poniedziałek, 29 kwietnia 2024

Od Vex CD Rodiona — „Na łąkach nie ma tylko kwiatków”

Poprzednie opowiadanie

Spojrzało na Rodiona, chociaż musiało do tego nieco zadrzeć głowę. Mimo tego zrobiło to z jak największą dumą, na jaką potrafiło się zdobyć. A nie było jej zbyt dużo. Bądź co bądź, przed chwilą zdeptało Magellana, co chyba będzie musiało dopisać do listy swoich największych błędów w życiu.
Jak można aż tak przejmować się głupią roślinką? Dziecko czy nie dziecko, przecież to nawet ci… Nie, nieważne. Co ono się będzie pierdolić z wariatem? Trzeba było tych dzieci nie płodzić pod nogami, to może by miały dłuższe, szczęśliwsze życie. To on był nierozważnym ojcem zostawiającym swoje pociechy na pastwę losu.
— Okej! — powiedziało tonem, którym rodzice wypominają ci wszystkie twoje porażki, o których usłyszeli na wywiadówce szkolnej. — Miłego pierdolenia z roślinkami — dodało z nieszczerym uśmiechem.
— Miłego — rzucił Rodion, chociaż wyglądał trochę, jakby chciał powiedzieć coś więcej. Zamiast tego zajął się tym swoim Magellanem.
Spokoju w tym obozie nie było. Albo ci każą robić miliony rzeczy na raz, albo nadepniesz roślinie na listek i robią ci taki problem, jakbyś zabiło im matkę. Czasem zastanawiało się, czy to na pewno dobry obóz, a nie jakiś psychiatryk. Chociaż pewnie w szpitalu psychiatrycznym znalazłoby normalniejszych ludzi niż niektórzy z obozowiczów, tak po zastanowieniu. Jak ktoś ma zwidy, to przynajmniej wiesz, że nie możesz nic zrobić Anieli, która co noc siedzi na czyjejś szafie. Gdy ktoś nie ma zwidów, to jak najbardziej mogłobyś coś zrobić tej Anieli, ale wtedy jej istnienie byłoby już niepokojące.
Rzuciło Rodionowi ostatnie spojrzenie i potuptało w stronę obozu, starając się tupać na tyle głośno, żeby przestraszyć całe to zielsko przez korzenie, czy coś w tym stylu. Może czują wibracje ziemi. Nie znało się na roślinach na tyle, żeby to wiedzieć.
Może gdyby był zwykłym obozowiczem, to by tam zostało, żeby mu uprzykrzać życie i jeszcze trochę się podroczyć, ale nawet jak na dziecko Marsa nie miało w sobie aż tyle śmiałości, żeby to zrobić z powodu zdeptania jakiejś trawy. Nie zirytował jejgo aż tak, żeby puściły jejmu wszystkie hamulce.
Nie powstrzymało jejgo to od wystawienia mu środkowego palca, gdy odeszło na parę kroków.
Może widział.
Może nie.
Miało to gdzieś. Zbyt jągo to wykończyło, żeby się jeszcze przejmować taką błahostką, no doprawdy. W obozie będzie mogło zdenerwować się na kogoś innego i przełożyć swoje problemy albo na tę osobę, albo na ścianę. Ścianom w Obozie Jupiter już nic nie pomoże, bo przyjęły na siebie tyle ciosów, że kilku kolejnych pewnie nawet nie poczują.
Nie bije się centurionów — powtarzało sobie w głowie, gdy pomyślało, że może jednak tam wróci. — Nie bije się jebanych wariatów. Znaczy, czasem tak, ale tylko wtedy, gdy nie wie się, że ktoś jest wariatem. Albo gdy zagraża komuś innemu.
Po drodze zdeptało jak najwięcej innych roślin.
Przyłapało się na tym, że zastanawia się, jak mogły mieć na imię.
Iwan Okrutny? Albo, albo… Stalin?
Znało za mało postaci historycznych, żeby zdobyć się na więcej propozycji. Rośliny ani jejmu nie odpowiedziały, ani nie wyglądały szczególnie zadowolone. Może dlatego, że przed chwilą zostały przydeptane do ziemi, a może dlatego, że już któraś inna się tak nazywała. W końcu może być tylko jeden Stalin na całej łące.


Rodion?
────
[514 słów: Vex otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz