Po powrocie do obozu wszystko wydawało się lepsze. Gaspar cieszył się, że jego życie wróciło do normy. Wreszcie mógł normalnie zająć się szczurkami, bez obaw, że zaraz jakiś kretyn coś im zrobi. Jednak i tak musiał dobrze o nie dbać. Nie chciał, żeby dowiedziało się o nich zbyt dużo osób. Musiał przygotować im dobre miejsce, bo inaczej zaraz by je zgubił. Szczurki przywiązały się do Gaspara tak bardzo, że często trzymał je w kieszeniach.
Pewnego dnia postanowił polecieć pegazem do San Francisco. Potrzebował nowych nasion, a poza tym akurat strasznie się nudził. Obiecał sobie, że tym razem nie skończy się to tak tragicznie, jak z Kazue. Póki co miał dość wrażeń, a to rzadko się zdarza. Większość uwagi skupił na tym, żeby nie zrobić niczego głupiego. Miał tylko jeden cel. Kupić te przeklęte nasiona.
Na szczęście nic nie wskazywało na to, żeby miało wydarzyć się coś dziwnego. Gaspar wyszedł spokojnie ze sklepu, obładowany torbą z nasionami i nowymi roślinami. Kupił też zapas jedzenia dla szczurków. Wpadł na pomysł, żeby znaleźć im też klatkę, ale przypomniało mu się, że przecież go na to nie stać. Nigdy nie był bogaty. Trzeba przyznać, że od jakiegoś czasu jego rodzinę ciężko uznać za przeciętną. Wszystko zaczęło się od wypadku jego ojca. Stracili źródło dochodów. Dziadkom nie było łatwo utrzymać tylu wnuków.
Chłopak szedł w kierunku czekającego na niego pegaza, gdy nagle poczuł, że coś miękkiego łasi się do jego nogi. Natychmiast spojrzał, co to takiego. Kiedy zauważył, że to mały, słodki kotek, od razu się uśmiechnął. To znaczy — uśmiechnął się jeszcze bardziej, bo uśmiechał się już wcześniej. Dla niego mnóstwo niekoniecznie istotnych rzeczy było powodem do radości, ale koty zaliczały się do tych największych. Postawił torbę na ławce obok i przyjrzał się kociakowi. Wyglądał dość oryginalnie. Był brązowy, ale z dużymi, nieco ciemniejszymi łatami w niektórych miejscach. Gasparowi najbardziej spodobało się to, że jedna połowa pyszczka była jaśniejsza, a druga ciemniejsza. Jego całe futerko zdobiły centki. Połowa jednej przedniej łapki była całkowicie biała. Piętnastolatek nie wytrzymywał z zachwytu, wiedział, że na pewno chce zabrać go ze sobą. Kot sprawiał wrażenie biednego i niedożywionego. Farkas uznał, że najprawdopodobniej był porzucony. Cały był brudny i patrzył na nowego właściciela tak, jakby go o coś prosił. Gaspar nie zastanawiał się ani chwili dłużej. Wziął go na ręce.
— Chcesz pójść ze mną do obozu, co? — zapytał. Kot miauknął w odpowiedzi. — Tylko jak ja cię tam zabiorę… Zmieścisz się do plecaka?
Okazało się, że kilkumiesięczny kotek mieścił się tam idealnie. Gaspar zostawił mu możliwie dużo miejsca, żeby mógł swobodnie oddychać. Miał nadzieję, że podczas podróży nic złego się nie stanie.
Na szczęście po kilkunastu stresujących minutach kot zasnął, więc chłopak przestał się martwić, że wypadnie. No bo w końcu koty to koty, mógłby sobie nagle wyskoczyć z plecaka.
Gdy byli już na miejscu, był już późny wieczór. Gaspar uświadomił sobie, że trzymanie kota ze szczurami w jednym pomieszczeniu nie jest najlepszym pomysłem. Wcześniej jakoś na to nie wpadł. Skupił się na czymś innym. I wtedy do głowy przyszła mu kolejna myśl — przecież w magazynie Biedronki Kazue wspominała coś o tym, że bardzo lubi koty! Chłopak nie potrafił sobie przypomnieć, co dokładnie mówiła, ale był pewny, że coś o kotach. W ten sposób zdecydował, że da jej tego kota. Przecież i tak będzie mógł się z nim bawić. Najważniejsze, że nie będzie stwarzał aż takiego zagrożenia dla szczurów. Zresztą, i tak ukrywał już sporo zwierząt. Przez to nigdy nie miał porządku, wszystko wyglądało jak pobojowisko (chociaż trzeba przyznać, że wcale się tym nie przejmował).
I wtedy stało się coś dziwnego. Gaspar zaczął się bać. Rzadko kiedy w ogóle zauważał u siebie coś takiego. Zwykle był pewny siebie i załatwiał każdą sprawę, nawet tę najgłupszą. Więc dlaczego miał taki problem z tym, żeby po prostu dać jej kota?
Ostatecznie postanowił po prostu trochę zaczekać. Jeszcze przez jakieś półtorej godziny zajmował się kotem. Gdy uznał, że nadszedł odpowiedni moment, wziął go i ostrożnie ruszył w kierunku domku Aresa. Zaczął się bać, że jeśli nie zrobi tego w dyskretny sposób, to te dzieciaki dosłownie go zabiją, a tego wolałby uniknąć. Tak, pewnie właśnie tego się tak bał.
Gaspar nie miał kompletnie żadnego pomysłu. Uporczywie trzymał kota, który powoli zaczynał mieć tego dosyć. W końcu zdecydował się na pewien niezbyt mądry ruch — zaczął walić w okno.
◇──◆──◇──◆
[712 słowa: Gaspar otrzymuje 7 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz