piątek, 14 marca 2025

Od Kala CD Lynn — „Biały gołąb”

Poprzednie opowiadanie

Nakarmić gołębie, ta, dobre sobie. Kal nie jest na tyle naiwny, żeby w to uwierzyć (a przynajmniej on tak myśli, podczas gdy w rzeczywistości jest inaczej) i od razu zaczyna kreować w głowie teorię, czemu Lynn mogła się tutaj znaleźć. Po pierwsze: w zasięgu jego oczu nie ma żadnego worka z ziarnem (który równie dobrze może znajdować się w kieszeni kobiety, ale takiej możliwości Kal decyduje się nie rozważać), a po drugie: przecież wszędzie w Nowym Rzymie i w Obozie Jupiter porozstawiane są słodkie, poskręcane z drewna karmniki, pewnie dzieła dzieci Wulkana. Po co więc dodatkowo się wysilać i karmić ptaki gdzieś na uboczu, w środku lasu? Lynn zdecydowanie nie wygląda wygląda w jego oczach jak miła, siedząca na ławeczce w parku babcia, która z braku lepszego zajęcia rozsypuje dookoła siebie ziarna dla głodnych ptaków. Nie, o wiele bardziej wygląda jak morderczyni-gwałcicielka, która zapuszcza się w głąb lasów, żeby (jakimś cudem) dorwać swoje ofiary. Ubrana dziwacznie, wyglądająca jeszcze dziwniej, wzbudza pewne… podejrzenia, a Kal bardzo szybko uznaje ją za jakąś uciekinierkę z zakładu psychiatrycznego. Chłopiec mierzy kobietę lodowatym spojrzeniem, zimniejszym niż zalegający na ziemi śnieg, bada ją wzrokiem dokładnie, od stóp do głów. Oczywiście, że ocenia ludzi po wyglądzie, a to jest bardzo widocznie wypisane na jego twarzy, gdy zamiast odpowiedzieć, po prostu gapi się na bogom winną nieznajomą, która chyba rozważa szybką ucieczkę z tego miejsca. Wydawać by się mogło, że boi się Kala! Kala, który jedyne, co może jej zrobić, to poszczuć ją gołębiami (a to, jak powszechnie wiadomo, bardzo groźne i drapieżne stworzenia), a aktualnie i tak w zanadrzu ma tylko jednego. Do tego białego, a te znane są między dziećmi Wenus jako te najbardziej kapryśne i najtrudniejsze do kontroli.
Może zachowuje się trochę niemiło i zdecydowanie wykazuje się kompletnym brakiem szacunku do starszych od siebie osób, ale… tak naprawdę, on też właśnie rozważa dwa wyjścia z sytuacji: ucieczkę albo rzeczywiste poszczucie kobiety gołębiami (a właściwie to jednym), a potem… ucieczkę. Jest środek zimy, a oni są w środku lasu, nikt nie usłyszy jego krzyków, on nie posiada telefonu i w ogóle jest w całkowicie opłakanej sytuacji, w której, dodatkowo, czuje się zagrożony, bo wymyślił sobie jakąś historię o morderczyni. Gdzie podziała się jego półboska odwaga? Cóż, Kal jest w stanie przyznać (bardzo nieśmiało), że nigdy nie miał jej zbyt wiele, tak samo jak cierpliwości, więc zazwyczaj nawet nie próbuje “grać na zwłokę”, sztucznie przeciągając rozmowę i próbując zdekoncentrować potencjalnego przeciwnika.
Sam nie wie, czemu więc postępuje przeciwko sobie, czemu nie słucha instynktu, który krzyczy do niego: “uciekaj!”, który każe mu teraz, natychmiast, zostawić tę dziwną kobietę, prawie że zjawę, w tym przeklętym lesie i już nigdy tutaj nie przychodzić, szczególnie samemu.
“Uciekaj!”
— Kal — odpowiada wręcz opryskliwym tonem. — Wydaje mi się, że gołębie zdecydowanie bardziej wolą mnie. A nawet mi do głowy nie przyszło, żeby je nakarmić.
Nie ma najmniejszej pewności, czy droga, którą próbuje obrać, jest właściwa. Nagle zaczyna się stresować, może jednak implikowanie swojej wyższości nad nieznajomą niekoniecznie jest najlepszym pomysłem, jego nerwy napinają się, niemal strzelają w jego głowie. Zaciska dłonie w kieszeniach, próbuje wmawiać sobie, że wszystko jest w porządku i po prostu w odpowiednim momencie odwróci się i bez pożegnania odejdzie, próbując sprawiać wrażenie kompletnie spokojnego i wcale nie przerażonego chłopaka, który wcale nie myśli o wszystkich zbyt wiele i nie dopowiada sobie niepotrzebnych, niepotwierdzonych rzeczy do sytuacji. Jeśli Lynn za bardzo się do niego zbliży (w jego osobistej ocenie), to będzie mogła zasmakować niespodziewanie ostrych dziobów latających szczurów. Oczywiście, Kal nie mówi tego na głos. Z kilku powodów (chociaż głównie dlatego, że nie chce obrazić swoich potencjalnych sprzymierzeńców).
Ponownie, zamiast posłuchać rozsądku, postanawia dodać coś jeszcze do swojej wypowiedzi, nawet nie interesując się tym, czy Lynn ma zamiar mu na cokolwiek odpowiedzieć, a raczej (myśli pogardliwie) coś wyjąkać.
— Nie przeszkadzaj sobie — rzuca lekceważąco i odwraca się od kobiety prawie plecami, ale nie do końca, tak, że kątem oka nadal może ją obserwować, jeżeli Lynn zdecyduje się nagle zamiast worka z ziarnem wyciągnąć z kieszeni nóż. Albo jakąkolwiek broń, która pewnie byłaby jeszcze gorsza niż klasyczny nóż.
Kal, oczywiście, jest nieuzbrojony, bo jest głupi, głupi i jeszcze raz głupi, nie potrafi przewidywać przyszłości i do tego jest piekielnie nieodpowiedzialny. Nerwowo oblizuje spierzchnięte i suche wargi. Dlaczego jego życie musi być jakimś dziwnym pasmem niepowodzeń poznaczonym spotkaniami z dziwnymi ludźmi, którzy zazwyczaj zagrażają jego egzystencji w taki czy inny sposób?

 Lynn? 
─── 
 [727 słów: Kal otrzymuje 7 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz