piątek, 6 stycznia 2023

Od Kazue CD Gaspara — „Drzewo oliwne (wcale nie ma tu drzew oliwnych)”

Poprzednie opowiadanie

Dziewczyna tylko uśmiechnęła się, słysząc, jak chłopak ją poprawia. Na chwilę zapamiętała, że nazywa się Gaspar… ale po właśnie tej chwili już zapomniała. Cóż, dla niej już na zawsze pozostanie Gawłem.
Uniosła się w górę, patrząc na chłopaka niższego o aż kilka centymetrów. Dla niej to wielkie osiągnięcie! Nie ważne, że gdyby nie miała swoich butów z kilku centymetrową podeszwą, byłoby to niezauważalne. I oczywiście, tak jak wtedy chciała go nazwać huskym czy innym malamutem, teraz postanowiła, że zostanie przy „Gaweł”.
— Pegazy, mówisz… jasne. Czekaj… co? — upewniła się, że dobrze słyszała fragment o smacznym sianie. Od zawsze preferowała bardziej pikantne przysmaki (a ludzie na samą myśl o tym, nierzadko już robili się czerwoni, jakby mieli w ustach najostrzejszą przyprawę, o jakiej da się pomyśleć), ale o jedzeniu siania jeszcze nie słyszała. Przynajmniej przez ludzi. To, że króliki czy inne kozy jadły siano, było nie do ominięcia. Może lubił jeść siano, bo sam był osłem?
Ruszyli więc do stajni, skąd wybrała sobie ani trochę pięknego, ani ładnie pachnącego pegaza. Możliwe, że nawet był to najbardziej śmierdzący koń w całej stajni. Przynajmniej wtapiał się w prawdziwe konie. Ale co do jego wyglądu, był zwykłym, kasztanowatym koniem o białych skarpetkach i gwiazdce na czole. Miał silne nogi, bujną grzywę i ogon, ale jego „twarz” wyglądała, jakby uderzył czołem w drzewo jako źrebak, zmiażdżył sobie czaszkę i tak mu zostało.
Przez kawałek podróży słuchała, jak chłopak mówi coś tam o jeżdżeniu traktorów, ich silnikach czy coś tam… nawet nie słuchała. Wtrąciła się mu raz, żeby w końcu przestał gadać. O dziwo, zadziałało.
W końcu wylądowali w Nowym Jorku, gdzie zaczęła się od razu rozglądać. Zeskoczyła ze swojego skrzydlatego rumaka, który już zaczął skubać trawkę. Kazue nie dziwiła się, że był taki brzydki, jak jadł taką byle jaką miejską trawę.
— Taa… w Polsce jest podobnie. Co prawda mieszkałam tam tylko 6 lat, wyprowadziliśmy się, jak miałam 8 lat, ale zapamiętanie, że dookoła nic tylko pola, drogi, kilka akrów lasu i domki zbudowane w czasach Stalina — opowiedziała podobną historyjkę.
— Hmm… sklep...? Podobno gdzieś na… uh… Manhattan Ave? Coś takiego. Chyba jeszcze 3 inne były… ale nie pamiętam gdzie — powiedziała, zapominając wspomnieć, jak się nazywa ten sklep. — A, biedronka! — powiedziała do Gaspara, oczywiście po polsku. Nie będzie przecież nazywać biedronki jakimś ladybug shop. — Normalnie to sklep spożywczy… ale z tego co pamiętam, często można znaleźć też roślinki. — opisała szybko swój ulubiony, polski sklep. Niech się uczy o jej polskich dziejach, a nie.

Gaspar?
◇──◆──◇──◆
[405 słów: Kazue otrzymuje 4 Punkty Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz