ZIMA
Nagła zmiana tematu, a nawet sam fakt, że Kal w końcu się odezwał, znacznie zbił ją z tropu. Zamrugała kilkakrotnie, słuchając jego wywodu o bitej śmietanie. Znała go już na tyle długo, że mogła zobaczyć, jak bardzo był zestresowany. Nie skomentowała zmiany sytuacji, postanawiając brnąć w jego rozmowę.
— Bita śmietana jest dobra, ale podziękuję, bo raczej nie powinno się jej jeść za dużo — powiedziała i wzruszyła ramionami, dziobiąc widelczykiem w biednym kawałku ciasta. — Mnie by już zemdliło, gdybym zjadła obie porcje — dodała.
To wszystko zdecydowanie nie był dobry pomysł.
Mogła dać mu spokój i pozwolić spędzać urodziny tak, jak chciał - czyli ich nie obchodzić, ale to po prostu nie leżało w jej naturze. Nie chciała pozwolić, żeby potraktował to jako zwykły dzień, a ostatecznie okazało się to jednym wielkim dramatem. Poczucie winy zżerało ją od środka, kąsając z każdej strony i ani na chwilę nie dając jej spokoju. Skupiła się na swojej herbacie, po czym cicho odchrząknęła.
— Lubię cynamon w herbacie, albo w ogóle jeśli jest korzenna. W zimie są bardzo rozgrzewające. Od mojego pierwszego roku w obozie niemal całą zimę przeżywam dzięki herbacie z imbirem i cytryną, pomaga nawet kiedy już nie czuję palców z zimna — powiedziała, opuszką palca sunąc po górnej krawędzi filiżanki, na której została odrobina jej błyszczyka.
Wytarła palec w serwetkę, przelotnie zerkając na Kala, który z całych sił wpatrywał się w swój talerzyk. Eli rzadko milczała, ale czasami nawet jej brakowało odpowiednich słów, czy nawet jakichkolwiek słów. Nie czuła się z tym najlepiej, ale nie potrafiła wymyślić czegokolwiek, co rozluźniłoby atmosferę. Chłopak siedzący po drugiej stronie stolika wyglądał jakby albo miał wstać i wyjść z kawiarni, albo się popłakać. Nic pomiędzy.
— Wybacz, może to nie był najlepszy pomysł, żebyśmy tu przyszli. Mogliśmy zostać w obozie i nie wiem, pogadać, porobić coś fajnego. Nie pomyślałam — powiedziała, zanim zdążyła się powstrzymać i założyła włosy za uszy, błądząc wzrokiem gdzieś nad jego głową.
Nie potrafiła znieść ciężkiej ciszy, która pomiędzy nimi zawisła, poza tym wolała od razu wyjaśniać wszystko, co później mogło stać się zalążkiem konfliktu. Nie zawsze przynosiło to oczekiwany skutek i bała się, że niepotrzebnie się odzywała, ale w tej chwili już nie bardzo panowała nad tym, co mówiła. Miała wrażenie, że z minuty na minutę jest coraz gorzej.
Powrót do obozu był najlepszym rozwiązaniem, jakie mogła wymyślić, a Kal pomimo wszystko zdawał się ją popierać. Dopiła herbatę, zapłaciła za zamówienie i w ciszy ulotnili się z kawiarnii. Zaciągnęła go do swojego baraku, który o tej porze dnia był niemal pusty. Nie miała zamiaru zostawić go samego w takim stanie. Spacer w drodze powrotnej i mroźne powietrze najwyraźniej nie za bardzo mu pomogły. Znacznie zmarzła, więc po zdjęciu płaszcza naciągnęła na siebie gruby sweter. Potem wzięła głęboki oddech i odwróciła się z powrotem do chłopaka.
— Co się stało? Jeżeli to przez to, że cię wyciągnęłam, to przepraszam, Kal. Myślałam, że to dobry pomysł — powiedziała, próbując nawiązać z nim kontakt wzrokowy, ale spojrzenie Kala jakoś nie chciało zatrzymać się na jej twarzy.
Spotkała się z milczeniem. Westchnęła, siadając obok niego na łóżku.
— Chciałabym ci pomóc, ale jeśli nie chcesz rozmawiać, to dam ci spokój, tylko mi powiedz — dodała, bawiąc się cienką, złotą obrączką, którą nosiła na palcu prawej dłoni.
Nie chciała na niego bardziej naciskać, i tak wyglądał, jakby znajdował się na skraju. Nie miała pojęcia, jak sobie z tym poradzić.
Kal?
───
[554 słowa: Elianne otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz