Wczesna wiosna to upragniony czas, kiedy nareszcie nauczyciele dają na luz, a przynajmniej osobom, które uczą się systematycznie (i za pomocą magicznych napojów, acz to nieistotny szczegół) i nie grozi im kibel w tej samej klasie. Violet była jedną z takich osób, więc zdecydowanie zwolniło jej się kilka dobrych chwil w ciągu dnia, a co za tym szło - pojawienie się nudy. Nagle owa nuda zostaje inspiracją do zrobienia rzeczy, które przekładało się z powodu innych, bardziej wciągających zajęć. Jakich rzeczy? Choćby posprzątanie zapuszczonego przez zimę ganku domku Hekate? Chociaż… po co? Lepiej wziąć książkę o ziołach i ich magicznych właściwościach, usiąść na tym samym zasyfionym ganku (prędzej czy później Rosalie się tym zajmie) oraz wciągnąć się w naukową lekturę, która kto wie, może kiedyś uratuje komuś życie podczas heroicznej misji półboga, na której jeszcze nie była, choć chciałaby się dobrze przygotować?
Jednak tym razem Violet nie potrafiła się skupić. Czuła na sobie jakiś ślad pochodzący z zewnątrz. Nie pozwalał jej wczytać się w literki, których rozszyfrowanie tak czy siak wymagało większego wysiłku dla dyslektyka z kategorii półboskiego Greka. Kiedy podniosła wzrok zauważyła dzieciaka, prawdopodobnie od Demeter, stojącego jak słup na Biegunie Północnym i gapiącego się nieprzytomnie bez żadnego wyrazu. Zignorowała go, myśląc, że może akurat przypadkiem złapali się wzrokiem, lecz owe dręczące uczucie nie minęło. Podnosząc wzrok ponownie, odkryła, że chłopak szedł w jej kierunku.
— Stawiacie karty tarota? — Oto pytanie, które zbiło ją z tropu. Nie, żeby od razu była negatywnie nastawiona do kogoś znajomego (no dobrze, poza Lairą, ale tu wyprzedziła ją wiedźmia intuicja), ale brzmiało ono dość dziwnie, kiedy było skierowane dosłownie do córki bogini magii.
— Owszem, to jedna z… powiedzmy, naszych usług — odpowiedziała z uśmiechem. Właściwie to mogła kontynuować, aczkolwiek wychodziła z założenia, iż po prostu odpowiedziała na zadane pytanie.
— Bo… chyba zainteresowany — Młodzieniaszek zająknął się. — byłbym zainteresowany.
Violet wstała z krzesła i gestem dłoni pokazała mu drzwi. Otworzyła je i zaprosiła bruneta do środka.
— Rozgość się na kanapie. Za chwilę wyciągnę swoją talie. Swoją drogą, czy dzieci Demeter nie potrafią same sobie wywróżyć poprzez rośliny? Zawsze byłam ciekawa, jak to działa.
Chłopiec milczał, jak grób. Pewnie się speszył, ale córka Hekate domyśliła się, iż młody ma jakieś powody, że przyszedł akurat do niej. W międzyczasie czarownica usiadła naprzeciw niemu dzierżąc talie kart z uroczym motywem króliczków. — Rozumiem i nie dziwię się. Często, kiedy wróżę coś dla siebie, korzystam w dwóch metod jednocześnie. Dodaje mi to pewności, że dobrze zinterpretowałam wróżbę. Przykładowo mam talie kart tarota, ale lada chwila wyciągam wahadełko, aby potwierdzić to i owo. Ale mniejsza o to. Zacznijmy od podstawowego pytania. Jak masz na imię?
— T-Terry — Brunecik znów się zająkał, pokazując zdenerwowanie. Sprawiał wrażenie, że przyszedł tu z kwestią życia i śmierci.
— Dobrze, Terry — powiedziała spokojnie, oczyszczając karty strużką światła wydobywającego się z jej dłoni. — Weź głęboki wdech i wydech. Wyrzuć z siebie wszystkie emocje, jakie się w tobie gromadzą. Negatywna energia tym bardziej zwiększa ryzyko nieprzychylnej wróżby, zatem, że tak powiem, oczyść myśli. Jak to zrobisz opowiedz mi, co byś chciał wiedzieć.
Terry?
───
[500 słów: Violet otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz