czwartek, 20 marca 2025

Od Havu CD Judasa — „Take me to church"

Poprzednie opowiadanie

Małe zwierzątko poruszało się z zaciekawieniem po nieznajomej ręce; wtykało nosek pomiędzy pogniecione fałdy koszulki, obwąchiwało cudzą skórę i lizało interesujące je miejsca. Duże, czerwone oczy wyglądały przerażająco dla kogoś, kto nigdy nie miał styczności z tym gatunkiem. I dla kogoś, kto mieszkał w mieście, gdzie nie brakowało dzikich egzemplarzy, brudnych oraz roznoszących przeróżne choroby. Szczury od niepamiętnych czasów cieszyły się złą opinią wśród ludzi, bo to przecież od nich rozpoczynały się epidemie i to przez nie sanepid zamykał ulubione restauracje milenialsów. Nie wspominając o tym, że pewnego razu człowiek wpadł na pomysł, by to akurat na tych inteligentnych gryzoniach przeprowadzać badania, niszcząc ich układ odpornościowy lub wstrzykując środki potencjalnie niebezpieczne, żeby mieć później pewność, że nie zabije to randomowego starca.
Spięcie malujące się na twarzy mężczyzny było na tyle widoczne, że spostrzegłoby je nawet osoba słabowidząca; zaciśnięte zęby, powieki walczące z chęcią przymknięta oczu i zdrętwiałe ręce. Cała osoba Judasa wyglądała teraz niesamowicie zabawnie nie tylko przez fakt, że był dwadzieścia razy większy od małego, białego szczura, ale także dlatego, że z całych sił próbował ukryć swoje obrzydzenie oraz strach.
Drugi ze szczurów wciąż przesiadywał na ramieniu rudowłosego z widocznym zaciekawieniem, obserwując brata, który nie chciał zejść z obcej osoby. Wystraszony Judas cofnął się o krok, myśląc, że w ten, albo inny, sposób zmusi przerażające stworzenie do zejścia z jego rąk. Biały szczur jednak nie drgnął nawet o milimetr, uznając, że mężczyzna jest zbyt wygodny i zbyt fascynujący, aby wracać do swojego właściciela.
— Mogę ci go oddać? — zapytał, marszcząc czoło i kątem oka spoglądając na białe zwierzątko, wijące po jego ramionach.
Havu w pierwszej chwili chciał Judasa tak zostawić, na pastwę losu, by napawać się widokiem przerażonego mężczyzny, ale widząc narastające napięcie, postanowił uratować solenizanta i zabrać szczura — o imieniu Bongo, swoją drogą — do siebie. Małe żyjątko pognało do brata, wbijając nieostrożnie ostre pazurki w skórę właściciela.
— Obrzydliwe — prychnął, opadając na kanapę, z której bezczelnie wyciągnął go Havu.
— Możesz ich nie wyzywać? — Na twarzy rudowłosego pojawił się grymas, bo wyjątkowo nie cierpiał, gdy ktoś obrażał szczury.
Judas chciał coś powiedzieć, ale widząc mroczną aurę, tworzącą się nad głową niższego, zrezygnował i wyciągnął rękę po talerzyk z pączkiem. Ceramika był bardzo delikatna, a ręcznie malowane pieski, jamniczki, biegały dookoła naczynia.
— Rozumiem, że ci się to nie spodobało, więc postanowiłeś rzucić we mnie szczurem? — mruknął, zanim wgryzł się w słodkiego, karmelowego pączka. Nie spodziewał się, że słodycz dodatkowo został wypełniony waniliowym kremem, który chciał uciec bokiem, prosto na niczemu winną, koszulkę.
— Świat byłby lepszym miejscem, gdybyś czasem zamknął mordę.
— A może jednak podobało?
Havu ściągnął ze swojego ramienia szczura i wyciągnął rękę ze zwierzęciem w stronę Judasa. Wystraszony półbóg o mało co nie podskoczył z miękkiej kanapy, dbając tylko o to, by nie opuścić pączka, którego tak bardzo chciał zjeść.
— Weź to! — Spróbował się odsunąć, ale sofa, na której siedział, nie była za duża i jedyne co mógł zrobić, to skulić się niczym ranne zwierzę i wołać o pomoc. — Już nigdy nic nie powiem.
Prychnął śmiechem, czy to z rozbawienia, czy z zażenowania, bo jeszcze nie widział, żeby Judas był szczerze czymkolwiek tak przerażony. Zazwyczaj na twarzy wyższego mężczyzny dostrzegał poirytowanie, którego o dziwo teraz nie dopatrzył się w żadnej zmarszczce czy też w samym spojrzeniu
— Myślisz, że on cię zje? — Usiadł obok, dalej z białymi szczurami, które nie chciały zejść z właściciela. — Ile ty masz lat?
— Mam urodziny, nie możesz mnie obrażać — Nie odsunął się, chyba zbyt zaabsorbowany faktem, że Havu znowu siedzi obok i może delikatnie dotykać jego kolana swoim. — Takie są zasady.
— Ja nie mam zasad.
Białe zwierzątko pisnęło, jakby chciało poprzeć swojego właściciela, a drugie skoczyło na oparcie kanapy i pognało w stronę Judasa. Mężczyzna nawet nie zauważył, że coś zaczyna obwąchiwać jego jasne włosy, a później odsłonięty kark.
— Mogę tutaj zostać?
— Gdzie? Na kanapie?
Domyślił się, o co pyta Judas, nie był przecież idiotą ani szesnastolatkiem, który wszystkie znaki odbiera specjalne na opak.
— Jest późno i mamy wtorek, i…
Westchnął, czując narastające napięcie w piersi.
— Dzisiaj będę miły — zaczął, chociaż niepewność wciąż nie potrafiła go opuścić, czy to przez natrętny wzrok Judasa, czy to przez wałęsające się wszędzie szczury; powodem mógł być też fakt, że zaprosił mężczyznę tutaj z własnej woli i zgodził się — nie bezpośrednio — na coś tak głupiego, jak durny pocałunek. — Możesz sobie wybrać kanapę albo łóżko, ale byłoby fajnie, gdybyś wybrał kanapę.
 
Przez pół godziny nie potrafił wytłumaczyć przyjaciółce, dlaczego nocuje w swoim mieszkaniu jakiegoś faceta, któremu wspólnie wybierali prezent. Mia oczekiwała wytłumaczeń, trochę zmartwiona tym, co robił Havu, ale ten zwinnie uciekał od tematu, próbując znaleźć inny do rozmów. Kobieta o mało co nie rzuciła telefonem (iphone, swoją drogą, byłby to dosyć drogi rzut), kiedy rudowłosy zaczął nawijać o swoich szczurach i o tym, że skończyły mu się ich ulubione owoce.
— Chciałam tylko powiedzieć, że nie masz piętnastu lat — niemal syczała do słuchawki, gdy jej rozmówca nie próbował odpowiadać na żadne z pytań, które zadawała. — I jak coś odpierdolisz…
— Jezu, zagram ci tę Lane del Rey, możemy skończyć już ten temat? — burknął, spoglądając w stronę drzwi łazienkowych. Zamknął się w tym pomieszczeniu specjalnie, by Judas przypadkiem nie podsłuchał tej wymiany zdań.
— Okej, dobrze, nieważne. — Poddała się, bo nie miała żadnej mocy, która wyciągnęłaby od niego cokolwiek. — Mam nadzieję, że wiesz, jak bardzo nienawidzę mężczyzn.
— Oho, widzisz, a ja lubię.
— Dlatego jesteś taki nieznośny.
— Pocałuj mnie w dupę.
Przedrzeźniał się z nią jeszcze chwilę, dopóki Judas, o którym Havu zdążył zapomnieć, nie zapukał do drzwi łazienkowych. Wystraszony podskoczył, potykając się o róg łazienkowego dywanika i przewrócił, wpadając prosto do wanny. Mia słyszała już tylko jęki, stuknięcia oraz inne niezidentyfikowane dźwięki.
Rudowłosy rozłączył się, napisał przyjaciółce, że miał mały wypadek i próbował się podnieść.
— Co ty robisz?
Judas otworzył drzwi i pierwsze, co zobaczył, to żałośnie leżącego w wannie Havu. W ubraniach, poobijanego, bo upadek nie należał do najprzyjemniejszych i z telefonem rzuconym gdzieś obok.
— Nie nauczyli cię, że najpierw się puka? — Machnął ręką, chcąc odgonić mężczyznę, ale nawet tego nie mógł poprawnie zrobić. Skrzywił się i przeciągle westchnął. — Jak już tu jesteś, to się na coś przydaj i mi pomóż.
Duża ręka od razu skierowała się w jego stronę i dopiero teraz, po takim czasie, zwrócił uwagę na to, jak wielkie dłonie ma; długie palce zacisnęły się wokół jego nadgarstków tak zwinnie, jakby tego potrzebowały do życia. Może właśnie tak było?
Wyrwał się z ucisku od razu, jak tylko poczuł stabilny grunt pod nogami, reagując oczywiście trochę zbyt agresywnie, jak na sytuację, w której nic mu nie groziło. Zlustrował wzrokiem wyższego mężczyznę, ale gdy tylko spotykali się spojrzeniami i mógł zaglądnąć w te znienawidzone, niebieskie oczy, poczuł gorąc rozlewający się po ciele, szczególnie palący w uszy i policzki.
— Szczurów się boisz, że do mnie przybiegłeś? — zagaił, chcąc odwrócić uwagę od zaistniałej sytuacji. Wyminął Judasa w drzwi, nie patrząc na niego, jak jakaś zawstydzona panienka. — Wyjdziesz ze mną na papierosa?
Miał nadzieję, że chociaż ta propozycja nie brzmiała tak, jakby był ciągle zły; nawet jeśli co chwilę marszczył czoło i się grymasił, to nie wynikało to z niczego innego, jak z tego, że był cholernie głupi i nie potrafił inaczej prezentować niektórych swoich emocji.
Nie potrafił też zaoferować nic więcej, niż swoje własne szlugi, bo wcześniej to on podkradał je od Judasa. I nie potrafił też nic powiedzieć, kiedy stali na małym balkonie, patrząc na zmierzchające słońce oraz ludzi, których o każdej porze było od groma na ulicach.

 kto jest większym pedałem?
───
 [1224 słowa: Havu otrzymuje 12 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz