misji. — Kiedy ostatnio myłem okna…
— To zaczęliśmy rozmawiać. Więc nie marudź — przerwała mu ze śmiechem i dopiła resztkę kawy z kubka. — Jak nie będziesz narzekał, to poproszę Cherry, żeby dała mi godzinkę i ci pomogę, okej? Obiecuję, że nie zginiesz.
— Mhm. Zobaczymy. — Kal przewrócił oczami.
— Masz nie narzekać, pamiętasz? — przypomniała mu, wstając od stołu. — Lecę, muszę zobaczyć, czy nikt tam nie umiera. Do później — powiedziała, na odchodne muskając dłonią jego ramię.
Wszystko było na swoim miejscu.

 ──── 
 [477 słów: Elianne otrzymuje 4 Punkty Doświadczenia]

KONIEC WĄTKU ELIANNE I KALA

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz