sobota, 20 kwietnia 2024

Od Heather do Yasmin — ,,Zapałki?"

Każdy normalny heros, który chce się zrelaksować (innymi słowami, zdystansować od innych półbogów), idzie do Nowego Jorku. Wydawałoby się, że to zwykłe miejsce, ale jednak jest tam więcej śmiertelników niż w obozie, bo o ile jej wiadomo, w Obozie Herosów jest ich równe zero. Mimo tego trudno uwierzyć w to, że w Nowym Jorku to też nie jest takie czarno-białe. Nikt by się nie domyślał, że w takim mieście wszędzie roi się od Centaurów, Cyklopów i… innych. Dla każdego śmiertelnika to wszystko wyglądało normalnie, ale dla herosa, widzenie dwumetrowego wilka na dwóch nogach, popijającego kawę w kawiarni, to dość dziwne przeżycie.
Mimo tego postanowiła wejść do kawiarni i podejść do lady, gdzie stała czarnowłosa kobieta, o skórze w odcieniu podobnym do olchowego drewna. Obserwowała każdego, a szczególnie Wilkołaka przy stole, ostrym i krytycznym spojrzeniem. Ledwie odwróciła głowę w stronę Heather, witając się tylko chrząknięciem.
– Poproszę… – Miała przygotowane w głowie, zamówienie, a nagle wyparowało jej z głowy. Spojrzała na ciemnowłosą baristkę z zakłopotaniem. – …Co Pani poleci? – spytała, uznając to za ostatnią deskę ratunku. Szczerze, nie obchodziło ją, jakie tam specjalne napoje mają obecnie w ofercie, raczej potrzebowała czasu na zastanowienie się.
– …Mamy kilka nowych mixów kawy i soków… – Z chwilą, kiedy usłyszała niechętnie wypowiedziane słowa kobiety, odwróciła się na pięcie i wyszła z lokalu.
Co za psychopata łączy k
awę i sok? Już wiadomo, co tak bardzo smakowało Wilkołakowi. Jakby była Wilkołakiem, może też by uznała to za akceptowalny posiłek, w porównaniu do mięsa herosa.
Wyruszyła na dalsze poszukiwania. Uroczych kawiarenek było pełno w Nowym Jorku, ale znalezienie dobrej było niemal równe z cudem. W niektórych nie sprzedawali nawet kawy, a nazywali się kawiarnią. To w ogóle szaleńcy i barbarzyńcy. Nagle, przy jednej z nich, rozległ się głos. Blondynka uniosła głowę, zauważając fartuszek kawiarni, przed którą stała.
– Masz zapalniczkę? – Ochrypły głos, należący do podobnej do wcześniej kobiety, ale tym razem… Grupowej wydawało się, że skądś ją zna. Tylko skąd. – Halo, masz czy nie masz? – Wypuściła z nosa powietrze kobieta, stojąca z nie zapalonym papierosem między dwoma palcami, a w drugiej dłoni zapalniczka, najpewniej ze skończonym gazem.
– Er, tak, powinnam mieć – mruknęła pod nosem, grzebiąc w torebce. W końcu zaczęła wyciągać zapałki, a razem z nimi wypadła mała figurka krasnala ogrodowego. Miała się po nią schylać, choć to kobieta przed nią zdążyła jej oddać miniaturowego krasnala. Równocześnie, Heather wetknęła w jej dłonie paczkę zapałek.
– Serio, zapałki? – Uniosła brew kobieta, która teraz naprawdę kogoś przypominała. I to naprawdę.
– Kim ty jesteś? – odpowiedziała, nie myśląc za dużo nad znaczeniem swoich słów. Po chwili zrozumiała jak idiotycznie to brzmiało, ale słów nie można cofnąć. Pozostaje jej czekać na odpowiedź (nie)znajomej.

WĄTEK ZAMKNIĘTY PRZEZ MG (BRAK AKTYWNOŚCI)
────
[435 słów: Heather otrzymuje 4 Punkty Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz