czwartek, 25 kwietnia 2024

Od Rodiona CD Vex — ,,Na łąkach nie ma tylko kwiatków"

Poprzednie opowiadanie

Vex nie było przekonane, a Centurion się tego nie dziwił. Raczej rzadko kiedy ktoś brał mówienie do roślin na serio. Nazywanie ich? Tym bardziej. Próbował uspokoić samego siebie, aby nie zacząć krzyczeć na Legionistę, żeby nauczyło się szacunku do natury albo zniknęło jak najprędzej z oczu Rodiona. Właściwie nie był pewien, która opcja byłaby lepsza w takiej sytuacji, ale ważne, że miał wybór. Miał też opcję siedzieć cicho, z której chętnie skorzystał.
Zamierzał zająć się pielęgnacją polnych roślin, ale coś mu powiedziało, żeby przez chwilę obserwował dziecko Marsa. I dobrze, że to zrobił. Vex zdeptało Magellana! Widział w nim obiecującą przyszłość, mimo tego, że rosnął na środku ścieżki, a teraz? A teraz co? Magellan już nigdy nie okrąży ziemi dookoła (znaczy, pewnie i tak nigdy by tego nie zrobił, ale wiecie, o co chodzi). Zginął pod butem okropnego dziecka boga wojny. Już nie powstrzymał się od krzyku, a nawet i ponownego wstania na obydwie nogi. Słysząc kolejne słowa, które wychodziły z ust Vex, spojrzał się na nie z wielkim niedowierzaniem. Dlaczego każdy potomek Marsa był taki wkurwiający i ignorancki?
– Ważny? Nazwałem go! To prawie jak moje własne, rodzone dziecko! – wykrzyczał, a w jego oczach pojawiły się zalążki łez.
Podszedł szybko ze swoimi ogrodniczymi narzędziami do zdeptanej roślinki, ręką pokazując Vex, aby się odsunęło. Magellan krzywo wyglądał. Z bólem serca, pourywał zgniecione pędy, mając nadzieję, że bez nich przeżyje i uda mu się wrócić do dawnej chwały. Może powinien go przesadzić w miejsce, które nie jest częstą drogą herosów gdziekolwiek. Chętnie zabrałby go ze sobą do baraku, ale tam również nie miałby pięknego i długiego życia.
– Widzisz, co zrobiłoś? – Przetarł oczy, specjalnie nie dotykając ich palcami, którymi obrywał gałązki Magellana. Bądź co bądź, wolałby nie ryzykować problemów z oczami. Bardzo lubi widzieć.
– Uhm, tak, fajne masz dzieci – mruknęło Vex z bardzo słyszalną irytacją. Patrzyło się na Centuriona jak na jakiegoś pojebańca. Rosjanin się nie dziwił, ale i tak, to było trochę niemiłe. Niech poczeka, aż zobaczy sierp i młot na ramieniu legatariusza. Wtedy to może się gapić jak na kogoś, kto uciekł z psychiatryka. – Robisz widły z powidły – prychnęło, krzyżując ramiona.
– Widły z powidły? – Pociągnął nosem, wstając. Mimo tego lekko się nachylił, aby chociaż trochę być na tym samym poziomie co Legionista przed nim. Mniej więcej. Na tyle, ile mógł sobie pozwolić. – Idź stąd – syknął przez zęby, walcząc ze sobą, aby nie użyć argumentów ,,jestem starszy”, ,,jestem Centurionem” albo ,,jestem w wyższej kohorcie”, ale bez nich byłoby ciężko. – Myślę, że przez to oboje będziemy szczęśliwi – dodał, podnosząc się i odwracając się na pięcie (w międzyczasie, podnosząc z ziemi narzędzia) i wracając do kępki, którą pielęgnował od dawna, starając się nie zwracać uwagi na Vex i jejgo emocje, jakiekolwiek czuło w tym momencie, a także cokolwiek by miało powiedzieć.

Vex?
────
[457 słów: Rodion otrzymuje 4 Punkty Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz