czwartek, 28 sierpnia 2025

Od Doriana CD Elianne — „Sherlock Holmes ale inaczej"

Poprzednie opowiadanie

W pewnym sensie świnia? Dorian nic nie powiedział, ale w zaufał w jakimś stopniu Elianne; sam przecież nie mógł zobaczyć i ocenić, czy wspominane zwierzę rzeczywiście przypomina świnię. Wolną ręką poszukał Terminatora i gdy wyczuł grubą, puchatą sierść towarzysza, złapał psa za kark, by przyciągnąć do siebie.
— Co widzisz? — zapytał, na co pies zaszczekał dwa razy. Sam nie wie skąd i kiedy nauczył się rozumieć mowę piekielnych ogarów, ale znacznie ułatwiło mu to życie. — Jak duża jest ta świnia? — to pytanie skierował już do dziewczyny, która wciąż ściskała w rękach kij od miotły, tak, jakby w razie czego mogła się w porę obronić.
— Jest… um — zacięła się, nie wiedząc, jak powinna wyjaśnić tę sytuację Dorianowi. Jak powinna to opisać. Zobrazować. — No, jest całkiem mała.
— Aha, świnia miniaturka?
— Nie wiem, czy świnie miniaturki są aż tak… małe. — Rozluźniła mięśnie i odstawiła miotłę z powrotem na swoje miejsce. Kij oparł się pod ścianą, a małe zwierzątko nie ruszyło się nawet o krok, zbyt zajęte zadziwiająco smacznym sianem. — Ale… to nie wygląda na potwora. Jest puchate.
— Mała chimera?
Terminator zaszczekał przecząco.
— Okej, czyli znaleźliśmy po prostu małe zwierzątko… — zmarszczył brwi — małą świnię — poprawił się zaraz.
— Podejrzewasz, że to może nie być to? — spytała ostrożnie. Poświęcili tyle czasu, by znaleźć coś, co nie było tym potworem, o którym ktoś mówił? Zwykła, niesprawdzona plotka? Opowieść wyssana z palca?
— Może to zmyłka? — Wzruszył ramionami. — Jeśli ktoś przemycił potwora do obozu, to raczej nie chce, żeby szybko został odnaleziony. Bo wtedy musielibyśmy go zabić, prawda? — Zamyślił się. Elianne kiwała cały czas głową, zgadzając się z każdym słowem Doriana, jakby przyszła do wyroczni na pogawędkę. — No i podejrzewam, że ta… świnia została tutaj podrzucona specjalnie. Znasz jakąś świnię potwora?
— A ten dzik?
— Ten dzik jest większy niż to. — Przewrócił oczami. — Chodźmy stąd.
Elianne nawet nie protestowała (chociaż przez cały czas mierzyła się ze świnką morską spojrzeniem) i poszła za Dorianem, który wyprowadził ich trójkę ze stajni.
— Mam pomysł — powiedział nagle, przerywając długą ciszę, z którą wracali razem w stronę baraków. — Zrobię pułapkę.
— Jaką?
— Na tego potwora. I w baraku i w stajni. Ale potrzebuję czasu, więc zrobię to sam. — W myślach już zacierał ręce, bo wyobrażał sobie moment, w którym łapie winowajcę zamieszania na gorącym uczynku, a potem zabiera niebezpiecznego potwora, by go w ustronnym miejscu, cóż, mówiąc ładnie, unieszkodliwić.
Elianne kiwnęła głową, pożegnała się z Dorianem i na odchodne mu pomachała czego (ciekawe dlaczego?) nie mógł zobaczyć. Za to Terminator zauważył i zaszczekał, wesoło merdając ogonem.
 
Tak naprawdę nie miał wielkiego pomysłu ani wielkich planów. Po prostu nocą, przy łóżku podejrzanej dziewczyny położył pułapkę na myszy oraz siatkę, w którą mogłoby się zaplątać większe zwierzę. W razie hałasu Terminator ma mu dać znak.
W stajni zaś… po prostu zapchał wszystkie dziury. Kiedy jutro tam przyjdzie, a dziura będzie odepchana, będzie miał pewność, że ktoś tam notorycznie wpycha jakieś zwierzę (potwora?). Dalej nie wierzył w potwora świnkę miniaturkę i myślał, że tamto było tylko zmyłką dla takich szpiegów, jak oni. Potwory powinny być w końcu… trochę większe.
— Ej, Dorian, o co w tym wszystkim chodzi? — zapytał wieczorem Kurt, kiedy Dorian skończył rozkładać swoje śmieszne pułapki i kładł się do łóżka. — Czemu rozkładasz… pułapki na myszy przy łóżku Lotus?
Dorian zbył go ręką, ale Kurt nie chciał odpuścić i naciskał dalej:
— O co chodzi?
— O nic. Idź spać. — Odwrócił się plecami, jakby jeszcze mu to coś dało, bo i tak nie mógł zobaczyć twarzy brata.
Kurt jeszcze coś powiedział, coś o tym, że Dorian zawsze ze wszystkiego mu się zwierza, a między nimi nigdy nie stoi tajemnica. Coś o tym, że jeśli jutro mu się nie wytłumaczy, to przestanie się do niego odzywać, a tak w ogóle jest głupim cepem i w sumie ma go dość.
 
Rano nic się nie złapało. Ani w pułapkę na myszy, ani nie przepchało zapchanej dziury w ścianie stajni. Tak, jakby to wszystko było tylko bajeczką, plotką puszczoną na pokaz, by wywołać zamieszkanie; a przecież Dorian nigdy nie łapał się na takie głupoty i poczuł się teraz jak skończony debil, ale nie mógł tego pokazać. Chciał dowieść teraz prawdy. By nie wyjść na idiotę.
— Nic się nie złapało — powiedział do Elianne, kiedy spotkali się w jakimś odosobnionym miejscu po obiedzie. — Podejrzewam, że ta osoba mogła się zorientować. Ta osoba… może powinniśmy mówić jej po imieniu?
— A co jeśli nas podsłucha?
— To może będzie miała trochę rozumu i wyrzuci tego potwora. Albo się go pozbędzie. — Wzruszył ramionami. — W każdym razie pójdę do niej dzisiaj.
— Ale to nie ma sensu.
— Wkurwia mnie to już — prychnął niecierpliwie. Nerwy już i tak miał zszargane przez tę całą sytuację, a na dokładkę nie mógł znieść marudzenia Kurta. — Dzisiaj wieczorem się wszystko wyjaśni. Zobaczysz.
Elianne chyba uznała, że nie będzie się wtrącać. Mogła też zobaczyć zirytowany wyraz twarzy Doriana, to jak groźnie ściągał brwi i jak zaciskał zęby.
— Okej. W takim razie…
— Ta, dam ci znać. — Machnął ręką, zabrał Terminatora i wrócił na pole treningowe, by jeszcze trochę poćwiczyć. Nie mógł marnować całego dnia na świnię miniaturkę albo cokolwiek innego.
— Hej, chyba musimy pogadać. — Stanął przed Lotus. Terminator ostrzegawczo zawarczał, by zatrzymać dziewczynę w jednym miejscu. — Chodzi o twojego potwora?
— Jakiego potwora?
— Nie jestem głupi. — Zacisnął zęby i dalej stał bez ruchu, czekając, aż Lotus odda mu to durne zwierzę do rąk. Jakby to było takie proste. — Trzymasz potwora pod łóżkiem.
— Nieprawda. To moja świnka morska, Matylda.
Lotus wyciągnęła spod koszulki rude zwierzątko, ale to chyba wyczuło, że są w zagrożeniu i po prostu skoczyło Dorianowi na twarz. Wystraszony chłopak najpierw próbował to z siebie zrzucić, ale kiedy to nie pomogło, zawołał Terminatora. Wystarczyły dwa szczeknięcia, by świnka Matylda wróciła do właścicielki.
Lotus przeprosiła, ale tak cicho, że Dorian nawet tego nie usłyszał (albo nie zwrócił uwagi).
 
— Co się stało? — Elianne wygrzebała z kieszeni chusteczkę i podała Dorianowi. Chłopak przyszedł do niej od razu po tej sytuacji. Wkurwiony i podrapany. Zły na siebie, że nie złapał zwierzęcia i na psa, który też się do niczego nie przydał.
— To zdecydowanie potwór. Musimy się tego pozbyć.

polowanie na świnie
────
[994 słowa: Dorian otrzymuje 9 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz