Każdy normalny heros, który chce się zrelaksować (innymi słowami, zdystansować od innych półbogów), idzie do Nowego Jorku. Wydawałoby się, że to zwykłe miejsce, ale jednak jest tam więcej śmiertelników niż w obozie, bo o ile jej wiadomo, w Obozie Herosów jest ich równe zero. Mimo tego trudno uwierzyć w to, że w Nowym Jorku to też nie jest takie czarno-białe. Nikt by się nie domyślał, że w takim mieście wszędzie roi się od Centaurów, Cyklopów i… innych. Dla każdego śmiertelnika to wszystko wyglądało normalnie, ale dla herosa, widzenie dwumetrowego wilka na dwóch nogach, popijającego kawę w kawiarni, to dość dziwne przeżycie.
Mimo tego postanowiła wejść do kawiarni i podejść do lady, gdzie stała czarnowłosa kobieta, o skórze w odcieniu podobnym do olchowego drewna. Obserwowała każdego, a szczególnie Wilkołaka przy stole, ostrym i krytycznym spojrzeniem. Ledwie odwróciła głowę w stronę Heather, witając się tylko chrząknięciem.
– Poproszę… – Miała przygotowane w głowie, zamówienie, a nagle wyparowało jej z głowy. Spojrzała na ciemnowłosą baristkę z zakłopotaniem. – …Co Pani poleci? – spytała, uznając to za ostatnią deskę ratunku. Szczerze, nie obchodziło ją, jakie tam specjalne napoje mają obecnie w ofercie, raczej potrzebowała czasu na zastanowienie się.
– …Mamy kilka nowych mixów kawy i soków… – Z chwilą, kiedy usłyszała niechętnie wypowiedziane słowa kobiety, odwróciła się na pięcie i wyszła z lokalu.
Co za psychopata łączy k
awę i sok? Już wiadomo, co tak bardzo smakowało Wilkołakowi. Jakby była Wilkołakiem, może też by uznała to za akceptowalny posiłek, w porównaniu do mięsa herosa.Wyruszyła na dalsze poszukiwania. Uroczych kawiarenek było pełno w Nowym Jorku, ale znalezienie dobrej było niemal równe z cudem. W niektórych nie sprzedawali nawet kawy, a nazywali się kawiarnią. To w ogóle szaleńcy i barbarzyńcy. Nagle, przy jednej z nich, rozległ się głos. Blondynka uniosła głowę, zauważając fartuszek kawiarni, przed którą stała.
– Masz zapalniczkę? – Ochrypły głos, należący do podobnej do wcześniej kobiety, ale tym razem… Grupowej wydawało się, że skądś ją zna. Tylko skąd. – Halo, masz czy nie masz? – Wypuściła z nosa powietrze kobieta, stojąca z nie zapalonym papierosem między dwoma palcami, a w drugiej dłoni zapalniczka, najpewniej ze skończonym gazem.
– Er, tak, powinnam mieć – mruknęła pod nosem, grzebiąc w torebce. W końcu zaczęła wyciągać zapałki, a razem z nimi wypadła mała figurka krasnala ogrodowego. Miała się po nią schylać, choć to kobieta przed nią zdążyła jej oddać miniaturowego krasnala. Równocześnie, Heather wetknęła w jej dłonie paczkę zapałek.
– Serio, zapałki? – Uniosła brew kobieta, która teraz naprawdę kogoś przypominała. I to naprawdę.
– Kim ty jesteś? – odpowiedziała, nie myśląc za dużo nad znaczeniem swoich słów. Po chwili zrozumiała jak idiotycznie to brzmiało, ale słów nie można cofnąć. Pozostaje jej czekać na odpowiedź (nie)znajomej.
────
[435 słów: Heather otrzymuje 4 Punkty Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz