Starał się tego nie okazywać, ale zżerała go ciekawość. Nie podobało mu się jedynie to, że dziewczyna nerwowo rozglądała się dookoła zupełnie tak, jakby spodziewała się, że ktoś ich śledzić. Albo jakby planowała zrobić coś nielegalnego. Co by to nie było, Mikołaj nie chciał być wciągnięty w jakąś szemraną sprawę. Nie miał nic przeciwko opuszczeniu pola truskawek (na które dziwnym trafem jeszcze nawet dzisiaj nie dotarł), ale tymbardziej nie chciał narobić sobie kłopotów.
— Kim ty w ogóle jesteś? — spytał po chwili, orientując się, że jest ciągnięty w las przez obcą mu osobę. No, może nie zupelnie obcą, bo widział ją w obozie mnóstwo razy, ale raczej unikał rozmów z dziewczyną. Nie dogadywał się z dzieciakami Aresa i starał się ograniczać kontakty z nimi do minimum.
— Twoją miłą, starszą koleżanką — Caroline po raz kolejny posłała mu ten głupi uśmieszek, na którego widok jedynie się skrzywił. Westchnął tylko, idąc dalej przed siebie. To będzie ciężki dzień.
— Fajnie — podsumował, urywając z drzewa gałązkę. Oderwał z niej wszystkie drobniejsze gałązki i odrzucił ostały patyk gdzieś na bok. Spojrzał na twarz dziewczyny, starając się oszacować jej wiek. Coś między dwanaście, a dwadzieścia dwa. Z marginesem błędu pięć. — A czy szanowna miła, starsza pani koleżanka zechce zdradzić cel naszej wycieczki? — dodał ironicznym tonem. — A przy okazji swoje imię?
Cicho zachichotał, słysząc zirytowane westchnięcie Caroline. Ta obrzuciła go jeszcze bardziej zirytowanym spojrzeniem.
— Potrzebuję czegoś.
Zajebiście - pomyślał, przeszukując las wzrokiem. Przynajmniej była to jakaś nadzieja, że nie zostanie sam na środku tego lasu. Nie miał jeszcze okazji zajść w nim aż tak daleko, a nie uśmiechało mu się błądzenie po nim samemu. W końcu nie należał do najmniejszych, a spędzenie w nim nocy nie brzmiało zachęcająco. Nawet nie zwrócił uwagi na to, że dziewczyna zignorowała jego drugie pytanie. Cóż, nie było mu to potrzebne do szczęścia, i tak nie przywiązywał wagi do imion. Wyglądała mu na jakąś pustą Rose albo inną głupią Cassie.
Po kolejnej dłuższej chwili ciszy, stanął w miejscu i oparł się o pień drzewa. Kilka sekund obserwował plecy dziewczyny, która w końcu zorientowała się, że została sama. Założył ręce na piersi.
— Nie idę dalej — wzruszył ramionami. Chciał wiedzieć, po co został tu sprowadzony. Nie potrafił być uparty, ani asertywny, ale Caroline zaczęła go irytować. Skoro nie mógł się jej postawić, postanowił sprawić, że dziewczyna będzie miała go dość i albo da mu spokój, albo w końcu przejdzie do rzeczy. Szczerze mówiąc, liczył na to drugie. Mimo wszystko zaciekawiła go. Bardzo chciał wiedzieć co uważała, że może zrobić on, czego grzeczne dzieci Demeter nie były w stanie.
Caroline?
────
[427 słowa: Mikołaj otrzymuje 4 Punktów Doświadczenia]
[427 słowa: Mikołaj otrzymuje 4 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz