Nauczył się żyć bez formy. Być materiałem w dłoniach innych. Lepili go, ugniatali, zmieniali w coś im potrzebnego. Gdy orientowali się, z czym mają do czynienia — odchodzili. Pojawiał się ktoś nowy.
Gdy palce Syphy de Barra dotknęły go po raz pierwszy, był gotów powtórzyć ten scenariusz. Ale dotknęła go znów.
I znów.
I znów.
Chciał się jej oddać. Modlił się, by ulepiła go na nowo. By wygładziła wszystkie pęknięcia i rany i zrobiła z niego coś pięknego, a nie tylko użytecznego. Lecz ona jedynie go trzymała. Delikatnie, jakby nie chciała, by został na nim jej ślad.
Jakby tworzył go dym.
[100 słów: Isaias otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz