poniedziałek, 1 kwietnia 2024

Od Ver CD Cherry — „Przerwa na kawę”

Poprzednie opowiadanie

LATO, ROK TEMU

Obóz Jupiter – Veronica o nim tylko tyle wiedziała, że był to rygorystyczny obóz dla dzieci rzymskich bogów, czyli kogoś pomiędzy kuzynostwem a rodzeństwem. Niczym małolat w wieczór wigilijny, czuła podekscytowanie, kiedy chaotyczny umysł zaczął znów pracować na najwyższych obrotach, tworząc coraz to kolejne pytania i domysły na temat kalifornijskiej społeczności herosów. Zanim zdołała ochłonąć i ułożyć wszystkie myśli w szereg, usłyszała pytanie od Cherry:
– A więc… Jesteś córką Wulkana?
– Hefajstosa – Pomimo poprawienia dziewczyny, skinęła jej głową.
„Imiona to zwykłe nalepki, które nic nie znaczą, chodzi o samą myśl…” – pomyślała, po czym cmoknęła z niezadowoleniem.
– Cholera – Wymsknęło jej się – Wiecie, co zrobić z tym popcornem? Chyba tego nie naprawię bez pozbycia się go.
Zignorowała tekst emo goryla i przygryzła wargę, zastanawiając się, co mogłaby zrobić.
Całą maszynę, krótko mówiąc, szlag trafił. Popcorn dostał się pomiędzy sprężyny, blokując je, i na pewno też znalazł się w naczyniach z płynami. Jeszcze tylko tego brakowało, żeby zablokowały się rurki z płynem chłodniczym albo nasiona podczas prażenia wsiąkły cały olej w silniku.
– Friedrich może go wydmuchać.
Tego się nie spodziewała. Wysunęła się spod samochodu z uniesioną brwią.
– To znaczy?
Lecz zamiast wyczerpującej odpowiedzi zobaczyła tylko uśmieszek trzeciego półboga. Nie siedziała jednak długo, pozwoliła Friedrichowi działać i, otrzepując ubranie, usłyszała wyjaśnienia Cherry.
Trudno było się nie zaśmiać na widok miny córki Apollina po ataku ziarnka kukurydzy na jej czoło.
Czy Veronica może odrobinę zwlekała z naprawą samochodu, żeby tylko dłużej porozmawiać z tą ciekawą trójką? Może. Dobra, tak. Nawet bardzo.
Pozwalała swojej wyobraźni szybko mknąć, kiedy pluła kolejnymi pytaniami niczym karabin maszynowy. Sama też oferowała nowym przyjaciołom wylewne odpowiedzi.
„Wow, jeszcze przy nikim tak szybko się nie otworzyłam… Mają w sobie to coś” – pomyślała, tylko szerzej się uśmiechając.

Ale w końcu musiała wygrzebać się spod tego samochodu, żeby w końcu nie zaczęli podejrzewać, że jednak udaje córkę Hefajstosa.
– Dobra, to wygląda na koniec. Spróbuj odpalić.
Pomruk wdzięczności wydobył się spod maski samochodu i dziewczyna nie potrafiła powstrzymać się przed rzuceniem lekkiego uśmiechu.
Zanim jeszcze trójka półbogów zniknęła w samochodzie i stała się tylko wspomnieniem, wyciągnęła z kieszeni wizytówkę i długopis. Podała kartonik dziewczynie przez uchylone okno.
– Gdyby karpoi znowu was zaatakowały – wyjaśniła, choć zbędnie. Zaraz potem sobie przypomniała, że w ich przypadku telefon może nie być najbezpieczniejszym rozwiązaniem. – Ale zawsze możecie, no wiecie, po prostu użyć iryfonu.
– Iryfonu? – dopytał ten trzeci.
– Och? Nie macie czegoś takiego w Obozie Jupiter?
– Raczej używamy orłów.
„No dobra, kto, co woli”.
– To w takim razie korzystajcie z tego, co wam wygodniejsze, orły czy telefon.
Skinęła głową na pożegnanie i już zaczęła się powoli wycofywać w stronę skrzynki z narzędziami, którą zostawiła przy krawężniku, kiedy wywołała ją raz jeszcze flamastroworóżowa czupryna.
– Masz jeszcze więcej wizytówek?
– Tak, gdzieś tutaj… O!
– To gdyby ciebie karpoi dopadły w najbliższym czasie, oczywiście. Miło się gadało, serio.
– Z wzajemnością. – Veronica po raz ostatni skinęła głową i spojrzała na wizytówkę z zapisanym dodatkowym numerem telefonu.
„Ciekawe, czy się jeszcze zobaczymy…” – pomyślała, znów uśmiechając się pod nosem. Kiedy wzięła pod pachę skrzynkę z narzędziami, samochodu już nie było. Całe to wydarzenie, jak każde inne zetknięcie się z mitologicznymi istotami, przypominało sen. Karteczka z ciągiem cyfr i uśmiechniętą buźką dowodziła jednak inaczej.


Koniec wątku Ver i Cherry. (przynajmniej na razie xoxo)
────
[523 słowa: Ver otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz