Gaspar opanował się dopiero gdy Kazue przyświeciła mu w twarz telefonem. To znaczy — próbował się opanować. Tak naprawdę to rozśmieszyło go jeszcze bardziej. Nie miał pojęcia, co gadała, ale z tonu głosu ocenił, że jest, delikatnie mówiąc, zdenerwowana. Z jakiegoś niewyjaśnialnego dla niego powodu wolał z nią nie zadzierać.
Wziął od niej telefon, który mu podała. Wiedział, że jeśli nie znajdzie żadnego wyjścia, zaczną się dla nich prawdziwe kłopoty. W pewnym stopniu miał nadzieję, że mu się to nie uda. Zostanie na noc w magazynie biedronki wydawało mu się bardzo ciekawe. Z drugiej strony, obawiał się, jak coś takiego mogłoby się dla niego skończyć. Lubił Kazue, ale spodziewał się, że przez tyle czasu zdążyłby mocno zdziałać jej na nerwy. A tego wolałby uniknąć.
Gdy usłyszał, jak dziewczyna bezskutecznie przywala w drzwi, znowu się zaśmiał. Na wszelki wypadek przyśpieszył kroku i dyskretnie ukrył się gdzieś między ogromnymi półkami. Gaspar nie mógł uwierzyć, że chyba się jej boi. Nie no, przecież nie mógł na to pozwolić!
Rozglądał się za czymkolwiek, co mogłoby pomóc im wyjść. Jednocześnie rozglądał się za tym dziwnym menelem, który wciąż ma jego portfel. Gasparowi zależało bardziej na portfelu niż jego zawartości. Bogaty i tak nie był, a do portfela zdążył się już przyzwyczaić. Twierdził, że ma z nim więź emocjonalną (podobnie jak z większością swoich starych, dawno zużytych rzeczy).
— Ale dupa! — Wykrzyknął tak, że jego donośny głos odbił się echem po chyba całym magazynie. Trochę go to przeraziło. Co, jeśli zaraz zlecą się jacyś pracownicy? — Wielka, potężna dupa! Tu nic nie ma!
Szybko zbrzydło mu szukanie żula i wyjścia z magazynu. Zamiast tego zaczął opróżniać różne skrzynki i pojemniki. Jakimś trafem akurat dotarł do działu z żywnością. Otworzył sobie paczkę chipsów paprykowych, które najbardziej lubił, i zabrał różne cukierki. Zapełnił nimi całą kieszeń.
— Zobacz, ile żarcia! — Ucieszył się Gaspar. Zupełnie tak, jakby cała reszta nie miała jakiegokolwiek znaczenia — Ja tam mógłbym tu zamieszkać. Chodź, Kazue! Jest mleczna czekolada!
W tamtej chwili wydawało mu się, że nie jest tak źle. Grunt że nie umrą z głodu. Chłopakowi nawet nie przyszło do głowy, że problemy są nieuniknione. Na pewno są tu jakieś problemy. Ktoś musi się zorientować, że okradają sklep, w dodatku w zamkniętym magazynie. Ale Gaspar żył wtedy w swojej własnej, pięknej rzeczywistości, w której coś takiego nie mogło mieć miejsca.
Na ziemię sprowadziła go dopiero Kazue. I to dosłownie. Przywaliła mu z taką siłą, że poleciał na jakąś mniejszą półkę. Upadł do tyłu razem z nią. Zawartość wszystkich pudełek wysypała się na podłogę. Na Gaspara zresztą też. Wywołało to spore zamieszanie. Przez jeden krótki moment Farkas zaczął myśleć logicznie — obawiał się, że ten wielki huk kogoś tu sprowadzi.
Leżał oszołomiony w całym tym bałaganie, patrząc żałośnie na Kazue.
— No co… ja tylko chciałem trochę pojeść…
Nie przejmował się specjalnie tym, jak żałośnie wyglądał. Po dłuższej chwili podniósł się. To wszystko wyglądało naprawdę tragicznie. Nie było szans, żeby to posprzątali.
Nagle usłyszeli jakieś kroki. To ewidentnie nie brzmiało jak menel.
— No, szacun, serio. Ale teraz jesteśmy w jeszcze większej dupie niż przedtem — powiedział szybko Gaspar.
Sytuacja prezentowała się tragicznie. Nawet Gaspar wiedział, że jeśli w najbliższym ułamku sekundy niczego nie wymyślą, skończą z policją.
◇──◆──◇──◆
[525 słów: Gaspar otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz