poniedziałek, 18 sierpnia 2025

Od Dahlii CD Arnara — ,,Kaktukonie??? bardzo śmieszne naprawdę brawo"

Poprzednie opowiadanie

LATO

Dzisiaj nie musi zwiedzać komisariatu policji. Ulga.

 
Zamiast tego siedzi w obskurnym barze, z byłym grupowym domku jedenastego, który oczywiście miał swoje specjalne karty do grania z cymbałami albo naiwniakami. Bilans przechylił się zdecydowanie w stronę plusów. Była nawet wdzięczna Mojrom, że nie chciały dać jej tego dnia przejażdżkę w okratowanym SUVie, czy też nie dostała w twarz miotłą. Nie przepadała za swoimi bliznami, ale jakby miała dostać kolejnej od porachunków z patyczkowatą osobą, to by się zapadła pod ziemię. Bar też nie był zły.
Ot bar jakich wielu w Nowym Jorku. Wróć, bar który się ostał na mapie tej dzielnicy, bo reszta albo upadła, albo zamieniała się w bar dla hipsterów, w którym nie można palić. Tego dnia byłoby gęsto, gdyby nie otwarte okna, które dawały ukojenie po skwarnym dniu. Usiedli trochę z dala od głównego gwaru, jaki był przy oglądaniu meczu futbolu. Piwo lało się strumieniami, ludzie rozluźnieni długim dniu głośno okazywali radość albo niezadowolenie z akcji czy strategicznych posunięć. Plusem było to, że lada barmańska była naprzeciwko drzwi i była umieszczona w miarę łatwo dostępnym miejscu. Dahlia rozejrzała się, jak to miała w zwyczaju, za potencjalnymi wyjściami ewakuacyjnymi, ale szybko stwierdziła, że miejscówka przy oknie była perfekcyjna. Usadowiona pod niebieską tablicą "ROUTE 66", oparta nonszalacko o drewniane krzesło, pamiętające lepsze czasy, przetasowała elegancką talię. Przypomniało się jej coś.

 
— Po pierwsze, nie bierz wszystkiego, co ci zaproponują od razu — Dziewczyna z długimi, kasztanowymi włosami zaczęła wyliczać. Jak na dziecko Hermesa, była jedną z niewielu osób, której włosy opierały się skrętom. Ale to było tylko wrażenie, bo czego jej nie przekazał ojciec w wyglądzie, na pewno przekazał w charakterze i sposobie, w jakim ona utrudniała życie spokojnej społeczności. Żywe srebro, rtęć która wciskała się w każdą szczelinę - to było najlepsze jej określenie. Uśmiechała się szeroko, od ust do ust, zupełnie inaczej niż córka Demeter, która nieśmiało przytaknęła. To był jej pierwszy rok w Obozie i ze swoim rodzeństwem nie czuła się najlepiej. Nagle została przygarnięta przez Hermesiaków, jakby była kudłatym pieskiem w pudełku porzuconym na uboczu drogi. Nie, żeby to jej przeszkadzało. Miała przyspieszony kurs radzenia sobie z hazardzistami.
— Po drugie, udawaj że masz wszystko pod kontrolą i obserwujesz ich. Wszelkie dziwne ruchy, podrapanie się mają odwrócić twoją uwagę od drugiej ręki.

 
Dahlia uśmiechnęła się pod nosem. Przekazała dzieciakowi Hermesa przetasowaną talię, żeby miało swoją szansę i nie oskarżyło ją o oszustwo. Ot taki drobny gest, którego odbiorca zrozumiał i postawił przed nią. Zapadła chwila ciszy, po czym oboje skinęli głową i jednogłośnie rozdali pod blackjacka. Arnar wyglądało na pewnego siebie, zresztą dziwne, gdyby było inaczej. Nie oznacza to, że Dahlia nie podjęła rękawicy, od razu stawiając siebie na przegranej pozycji. Miała swoje momenty, gdzie potrafiła zaskoczyć. Nie zaczęła analizować ludzi oraz ich twarzy czy zachowań w pracy dziennikarza, zaczęła robić to dużo wcześniej podczas frustracji z ciągłego przegrywania.
— Jak długo byłeś grupowym? — Zaczęła od niechcenia. Zaczynamy partię.
W odpowiedzi dostała szyderczy uśmiech.
— Pamiętaj, cztery lata to dużo. I w młodym wieku. Nie masz ze mną szans.
— Ty za to musisz pamiętać, że wiem, gdzie pracujesz. Nakruszę nachosami i przypadkiem rozleję stopionego cheddara.
Jęknęło z niezadowoleniem.
— Zdzielę cię miotłą wtedy.
— Dostaniesz za darmo ode mnie kaktukonia.
— Wyrzucę go przez okno, też miotłą.
Zauważyła błysk w oku oponenta. Nie wiedziała tylko, czy coś kombinuje, czy po prostu na nowo rozgorzała się pasja do grania w karty. No, chyba że co tydzień regularnie ogrywa innych, a ona jest tylko w kolejce po przegraną. Ale jeśli dobrze to rozegrała, a przetasowała tak karty, to się dowie wkrótce czy oszukuje czy nie. Za długo siedziała w tamtym cholernym domku. Chciała zagrać czysto, żeby skonfundować. Ciekawe, czy Arnar stwierdziło, że ona oszukuje od początku.
— Nie dziwię się, że ludzie obawiają się dużych zwierząt. Konie ważą ile, z pół tony? — Trafiła w ciszę. Teraz rozpatrywała kilka opcji. Nie znają się, a głupio byłoby przerwać rozrywkę z powodu jakiegoś głupiego tekstu. Za dobrze się bawiła. Palce na kartach Arnara zesztywniały.
— Ludzie przejeżdżający obok gospodarstwa mojego ojca zawsze zahaczali o pastwiska, na których nasze krowy się pasły. Były w porządku, nie były takimi krowami na pieniek. — Kontynuowała. Udawała, że zastanawia się, czy wyciągnąć kartę. — Ale pewnego razu ojciec wymienił krowom oraz bykowi pola. Może z daleka wyglądał identycznie jak one, ale bardzo szybko się okazywało, że toto dogania z wyraźną żądzą mordu w oczach.
— Ktoś ucierpiał?
— Dwie osoby poszkodowane. Była oczywiście próba batalii w sądzie, ale możesz domyślać się, kto wygrał. Może jakby to krówsko wybiegło poza teren, to by wygrali.
Przesunęła ręką nad kartę. Teoretycznie nic nie robiła, dla wprawionego oka mogło to wyglądać jak próba podmiany, ale praktycznie to też był blef. Im więcej, tym lepiej.
— Duże zwierzęta nie po prostu przyjemne dla mnie.
— Mhm. Nie martw się, będziesz mieć w oknie jak zawsze tego kaktusa w kształcie kutasa. Zadbałam odpowiednio o zachowanie poprzedniej formy.
Partia zakończyła się wygraną Arnara. I tak oboje traktowali to jako swego rodzaju rozgrzewkę. Na stół zawitał Teksas Hold'em. Co prawda granie w tą grę z zakładami pieniężnymi było zabronione, ale szybko wynalazła sposób, migając obolem w rękach. Dla śmiertelnika to prawdopodobnie wyglądał jak kapsel od piwa. Usłyszała przeciągły gwizd i oczy potomstwa Hermesa zabłysły ponownie, z tymi słynnymi metaforycznymi iskierkami. Teraz już było poważnie, teraz się zaczyna prawdziwa zabawa.
Wymieniali się cicho zakładami, a także informacjami z Obozu Herosów. Co się zmieniło, czy wychodki dalej wybuchają w dziwnych okolicznościach, czy Chejron dalej nagabuje półbogów do łucznictwa? Drobne opowieści, anegdotki były wymieniane, żeby zapełnić jakoś ciszę ze skupieniem. ADHD nie przeszkadzało, ba, nawet potraktowało jako pole bitwy. Postawić tu, tam, co trzymasz w ręce? Również skrupulatnie liczyli karty i zapamiętywali, co wychodziło. Dahlia miała nadzieję, że nawet jakby przegrała, to zostanie dostrzeżona jako godny przeciwnik. Bo to na pewno było ekscytujące spotkanie.

 
W pewnym momencie zauważyła, jak ono wpatrywało się sekundę za długo w szramę na twarzy. Oczywiście szybko wzrok spoczął gdzie indziej, z cichym chrząknięciem. To była bardzo dobra pora na atak.
— Leukroty. — Odpowiedziała mechanicznie, jakby chłodno. Siliła się nieco na opanowanie i spokój, tylko zupełnie to inaczej wyglądało, kiedy śmiertelnik się jej pytał. W przypadku półboga… Było to ostrzeżenie. Nie popełnij tego samego błędu co ja. I tak dziękowała bogom, że tam jeno nie było. — Stepy. Reszta nie żyje.
Spojrzała prosto w oczy. Nie planowała tego spojrzenia, już nie chodziło o szranki kartami jakie się rozgrywały pod ich rękami, ale w tym momencie musiała zaznaczyć sprawę jasno.
— Po tej grze zniknę. Nie spotkamy się ponownie. Nie będę siedzieć na tym automacie i grać w kowbojów. Liczę, że nie zobaczę cię na wpół zjedzonego przez potwora, z twarzą zastygniętą w agonii. Na pewno masz więcej szczęścia. Ja, cóż, go nie mam.
Zapadła niezręczna cisza. Wyraźne zmieszanie malowało się na twarzy Arnara.
— Ja… Uh. — Kontyuowałoby gdyby nie ruch Dahlii, odkrywający karty. Zmuszone było zrobić to samo. To był all-in. Na jej korzyść. Jak gdyby za dotykiem czarodziejskiej różdżki wstała i zabrała obole. Nic nie powiedziała, postawiła za to banknot na stole, jakby pokrywając koszt piwa, którego żadne z nich nie zamówiło. Nie było za dużo czasu na jakąkolwiek reakcję, drzwi już zamknęły się z głuchym łoskotem a oszołomiony półbóg spojrzał na ten banknot. Zza niego wystawała nieśmiało roślinka, nie był to kaktus i na pewno nie było w kształcie żadnego zwierzęcia, czy to małego, czy ważącego pół tony. 

 Arnar? 
──── 
1208 słów: Dahlia otrzymuje 12 Punktów Doświadczenia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz