To zawsze zaczynało się od tego przeklętego „będzie fajnie”, a potem nigdy nie było.
– Nie nadaję się do tego.
– Nadajesz – przekonuje go Eli, wrzuca do koszyka fiolkę sztucznej krwi. – Z twoimi włosami efekt będzie świetny. Trupio blady martwy pan młody i jego równie martwa pani młoda…
– Nie nadaję się do garniturów, to miałem na myśli… – argumentuje Kal, ściskając swoje dłonie. Eli robi „tę minę” — on ją już doskonale zna, więc bez oporu pozwala jej spleść z nim palce, nawet jeśli mają wyglądać, jakby zamierzali tańczyć walca na środku sklepu.
– Naprawdę tego nie chcesz?
Zastanawia się przez chwilę.
– Może trochę chcę?
[100 słów: Kal otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz