środa, 18 stycznia 2023

Od Friedricha CD Cherry — „Ryby i gracze Ligi głosu nie mają”

Poprzednie opowiadanie

LATO

Friedrich przysiągł sobie, że nigdy więcej nie wsiądzie do tej „taksówki”, o ile można ją tak nazwać. Nie dość, że musiał za to zapłacić swoimi jedynymi pieniędzmi, to jeszcze było mu tak niedobrze. Miał nadzieję, że tylko nie zwróci wczorajszej kolacji, bo śniadania oczywiście przez Cherry nie zjadł. Ostatnim razem, kiedy tak się czuł, było, kiedy zobaczył Lux z ośmioma milionami maestri, a i tak wiedział, że jakaś osoba ma dziesięć milionów. Niby czuł się dumny z tego, że gra na serwerze EUW, a nie EUNE, ale nadal trochę wstyd tyle grać w ligę. Friedrich przynajmniej gra postaciami, które wymagają zdolności mechanicznych i potrafi wyjść z platyny.
Jak tylko usłyszał tylko wzmiankę o tym, że musieliby wracać tym samym transportem, tym razem to on się wzdrygnął.
— W takim razie będziemy wracać na pieszo, ponieważ nie mam nic już przy sobie. — Po chwili zastanowienia dodał. — Wiesz co? Lepiej jednak będzie, jak go znajdziemy. Możemy przy okazji rzucić Cię na pożarcie.
— Czemu mnie? Przecież to TY byłeś zapisany — zanim zdążyła dokończyć, chłopak jej przerwał.
— Ale ja jestem zbyt ważny, aby mnie pożarto.
Cherry aż miała ochotę go walnąć. Powinna mu dziękować, ponieważ dzięki temu oto wspaniałemu półbogowi znanego jako Friedrich, ćwiczy swoją cierpliwość. Nadal nie rozumiał, czemu ona się zgłosiła, aby z nim wyruszyć.
— Wiesz, kto by nam się naprawdę przydał? Caid. Nie tylko, aby trzymał mnie tutaj psychicznie, ale pomógłby nam z wodą, gdyby była taka potrzeba.
— Chcesz się jeszcze nad nim znęcać? Biedny, nawet on z Tobą nie wytrzymuje.
— Nie znęcam się nad nim. — Powiedział, omijając ją i skierował się w stronę wody. — Poza tym on wytrzymuje.
Rozejrzał się po jeziorze. Piękne lato, czyż nie? Mógłby tutaj odpoczywać od ligi, ale został wysłany na jakąś misje i musiał szukać jakiegoś potwora.
Niestety życie nigdy nie było takie piękne i zaczęli rozglądać się za czymkolwiek, co mogło naprowadzić ich na potwora. Oprócz parku dosłownie obok siebie nic nie mieli, więc od niego zaczęli, ale przesuwali się powoli, szukając po prostu czegoś. W końcu nie będą szukali na ulicy, czyż nie? Chociaż Sowi miał wrażenie, że prędzej znajdą go w kanałach, niż nagle jakąś zagadką otworzą wejście do podziemia, ale ona go nie posłucha.
W głębi duszy miał nadzieję, że Cherry ma rację i znajdą go tutaj. Nie chciał się szwendać wszędzie za nim. Jak już wcześniej było wspomniane, to jego imię było zapisane na kartce, a reszta zaginęła. Wiedział, że jest najlepszy na świecie i jest niezastąpiony, ale bał się w tym momencie o swoje życie. Nie przyzna oczywiście tego przed nikim, ale sam fakt tego, że mógł już nigdy nie zobaczyć np. Sylwii, niezbyt mu się podobał.
Oboje nie potrafili nic znaleźć, ale to oczywiste, skoro szukali w złym miejscu. Szukanie tutaj nie było najlepszym pomysłem, ale od czegoś musieli zacząć. Sami sobie to uświadomili. Trzeba przyznać, że długo szukali, gdyż zdążyli obejść połowę jeziora. Nie denerwowało go to może aż tak, ale nudziło mu tu się bardzo. A do tego nie miał żadnych pieniędzy, aby kupić sobie coś do jedzenia, czy picia. A niestety zaczął robić się głodny, w końcu śniadania nie jadł. Lepiej nie pytać, co robił przez godzinę przed wyjściem, że nawet nie zjadł śniadania.
— Masz jakiekolwiek pieniądze? — Westchnął, siadając na ławkę obok.
— Nie.
— Głodny jestem.
Cherry na chwilę się zatrzymała i spojrzała w końcu na swojego towarzysza. Ona miała dobre serce. Na pewno nie lubiła Friedricha, ale ona nie mogła go tak gnębić, jak on ją. Oboje nie mieli pieniędzy, więc jeśli chcieli coś zjeść, to musieli coś wymyślić.
— Nie będziemy kraść, więc trzeba poprosić kogoś, aby kupił jedzenie.
Friedrich aż podniósł zdziwiony wzrok na nią. Prosić?
— Poprosić? — Powtórzył. — Miałaś na myśli zastraszyć? Nie będę nikogo prosić.
— Mamy się zachowywać normalnie, idioto. Nie będziesz zastraszać innych.
Przeklął pod nosem niezadowolony z dezaprobatą jego wspaniałego pomysłu. Nie zrozumiał, jak można było się z nim nie zgodzić. Ona pewnie miała już dość jego pomysłów, ale przynajmniej wyrażał swoje zdanie. Asertywność przede wszystkim.
Cherry zdecydowała, że skoro chcieli coś zjeść, to musieli pójść pod sklep i prosić, aby ktoś kupił im coś do jedzenia. Pewnie wolała nie widzieć głodnego i zdenerwowanego Friedricha. Naprawdę nie podobał mu się ten pomysł, ale co mógł zrobić? W końcu musiał udawać normalnego, a ona nie uważała jego propozycji za normalną. On jednak nie zamierzał prosić, nie zniży się do tego poziomu.


Przynajmniej sklep potrafią znaleźć i po kilku minutach znaleźli się przed wejściem. Czy był jakiś sens wchodzenia, skoro i tak nie mieli czym zapłacić i musieli poprosić kogoś o to? Dla Friedricha nie dlatego ten zaczął już sobie szukać jakiejś ławki, aby na niej usiąść. Cherry w tym czasie, zamiast rozglądać się za ławką, miała szukać osoby, która by wspomogła ich jedzeniem. Musiała się w końcu Friedrichem zająć jak dzieckiem, co prawda nadal młodszy od niej o dwa lata.
Różni ludzie przechodzili, a mężczyzna nienawidził ich wszystkich tak samo. Kiedy czekał, nic lepszego do roboty nie miał, poza obserwowaniem ich i ocenianiem. Do tego, jak jakieś rude dziecko biegało w kółko z jakimś nowo kupionym samolotem w rączce, to nie mógł po prostu siedzieć i patrzeć w ziemię, a tym bardziej że coraz bliżej do niego podbiegał. Rudy podbiegł w końcu na wystarczającą odległość do niego, przez co mógł podłożyć mu nogę. Dziecko się wywróciło, a Friedrich nie mógł się powstrzymać od cichego śmiechu. Cherry, gdy tylko to zauważyła, od razu uderzyła go, najmocniej jak umiała w tył głowy, a mama dziecka już zabrała je.
— Okay, to nawet bolało. — Powiedział już bez humoru, łapiąc się za tył głowy.
— Ty pieprzony... — zaczęła, ale jak widać, wolała nie kończyć, gdyż znajdowali się w przestrzeni publicznej.
Syn Juwentas był pewny, że jak tylko wrócą do obozu, to dostanie takie ochrzan od niej. Ona go po prostu ma dość.
— Spokojnie. — Przewrócił oczami.
Myślał, że plan Cherry się nie powiedzie. Był przekonany, że nikt nie będzie chciał losowym dzieciakom kupić cokolwiek do jedzenia. Na szczęście się mylił, a po krótkiej wymianie zdań z towarzyszką podeszła do nich kobieta średniego wieku. Miała dwie reklamówki. Jedna była cała pełna, a druga miała tylko kilka rzeczy. Postawiła przed półbogami tę drugą, po czym odgarnęła lekko swoje dosyć krótkie, brązowe włosy. Gdy tylko podeszła do nich od razu posłała pełen zdziwienia i pogardy wzrok na Friedricha, tak jakby mu coś sugerowała, ale on kompletnie nie wiedział, czego od niego wymagała, więc po prostu posłał jej ten sam wzrok.
— Dziękujemy bardzo. Ratuje nas pani. — Powiedziała Cherry, od razu przejmując siatkę z jedzeniem.
— Cała przyjemność po mojej stronie. — Odpowiedziała z uśmiechem starsza. - Miłego dnia i powodzenia!
— Wzajemnie!
Gdy kobieta już zniknęła z pola widzenia Friedricha, dopiero podniósł wzrok na Cherry. Nie spodziewał się, że znajdzie jakąś osobę, która kupi im coś. Pewnie w środku znajdowały się jakieś bułki i butelka wody, ale to lepsze niż nic, prawda? Przez jakieś dobre pięć sekund nie odrywał od niej wzroku i w ciszy trzymał na niej zimny wzrok.
— Dziękuję. — Burknął pod nosem niewyraźnie, po czym wstał.
— Słucham? — Zapytała, pewnie zdziwiona tym, co usłyszała.
— Dziękuję. — Powtórzył wyraźniej. — Zapamiętaj te słowa, bo już nigdy ich nie powtórzę.


Cherry?
◇──◆──◇──◆
[1169 słów: Friedrich otrzymuje 11 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz