Zawartość listu:
„Widzieliście, że centaury też mogą być homofobiczne? No, to teraz wiecie. Większość z nich jest naprawdę chillowa, ale Pávlos to ten gorszy przypadek dzikiej natury. Pávlos ma córkę, a córka Pávlosa ma dziewczynę, też centaurydę.
Normalnie zaproponowałbym wysłanie mu kilku koni i powinno być po sprawie (a przynajmniej tak twierdzi Zeus), ale nie wiem, czy nie uzna tego za obraźliwe. Dlatego poszukuję kogoś z dużą cierpliwością, kto jest gotowy wytłumaczyć panu końskiemu móżdżkowi, że każda miłość jest piękna. Do listu załączam dwa kaski i zestaw ochraniaczy, tak na wszelki wypadek..~ Ganimedes”.
– Więc… to tutaj?
Philip spojrzała na Wandę, która zakładała właśnie kask.
– Jeśli ufamy adresowi pod moim kaskiem to tak. Poza tym, ktoś tu wygląda na niezadowolonego, że wątpisz w jego orientację w terenie.
Juan parsknął, kopiąc kopytem w ziemię.
Obie dziewczyny kolejno zaczęły zakładać ochraniacze na nogi i ręce. Nie zapominając o pegazie.
– Gotowa? – Philip spytała Wandy.
Dziewczyna wskoczyła na grzbiet pegaza, trzymając się talii swojej dziewczyny.
– Ruszajmy!
Koń wyrwał do galopu. Dziewczyny dziękowały bogu, że wzięły ze sobą kurtki. Chłód szczypał ich policzki.
Nigdy żadna z nich nie miała doczynienia z centaurami. Wiedziały, że są nerwowe, jak prawdziwe konie, choć dało się z nimi dogadać, w porównaniu z pegazami (nie mówcie o tym Juanowi, błagam).
– Więc, kogo szukamy? – Polka zaczęła się rozglądać po okolicy. Oprócz boru drzew, różnych wielkości, nie widziała nikogo, podobnego do konia.
– Aleka i Sinara.
– Wiesz.. może jak wyglądają? Lub gdzie szukać? – Wanda rozglądała się wokół, przyglądając się wszystkiemu. Trawie, mając nadzieję, że odnajdzie ślady kopyt, drzewom, modląc się w duchu, że gdzieś tam za tymi sosnami i świerkami wyczekują, na pomoc.
– Będą przy jeziorze. W tym parku jest tylko jedno, więc na pewno znajdziemy. Oprócz tego i imion nie wiem. No i oczywiście sytuacji. Bardzo się denerwujesz?
Na ostatnie zdanie Wanda wzdrygnęła. Wzięła od buzi paznokcie, które obgryzała. Córka Arcus specyficznie się na nią spojrzała. Robiła tak, gdy była naprawdę zdenerwowana.
– Nie, no co ty. Poradzimy sobie!
Kłamstwo.
Wanda pamiętała jak jej rodzina zareagowała na to, że może nie tylko chłopacy się jej podobają. To nie był przypadek, że wzięła udział w tej misji. Chce zapewnić innym bezpieczeństwo i wyrozumiałość wśród rodziny, takiej, jakiej ona nie miała.
– Damy razem radę. Tyle nam stoi na przeszkodzie, zupełnie inni rodzice, inne obozy, a nawet mur, który teraz zablokowany labirynt, a jesteśmy razem. Nie poddamy się, racja?
Na piegowatej twarzy Polki pojawił się delikatny uśmiech.
– Może i masz racje… Ej, patrz! To chyba one!
Wyższa centaurka tuptała kopytem zniecierpliwiona. Słysząc prychnięcie karego pegaza, od razu się omcknęła. Pomachała dziewczynom, dając znać by podjechały bliżej.
– Jesteście! – Zza krzewów wyskoczyła druga. Jej cętkowana maść wpadała od razu w oko, zresztą, jak dziura między zębami, która dodawała jej uroku.
– Sinara, spokojnie – Aleka poklepała ją po ramieniu. – Jesteście Wanda i Philip, mam racje?
Dziewczyny przytaknęły.
– I jesteśmy tu, by wam pomóc! – córka Aresa zeskoczyła z grzbietu Juana, prostując nogi.
– Może.. powiecie coś trochę o sobie? – Sinara zaproponowała. – Myślę, że na pewno chcecie trochę odpocząć. Znamy cudowne miejsce.
***
– Czyli nie dość, że macie boskich rodziców, którzy są przeciwnościami, to jeszcze jesteście z wrogich obozów? — Aleka, zadała pytanie w kierunku dziewczyn, poprawiając koc na którym aktualnie wszystkie siedziały.
– Tak, teraz niestety jesteśmy rozłączone. Póki nikt nie zabije sfinksa.
Nastała cisza. Sinara zjadła ostatnie ciasteczko.
Znajdowały się odrobinę dalej od stada Aleki. Pagórek, z którego było widać calutką panoramę parku. Drzewa tańczyły na wietrze, a ich delikatnie płatki wiosennych kwiatków przyozdobiały miejscówkę.
– Wiecie co zrobicie? Pogadacie z nim czy..?
Philip i Wanda spojrzały na siebie porozumiewawczo. Właśnie. Co one teraz zrobią? Pamiętały co wydarzyło się dokładniej rok temu. Niespodziewany ślub i wyznanie miłości. Zwykła rozmowa nie starczy, tutaj trzeba znowu zrobić coś więcej.
Francuzka ewidentnie myślała to samo.
– Mamy pomysł – nagle się zerwała. – Powiedz nam trochę o nim.
– Uwielbia grać w paintballa, ale nie jest w tym najlepszy. Ma słabą koordynacje. Jeśli chcecie, teraz macie szansę. Właśnie tam jest.
– O! Zapomniałaś?! – Sinara szturchnęła ponownie Aleke. – Teraz jest pora paintballa! Będzie grał ze swoją drużyną! Są całkiem nieźli, nielicząc go – zaśmiała się, zupełnie zapominając, że właśnie nabija się z ojca swojej dziewczyny.
Nim się ujrzały, dwie heroski były już w drodzę.
– Więc? – Wanda zerknęła na Philip.
– Robimy szopkę. Jak rok temu. Zagramy z nimi w paintballa i tam zrobimy widowisko. Wzruszy się na sam widok i zmieni zdanie. Jest. Porozmawiaj z nim.
Polka wzięła głęboki oddech. Zacisnęła pięści, podchodząc do człowiekopodobnego.
– Czy mamy zaszczyt zagrać z wami w paintballa? Od zawsze byłyśmy fankami tego sportu, ja i moja… – dopiero po fakcie się zorientowała, że to może nienajlepszy pomysł, by uświadamiać kim była dla niej Philip.
♡
[669 słów: Wanda otrzymuje 6+20 PD]
To rzeczywiście nienajlepszy pomysł, by zdradzać, jaka wyjątkowa więź łączy tę dwójkę. Rozmowy o uczuciach muszą zresztą poczekać, ponieważ nadeszła pora, by chwycić broń w dłonie i wykazać się swoimi umiejętnościami. W paintballowej wojnie i miłości wszystkie chwyty dozwolone.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz