Gdyby Avery mogło cofnąć czas, nigdy nie zostałoby same w domku nr 6, podczas gdy jeno współtowarzysze poszli na ognisko.
Chciało tylko pobyć same, odpocząć od hałasu i zgiełku, zająć się trochę swoimi myślami — bo w przeciwieństwie do swoich braci i sióstr, nie było specjalnie zainteresowane opieką nad kamieniami.
Zazwyczaj opuszczało ogniska, by w tym czasie uporządkować swoje rzeczy lub poczytać w spokoju. Tym razem niestety było inaczej.
Louise, grupowa domku Ateny, wpadła do środka, jakby gonił ją Hades, co w sumie było całkiem możliwe.
Patrzeli chwilę na siebie w milczeniu, gdy blondynka się odezwała.
– Na starcie chcę tylko zaznaczyć, że ten ogień wcale nie był taki duży… – zaczęła.
Avery osłupiało, wpatrując się w swoją siostrę w przerażeniu.
– Co? – wydusiło, ale Louise tylko wybuchnęła śmiechem.
– Tylko żartowałam! – uniosła ręce do góry, chichocząc. – Bogowie, Avery, musisz trochę wyluzować.
Avery nie miało jednak w planie się wyluzować, ale musiało przyznać, że żart Louise się udał i omal się nie uśmiechnęło.
– Jasne – wywróciło oczami. – Co cię tutaj sprowadza? – spytało grzecznie. O dziwo nie było jeszcze zmęczone rozmową.
Blondynka podrapała się po głowie.
– Ja tylko tutaj… Chciałam zobaczyć, czy czegoś nie zostawiłam – powiedziała szybko, podchodząc do swojego łóżka. Przetrząsnęła pościel, materac, a nawet sąsiednie łóżka i podłogę, ale nic nie znalazła. – Gdzie on jest? – mruknęła do siebie.
– Kto gdzie jest? – Avery podeszło do niej i usiadło na podłodze.
– Henry! – wykrzyknęła, ledwo powstrzymując się od płaczu. Nagle na jej twarz wstąpiła panika.
– Twój kamień? – Avery wbiło w nią przerażone spojrzenie. Ono już dobrze wiedziało, co to oznacza. – Co z kim?
– Nie ma go! Zniknął! – zaczęła znowu przetrząsać cały pokój, jakby od tego zależało jej życie.
– Kiedy? Gdzie go ostatnio widziałaś? — spytało, starając zachować się trzeźwość umysłu, co w obecności Louise było trudne, a co dopiero, gdy ta panikowała.
– Nie wiem! Byłam na ognisku, gdy nagle zorientowałam się, że go nie ma. Miałam nadzieję, że zostawiłam go tutaj, ale… – pokręciła głową z płaczem.
Avery zastanawiało się chwilę nad sytuacją. Nagłego przyjścia Louise nie było w planie, ale zgubienie Henry'ego to ekstremalny przypadek, a dla takich trzeba zmienić grafik, prawda?
– Poszukajmy razem – zaproponowało, wyciągając rękę.
Lousie patrzyła na nieno zaskoczona, gdy nagle, zamiast uścisnąć dłoń, przytuliła no z całych sił.
– Bogowie, dziękuję! – wychlipiała.
– Tak, nie ma sprawy – Avery delikatnie wysunęło się z jej objęć. – Do roboty.
Razem przetrząsnęli cały domek — od podłogi po szuflady z bielizną. Wywrócili wszystko do góry nogami, ale Henry'ego dalej nie było, a Louise coraz bardziej panikowała. Sprawdzali kilka razy te same miejsca, by zobaczyć, czy czegoś nie przeoczyli.
– A na ognisku? Może tam go zostawiłaś? Albo wypadł po drodze? – dopytywało Avery. Samo sobie się dziwiło, że aż tak przejęło się losem tego kamienia.
– Nie ma! Patrzałam dokładnie – płakała, rozpaczliwie przeszukując podłogę. Wyciągnęła rękę, starając się dostać do ciasnej przestrzeni między posadzką a łóżkiem.
Avery westchnęło. To będzie długi wieczór.
– Mogę ci pomóc sprawdzić – zaproponowało niechętnie, ale tym razem zdołało się wymigać od uścisku.
Wyszli na dwór. Mimo że była już wiosna, powietrze było chłodne. Avery zaczęło żałować, że ma na sobie tylko dres i podkoszulek. Pochyliło się jednak nad drogą i wyszukiwało zagubionego kamienia Louise.
Starając się ignorować płacz dziewczyny, szło pochylone nad ziemią, ale kamienia nie było.
– Straciłam go – płakała Louise. – Henry…
Avery wpadł do głowy jeszcze jeden pomysł. Co prawda jenu się nie podobał, ale czegóż się nie robi dla świrniętej grupowej swojego domku?
– Ognisko – powiedziało, wskazując przed siebie. Z daleka dochodziły ich odgłosy rozmów i śmiechów, a światło ognia malowało na horyzoncie lekką aurę.
Louise pokręciła jednak głową.
– Nie może go tam być… Henry chyba w ogóle nie poszedł ze mną.
Avery miało już trochę dość tego, że dziewczyna mówiła o tym kamieniu jak prawdziwej, myślącej osobie, ale zacisnęło zęby i milczało.
– Może jednak warto spróbować? – zaproponowało, a Louise — ku jeno rozpaczy — pokiwała głową na znak zgody.
Ruszyli razem w stronę światła, niewiele rozmawiając po drodze. Dziewczyna wciąż pochlipiwała cicho, a Avery rozważało wszelkie możliwości, gdzie Henry mógł się podziewać.
Gdy pojawili się na ognisku, nikt nie zwrócił na nich szczególnej uwagi, co Avery bardzo odpowiadało. Louise pociągnęła no w kierunku miejsca, na którym wcześniej siedziała. Teraz było tam pusto, nie licząc dwójki herosów, którzy trzymali się za ręce.
Nie zwracając na nich uwagi, Louise rzuciła się na ziemię, szukając swojego kamienia. Nikogo chyba ten widok nie zdziwił, ale kilka osób rzuciło w jej stronę rozbawione spojrzenia.
– Mówiłam ci! Nie ma! – popatrzyła na nieno oskarżycielsko, jakby to była jeno wina.
Avery milczało, chłodno kalkulując sytuację. Nagle wpadł nu do głowy jeszcze jeden pomysł.
– Wracajmy do domku Ateny – powiedziało. – Chyba już wiem, gdzie się podział Henry.
Louise spojrzała na nieno z nadzieją w oczach, po czym pędem ruszyła do ich domku. Avery uśmiechnęło się lekko, ale zaraz pobiegło za nią.
Gdy dotarli do domku szóstego, Louise już zaczęła się rozglądać po środku, ale Avery powstrzymało ją ruchem dłoni. Grupowa patrzyła na nieno zaciekawiona.
– Wiesz, wydaje mi się, iż cała ta sytuacja nie była aż tak poważna.
– Henry nie jest poważny? – oburzyła się Louise.
Avery pokręciło głową, a uśmiech na jeno twarzy powiększył się, gdy zobaczył na jej spodniach lekką nierówność. Pochyliło się nad nią i wsunęło dłoń do kieszeni Louise, a po chwili pokazało kamień, który trzymało w swojej ręce.
– Henry! – ucieszyła się, zabierając swój kamyk i tuląc go do siebie. Następnie uśmiechnęła się do Avery. – Skąd wiedziałoś?
Ono tylko spojrzało na nią z ledwie skrywaną dumą w oczach.
– Kieszeń ci się wywróciła na lewą stronę – wyjaśniło, tłumiąc śmiech.
Louise przez chwilę nie dowierzała, ale po chwili sama wybuchnęła śmiechem. Przytuliła Avery z wdzięcznością.
– Dziękuję! – powtarzała, a potem spojrzała na Henry'ego. – Nigdy więcej tak nie rób.
Kamień nie odpowiedział. Cóż za zaskoczenie.
Louise wróciła na ognisko, trzymając Henry'ego niczym największy skarb (w sumie, w jej mniemaniu nim był). Avery znowu zostało samo, ale jeno plany i tak już nie wypalą. Straciło za dużo czasu, szukając kamienia, który był tuż obok nich. Pokręciło z rozbawieniem głową, po czym wróciło do robienia porządków i układaniu grafiku na następny dzień.
◇──◆──◇──◆
[991 słów: Avery otrzymuje 9 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz