TW: missgendering, dysforia
Lekcja hiszpańskiego wyjątkowo była dla nich torturą, co chwilę czuli na sobie wzrok kilkoro uczniów, szczególnie tej jednej dziewczyny, z którą ostatniej nocy mieli dość… nietypową interakcję.
Ashley, bo tak miała na imię, wwiercała w nich swoje brązowe oczy, co jakiś czas wskazując po migowemu na kartkę, która leżała na ławce Quinn. Zniecierpliwiona westchnęła zirytowana, odwracając się w stronę tablicy, gdy nauczycielka ją upomniała. Półboże miało natomiast ochotę zapaść się pod ziemię, to nie miało prawa się zdarzyć, nie ważne, jak Quinn ciągnęło do jakiegokolwiek kontaktu fizycznego, jak bardzo potrzebowali bliskości drugiej osoby. Po prostu… nie.
Czuli się jak najgorsze bydle, zwierzę, które nie potrafiło powstrzymać swoich żądzy.
Z dzwonkiem wyszli z klasy szybciej niż zwykle. Stłumiony szum rozmów innych uczniów wypełniał korytarz, ale dla nich wszystko brzmiało jak odległy, niezrozumiały bełkot. Ich kroki odbijały się głuchym echem, gdy skręcili w boczne przejście prowadzące do starej, rzadko uczęszczanej klatki schodowej. Potrzebowali chwili ciszy, spokoju. Chwili, żeby przetrawić to wszystko.
Odetchnęli głęboko, siadając pod ścianą. Sięgnęli do plecaka po butelkę wody, jednakże w oczy rzucił im się liścik.
Tam, gdzie ostatnio. Musimy porozmawiać.
~ A
Przełknęli ślinę, próbując uspokoić biegające po głowie myśli.
Mają przejebane.
Całą drogę do miejsca, gdzie ostatnio przelizali się z Ashley, nie potrafili się uspokoić. Jak na złość, ich serce zaczęło bić jeszcze mocniej, gdy dostrzegli ją siedzącą na murku. Wyglądała na zupełnie wyluzowaną, jakby to, co się stało, nie miało dla niej większego znaczenia. A może była po prostu lepsza w ukrywaniu emocji?
Nie pozwolili Ashley dojść do słowa, to oni w pierwszej kolejności otworzyli paszczę, wyrzucając z gardła salwę przeprosin i błagań o wybaczenie.
— A było ci źle ostatnio? — mruknęła, przerywając im i zmuszając, żeby przysunęli się bliżej.
Pokiwali przecząco głową.
Ciepły oddech sprawił, że całe ciało napięło się odruchowo, a serce uderzyło szybciej. Nie odpowiedziała – po prostu przesunęła się bliżej, jej dłoń odnalazła krawędź koszulki Quinn, palce zahaczyły o skórę na biodrze.
Quinn nie wiedziało jak zareagować, po prostu stało z dłońmi zarzuconymi na ramiona dziewczyny; jej brązowe ślepia w półmroku przypominały im inne, dobrze znajome...
Ashley westchnęła zirytowana, przyciągając ich bliżej siebie w wiadomym celu.
Tym razem nie było delikatności. Był ogień. Wargi zderzyły się z siłą, z desperacją, jakby oboje nie mieli czasu na subtelności. Całowała tak, jakby Quinn było czymś, czego potrzebowała – i Quinn, do diabła, chciało tym czymś być, chociaż ten jeden raz w swoim jebanym życiu.
Ich oddechy mieszały się ze sobą w gorącym, dusznym powietrzu. Quinn zacisnęło palce na jej szyi, drugą ręką wsuwając w jej włosy, ciągnąc lekko, aż z jej ust wyrwało się ciche westchnienie. Było w tym coś, co kompletnie wytrącało je z równowagi – to, jak łatwo się poddawała, a jednocześnie jak bezczelnie sięgała po więcej. Dłoń dziewczyny przesunęła się wyżej, wsuwając pod materiał, paznokcie delikatnie drapały skórę na plecach Quinn. Czuło, jak mięśnie napinają się pod jej dotykiem, jak każda komórka ciała reaguje na nią instynktownie. Czuło się żywe – bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.
– Ash… — zakwilił, łapiąc się desperacko rąbka czerwonej koszulki niczym tonący brzytwy. Ledwie przytomne odsunęło się, łapiąc oddech; czuli się jak po jakimś maratonie, opierając głowę na jej ramieniu, dysząc.
Powoli, powolutku wracali do zmysłów, dopiero teraz zaczęło do nich docierać to, co się stało. Biorąc głęboki wdech, skrzywili się na słodki, kwiatowy zapach perfum a długie loki łaskotały ich nos.
— Powinnaś zacząć inaczej się ubierać, wiesz? — zamruczała, delikatnie całując ich szyję. — Znajdziemy ci też ładniejsze perfumy, chyba zauważyłaś, jak innych te twoje wykręcają…
Jej dłoń znowu zawędrowała pod koszulkę półbożyszcza, wodząc po plecach, kreśląc bliżej nieokreślone wzory.
Powinnaś.
Zauważyłaś.
Na dźwięk tych słów robiło im się niedobrze, przecież wszyscy wiedzieli, że używają wszystkich zaimków, że nienawidzą bycia traktowanym jak kobieta… przełknęli ślinę. Żołądek Quinn wywrócili się na lewą stronę, robiąc jeszcze paręnaście jebanych piruetów, gdy dotarło do nich, że wyobraźnia płatała im figle.
Nie było Ash Austen.
Zamiast jeno była Ashley, której nazwiska nawet nie potrafił sobie do cholery przypomnieć.
Obraz, który utworzyli w swojej głowie, rozwalił się na miliony kawałeczków, raniąc ich prosto w serce.
───
[664 słowa: Quinn otrzymuje 6 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz