niedziela, 21 kwietnia 2024

Od Mihala CD Violet — ,,Ogień i fiolet"

Poprzednie opowiadanie

Skończył późno wieczorem swój rydwan, nareszcie mając dokładnie tyle kamieni, ile trzeba. Plan oślepienia musi się udać. Naprawdę, jeśli dzieci Apollina nie użyją swojego dziwnego świecenia, będzie musiał porządnie zastanowić się nad sobą i swoimi umiejętnościami przewidywania innych. Do tego, zostawił sobie niektóre kamienie, które dostał od Violet. Były bardzo ładne. Świeciły się i mieniły na wiele kolorów. Szczerze, zastanawiał się, czy to, co czuje, kiedy patrzy na kolorowe światło słońca przenikające przez kryształy, można porównać do tego, co czuje każdy słyszący człowiek, kiedy słucha muzyki. Mihal, nawet jeśli miał przy sobie włączony aparat słuchowy, niezbyt lubił muzykę. Jedyny zespół, którego jest w stanie słuchać to Queen. Nie słucha niczego innego i właściwie, nie wie czemu.
Wybrał się ze swoimi szablami na grupowy trening. Niestety, ale tym razem przydałoby mu się… słyszeć, jeśli ktoś by chciał go przypadkiem podejść od tyłu. Zazwyczaj jest w stanie to wywnioskować (sam niezbyt wie jak, po prostu wie, jeśli ktoś się zbliża), ale podczas walki jest zbyt zajęty tym, co jest przed nim, a też trochę tym, co ma pod nogami.
Jego przeciwnikiem miał być siedemnastolatek, syn Aresa posługujący się spathą. Nie miał pojęcia, kto wybierał te sparingi, ale był pewien, że to się nie skończy dobrze. Huk kibicujących dookoła ludzi wcale nie pomagał w skupieniu się. Szelest liści, wiwaty, krzyki, dźwięki polerowanego metalu, szepty, a nawet dźwięki oddechu i bicia serca… to wszystko razem było… okropne. Nie wspominając o tym, że gdyby ktoś chciał, może bez żadnych skrupułów dołączyć do walki. W sensie wydawało mu się, że raczej nikt nie będzie specjalnie bić czternastolatka, jeśli nie jest to trening, ale sam fakt, że teoretycznie może dołączyć ktokolwiek i kiedykolwiek był niepokojący.
Miał rację, że to się nie skończy dobrze. Na początku szło mu nieco lepiej niż Włochowi, ale miał wrażenie, że to tylko dlatego, że starszy heros daje mu fory. Oczywiście, zyskał kilka pomniejszych ran na twarzy i rękach, ale właściwie nie było pojedynku, w którym to by się nie stało. Przekonał się o tym, że sparing nie może skończyć się dobrze, kiedy nagle stracił oparcie w nogach (naprawdę, kto w ogóle podcina komuś nogi?), a dźwięk uderzania o siebie ostrzy ucichł, wylądował twarzą prosto w ziemi. Spośród tłumu rozległo się zsynchronizowane ,,uuu… ow…”, ale syn Hefajstosa podniósł się znowu na obie nogi w miarę szybko.
– Dzięki za pojedynek – mruknął obozowicz, a zanim przed odejściem podał białowłosemu chustkę. – Przetrzyj se twarz. I idź się wyleczyć. – Poradził Damien, roztrzepując włosy chłopaka i znikając w tłumie.
Czech nie był na tyle głupi, aby się nie posłuchać, ale zapominał, że dźwięki, jakie wydają ludzie, są… tak dziwne. Wiwat tłumu zlewał się w jeden dźwięk, a pojedynczy głos był dziwny. A może to po prostu siedemnastolatek miał dziwny głos?

***

Jeden z dzieci Apollina poruszał ustami tak, że jedyną opcją na to, co mówi, było jakieś kazanie. Musisz bardziej uważać podczas pojedynków, w końcu dostaniesz tężca czy innego wirusa i co wtedy? Może dostaniesz wścieklizny od motylka? Właściwie, już nie chciał słuchać ludzi, więc po prostu wrócił do swojego zwykłego niesłyszącego stanu. Wolał siebie i swoją ciszę niż… chaos wszystkiego dookoła. Blergh.
Ale dostał kolorowe plasterki, urocze naklejki, w tym jedna z napisem ,,DŻELMY RAOJENT”. Właściwie, przy bliższym przyjrzeniu się, napisane było ,,DZIELNY PACJENT”, co chyba miało więcej sensu. A do tego, lizak! Lizak, w kształcie plasterka cytryny! Czasem opłaca się wylądować twarzą w błocie, jeśli oznacza to słodycze i urocze plasterki na twarzy.
Miał już wychodzić, a nagle drzwi gwałtownie się otworzyły, a w nich stanęła dziewczyna z wczoraj. Siostra Rosalie! Czy skoro zdarza mu się nazwać wnuczkę Afrodyty siostrą, to czy teoretycznie może też tak nazywać Violet? Niestety, rozmyślania musiał zostawić na później, bo szesnastolatka wręcz desperacko próbowała coś przekazać migowym.
Rozkodował to jako ,,po co ci akurat ten kamień?”, ale miał wrażenie, że gdyby próbował wytłumaczyć to migowym, to ciemnowłosa nie zrozumiałaby większości. Niezbyt chciał, ale musi przeżyć kilka minut, więcej słuchając śpiewów ptaków i szumu morza, ale też ludzkiego głosu. Wspominał już, że bardzo tego nie lubi?
– Na kadłubie rydwanu było miejsce, gdzie dokładnie taki kawałek wpasowałby się idealnie. – Kontynuował rozmowę, szeroko uśmiechając się do Violet. Czasem zapominał, jak brzmi jego własny głos, ale zdecydowanie brzmiał lepiej niż głos tamtego syna Aresa. Violet spojrzała się… nieźle zszokowana na chłopaka, jakby myślała, że mu się nigdy nie zdarza odzywać.
– …Co? – dodał, drapiąc się po brodzie i mrugając kilka razy.

Violet?
────
[724 słowa: Mihal otrzymuje 7 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz