Treść listu (zupełnie odbiegającego wyglądem od reszty, zapisanego koślawymi literami, z przeżutym rogiem kartki):
„Znacie wyrażenie „końskie zaloty”? No cóż, ostatnio okazało się, że „faunie zaloty” to całkiem dobry synonim. A wszystko za sprawą Grahama, jednego z naszych faunich młokosów, któremu w oku wpadła piękna aura, Camira. Problem jest taki, że nasz biedny kopytny kompletnie nie wie, jak zaprosić swoją wybrankę serca na randkę. (Próbował. Kilka razy. Każdy był okropny. Fakt, że ona po tym wszystkim wciąż z nim rozmawia, pozwala mi podejrzewać, że też może coś do niego czuć.)
Graham ostatnio się po prostu poddał i twierdzi, że nigdy nie da razy umówić się z Camirą. Uważa, że jego jedyną deską ratunku jest księga Suady, bogini miłosnej namowy, czyli taki OG poradnik „Jak zdobyć osobę twoich marzeń w 5 prostych krokach”. Jedno z niewielu wydań poradnika znaleźć podobno można w „Książkach od cyklopa”, ale… jej położenie wśród bogatych zasobów księgarni jest jedną z tych niewielu rzeczy, których Ella nie pamięta.
No ale wy już zgodziliście się pomóc biednemu faunowi w potrzebie, więc chyba tak łatwo się nie poddacie, co?”
— Cholibka — mruknęło Avery.
Ta, musiały nastąpić komplikacje. Dlaczego no to nawet nie dziwiło? Westchnęło cicho, a Erico rzuciło nu dziwne spojrzenie.
— Trzeba więc poszukać — stwierdził syn Apolla i wzruszył ramionami, jakby wcale się nie przejął tą drobną komplikacją. Avery momentami zazdrościło mu tego optymizmu.
Zabrali się do pracy, ale nie minęło kilka minut, gdy drzwi do biblioteki otworzyły się, a do środka ponownie wpadł masywny nastolatek. Nie. To nie był człowiek ani nawet heros. Był to Tyson — ich cyklopi przyjaciel w wielkich rękach delikatnie trzymał zawinięty w papier rogal i drożdżówkę.
— Witajcie! — powitał ich, po czym skierował swoją uwagę na Ellę. — Przyniosłem ci przekąski! — oznajmił dumny z siebie. Ella stała się jeszcze bardziej czerwona, co wydawało się niemożliwe.
— Dziękuję — Harpia przejęła wypieki i niemal z namaszczeniem położyła je na stole. — Tyson, potrzebujemy pomocy — oznajmiła.
Cyklop zmarszczył brew, gdy Erico i Avery na zmianę opowiadali, dlaczego odwiedzili Obóz Jupiter i jakiej książki poszukują. Cóż, może nie była to dodatkowa para oczu do pomocy, a jedno wielkie brązowe oko, jednak zapał Tysona wydawał się mnożyć ich szanse. Wspólnie wznowili poszukiwania, jednak książki nigdzie nie było… Przynajmniej tak się im zdawało, dopóki Erico nie dostrzegł charakterystycznej czcionki na grzbiecie jednej z ksiąg, która znajdowała się na samym dole sterty książek, która znajdowała się tuż przy dziale z tematyką kulinarną.
Uwadze Avery nie umknął fakt, iż ta sekcja znajdowała się tuż przy alejce oznaczonej jako „seksualność i ludzkie ciało”. Przez żołądek do serca, jak to mówią.
— Jak my mamy to stamtąd wyciągnąć? — zapytał Erico, oglądając stertę ze wszystkich stron. Ella przycupnęła tuż obok.
— Możemy po kolej przenosić wszystkie książki — zaproponowała.
Avery jednak wpadło na inny pomysł — ciut ryzykowny, ale powinien zaoszczędzić im masę czasu… Chyba że nie wyjdzie.
— Ello, proszę, staraj się ustabilizować stertę od góry. Tyson, pilnuj, by książki ze środka nie wychyliły się za bardzo poza ośrodek równowagi. Erico, na mój znak zabierz książkę z dołu, byle szybko — zdecydowało Avery, klękając przy stercie.
Wszyscy ustawili się na swoje pozycje. Erico rzuciło Avery znaczące spojrzenie.
— Mam nadzieję, że wszystkie te książki nie spadną mi na głowę. — Uśmiechnął się i puścił nu oczko.
Mimo najszczerszych chęci Avery nie było w stanie mu odpowiedzieć, a jeno policzki z jakiegoś powodu stały się czerwone niczym pióra Elli.
Upewniwszy się, iż Ella i Tyson trzymają księgi, Avery z trudem zdołało przesunąć je, nie zmieniając pozycji ich egzemplarzu, który trzymał Erico. Było oczywiste, że jeżeli Avery przesunie książki za bardzo, zwalą się one prosto na nieno i Tysona. Z fizycznego punktu widzenia, nie miały one prawa spaść na Erico, o czym Avery nie mogło mu teraz powiedzieć, gdyż było zbyt zajęte podważaniem reszty ksiąg.
— Teraz! — dziecko Ateny dało znak.
Erico z prędkością godną syna Apollina zabrał księgę. Sterta zakołysała się niebezpiecznie, jednak z pomocą Elli i Tysona udało się ją ponownie ustabilizować.
— Udało się! — Uśmiechnął się Erico i uścisnął Avery. Następnie zwrócił się do Elli i Tysona, nie zwracając uwagi na osłupiałe dziecko Ateny. — Dziękujemy wam za pomoc z całego serca. Bardzo nam pomogliście. Musimy się jednak już zbierać, Graham na nas czeka.
— Nie ma za co! Powodzenia! — Pomachał im Tyson, po czym mruknął do siebie. — Grahamka. Zjadłbym grahamkę.
— Teraz tylko znaleźć Grahama i po sprawie — stwierdził beztrosko Erico, idąc przez Nowy Rzym, trzymając księgę niczym Piorun Piorunów Zeusa.
— Udało się wam! — jak na zawołanie usłyszeli czyjś głos. Biegł ku nim młody satyr. Nie, w Nowym Rzymie byli to fauni. — Całe szczęście! Camira niedługo ma tu być! — jęknął.
— W takim razie powodzenia ci życzę, przyjacielu! — Erico wręczył mu księgę, którą faun natychmiast zaczął wertować, a z każdym przeczytanym wersem, jego oczy zdawały się błyszczeć jeszcze bardziej.
Po kolejnych podziękowaniach Erico pociągnął Avery do pobliskiej kawiarni, skąd mieli idealny widok na plac. Zamówili sobie napoje, a później rozmawiali o wszystkim i o niczym, obserwując ruch na placu i wypatrując obiektu westchnień Grahama, który miał pojawić się lada moment. Nagle dosiadł się do nich inny faun.
— W imieniu Osiedlowej Rady Faunów pragnę wam podziękować — oznajmił. — Jestem Darren, to ja poprosiłem was o pomoc — dodał po chwili i uścisnął im energicznie dłonie. — Za moment będziecie mieć zaszczyt bycia świadkami faunich zalotów Grahama. Och, będzie się działo — Darren klasnął.
Po kilku chwilach na placu pojawiła się przepiękna aura. Natychmiast skierowała się w stronę Grahama, który mimo nerwów zdołał zdecydowanym głosem powitać swą sympatię.
— Camiro! Cudownie dziś wyglądasz! Mówił ci już ktoś, że pięknie dzisiaj emanujesz mocą? — zapytał. Aura wydała się być zawstydzona.
— Nie jestem pewne, czy chcę słuchać jego podrywów — mruknęło Avery.
— A ja czuję, że będzie ciekawie. — Erico dał nu kuksańca w bok i wywrócił oczami.
— Jesteś gorąca niczym Pompeje po wybuchu Wezuwiusza — kontynuował faun.
Młodzi herosi rzucili sobie zaskoczone spojrzenia. Bez słowa podnieśli się z krzeseł.
— Chyba jednak powinniśmy wracać — stwierdził Erico.
— Chyba tak — zgodziło się Avery.
Zgodnie ruszyli w kierunku Labiryntu, skąd mieli wrócić do Obozu Herosów. Oboje udawali, że nie zwracają na to uwagi, ale przez całą drogę ich dłonie niemal się stykały.
[815 słów: Erico otrzymuje 8+20 PD]
Akcja „Poderwać Camirę” została zakończona powodzeniem! Myślę, że wszyscy, którzy przez ostatnie tygodnie słuchali nieudolnych pokazów faunich zalotów są bardzo wdzięczni Avery i Erico. Herosi jako dodatkowy prezent od Tysona i Elli otrzymują odnalezioną przez siebie i zwróconą później przez Grahama Księgę Suady. Mogą z niej korzystać do woli *wink, wink* (miejmy nadzieję, że większość z jej pozostałych tekstów na podryw nie nawiązuje już do śmiertelnych katastrof...).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz