— Śliwki — Gaspar tylko wzruszył ramionami. — Popilnujesz myszy? — zapytał szybko, wychodząc po jakieś picie.
Nie usłyszał odpowiedzi, bo już po chwili biegł przez pochłonięty wszelkim syfem korytarz. Trochę mu zajęło, zanim znalazł odpowiedni dział. Zabrał trzy dwulitrowe butelki Liptona. Potem wrócił się jeszcze jeden raz, aby zabrać kolejne trzy. Postawił je w rogu i usiadł na zakurzonej, brudnej podłodze. Nie przejmował się tym, bo jego spodnie i tak nie prezentowały się najlepiej.
— Tu jest super, mógłbym nawet tu zamieszkać! — cieszył się. Z jakiegoś powodu obawiał się, że Kazue nie podziela jego entuzjazmu.
No dobra, teoretycznie nie mieli zbytnio powodu, żeby się cieszyć. Ale co z tego? Przynajmniej było ciekawie. I co najważniejsze, mieli dużo żarcia. Przez moment Gaspar cieszył się spokojem, siedząc w brudzie i jedząc skradzione z magazynu śliwki. W takim pięknym miejscu smakowały znacznie lepiej niż normalnie. Otworzył sobie butelkę Liptona. Wypił dosłownie połowę na raz. Niedługo później zakręcił korek, żeby znów mówić jakieś wkurzające rzeczy.
— Powinniśmy znaleźć tego menela — oznajmił, jakby to był jego życiowy cel. — Ej, a co jeśli się stąd wydostał?
Przez krótką chwilę Gaspar wyglądał, jakby nad czymś myślał. M y ś l a ł.
— W sumie dobrze by było. A tak naprawdę prawie nic nie miałem w portfelu.
Chłopak wcale nie był pewny, ale wolał, aby tak właśnie było. Zresztą, to bardzo prawdopodobne. Zdecydowanie nie należał do bogatych, a już na pewno na takiego nie wyglądał.
— Dlaczego weszliśmy akurat do tej Biedronki czy jak to tam się nazywało — zastanawiał się Gaspar. Nie zastanawiał się nad tym, że prawdopodobnie znowu jest denerwujący. — A tak właściwie, to czemu mieszkałaś w Polsce?
— Bo moi adoptowani rodzice się tam przeprowadzili, 6 lat pomieszkali i stwierdzili, że mają dość. Więc przeprowadzili się do Ameryki, gdzie jest jeszcze gorzej.
Gaspar wybuchnął śmiechem, ale na szczęście tym razem nie na długo.
— Ja się urodziłem na Węgrzech, wiem zajebiście. Ale i tak ciągle gdzieś jeździliśmy, bo tata miał taką pracę. Tak wylądowałem w Polsce na parę miesięcy, ale jakoś mnie to nie straumatyzowało, skoro mało pamiętam. Pewnie to było dawno. No, a potem przestaliśmy jeździć — na chwilę urwał, bo nie wiedział, co powinien powiedzieć. Zdradzenie Kazue prawdziwego powodu wydawało mu się niezbyt odpowiednie, więc starał się, aby to wszystko brzmiało jak najszczęśliwiej. — I wtedy spierdoliłem z bliźniakami do Szwecji. Tam jest super! Mamy gospodarstwo i w ogóle. Trochę bieda, ale najważniejsze, że są traktory. Nigdy nie jeździłaś? — zapytał, otwierając kolejnego Liptona. — Jeżeli kiedyś uda nam się stąd wydostać, to polecimy pegazem do Szwecji, pokażę ci wszystkie traktory! — Bardzo się ucieszył tą wizją, ale tak naprawdę wątpił, że Kazue też się to spodoba.
Wziął sobie paczkę jakichś owoców i mówił dalej jak nakręcony.
— Moim aktualnym planem na życie jest ukradnięcie jakiegoś traktora do obozu. Dobrze, że uciekłem z Budapesztu, bo inaczej nigdy nie odkryłbym swojej niesamowitej pasji — to brzmiało tak nie poważnie, że aż sam zaczął się śmiać. Chociaż teoretycznie to była prawda.
◇──◆──◇──◆
[480 słów: Gaspar otrzymuje 4 Punkty Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz