Zawartość listu:
„Potrzebujemy kogoś, kto przetestuje naszą najnowszą terapeutkę w Dialogu Serca. Musimy mieć pewność, że poradzi sobie nawet w najbardziej beznadziejnej sytuacji. Kto sprawdzi się w tym lepiej niż półbóg? Terapia umówiona jest na przyszłą środę, o 12, reszta danych na odwrocie.
Aha, jest tylko jedna sprawa. Test zakłada terapię dla par. I lepiej dla was, żeby terapeutka nie zorientowała się, że jednak nie jesteście parą. Nie martwcie się na zapas, przecież was nie rozszarpie, jeśli pozna prawdę. Mówię tylko tak na wszelki wypadek”.
– Cóż, wiem już, jak się poznaliście i jaką macie historię.. jednak co jest problemem? – zapytała dwóch półbogów, ponownie powoli stukając długopisem w swój notesik. Alma z każdą chwilą zastanawiała się coraz bardziej, czy nie zacznie plątać się w swoich własnych tłumaczeniach (a wyglądało na to, że na Vex nie może liczyć, jeśli by się potknęła), przez co była zmuszona bardziej zastanawiać się nad tym, co ma powiedzieć. Powoli zamknęła oczy i wzięła głęboki wdech, przygotowując się do brnięcia w tą historyjkę, o której nie sądziła, że będzie musiała wymyśleć tyle detali, choć miała nadzieję, że dla harpii wyglądało to tak, jakby było jej bardzo trudno mówić o tak stresującej jej sytuacji, związanej z ich związkiem. Szczególnie, że przed chwilą zachowywała się jak napuszony gołąb zapatrzony w kawałek chleba.
– Alma od jakiegoś czasu mnie ignoruje, spędzamy ze sobą mniej i mniej czasu. – bąknęło nagle Vex, ku niemałemu zaskoczeniu legatariuszki. Gwałtownie otworzyła oczy, spoglądając na siedzącągo obok. Zatrzepotała kilkukrotnie rzęsami, swoim szokiem zwracając na siebie uwagę. Myślała, że większość będzie musiała robić sama.. ale ma więcej czasu na zastanowienie się. Znaczy - tak myślała, dopóki harpia nie wymruczała czegoś pod nosem i pokiwała kilkukrotnie głową. Uniosła głowę, oczami spoglądając raz to na Almę, raz na Vex, oczekując kontynuacji. Najwyraźniej to nie było wystarczająco, nie, jakby spodziewali się, że powieszą jedno zdanie i wszystko będzie super. – Wydaje mi się, że to przez to, że za bardzo zwraca uwagę na swój telefon. – dodało Vex, nagle spinając się i wymownie spoglądając na długowłosą.
– M-może i tak jest, ale to ono mnie zdradza! – ryknęła głośno, na co i harpia, i Vex, podskoczyli w miejscu. Schowała twarz w dłoniach i włosach, garbiąc się i ściskając mocniej małą, wypchaną po brzegi torbę. Sama nie wierzyła, że to mówi, nigdy nie widziała sobie w takiej sytuacji.. równie rzadko kiedy wybucha takim łkaniem, nie miała tego nigdy w zwyczaju, zresztą, nie pamięta, kiedy ostatnio płakała, nie, jakby teraz to robiła.
– Rozumiem, że może wywoływać to w tobie duże emocje, jednak, jesteś tego pewna? Czy mogłabyś nam o tym opowiedzieć? – wtrąciła się harpia, z głosem, jakby chciała nazwać Almę biedactwem i zaczęła głaskać ją po głowie. Nie chciała sobie tego wyobrazić, również nie potrafiła i wątpiła, że harpia by się tak zachowała. Konkretniej, taką miała nadzieję. Czuła na sobie wzrok ich obu, jednak nie zamierzała nawet ukraść spojrzenie na kogokolwiek z nich.
– Widziałam, jak się obściskuje z jakąś rudą żmiją! – oskarżyła Vex, jednak.. wiedziała, że to wymyślona historia, a mimo tego, kiedy tylko myślała o tym, że Vex mogłoby być bliżej z kimś innym, niż ona, miała wrażenie, że przechodzi przez te same uczucia i emocje, co jej wymyślona osobowość. Zazgrzytała zębami, krzywiąc się na swoje własne myśli. Cokolwiek, co wpadało jej na myśl, było okropne. Czy to wybicie zębów tej fikcyjnej, rudej żmii, czy wykrzywienie nosa kolorowowłosejmu legioniście, nie były to rzeczy, o których chciała myśleć, ani takie, o których by kiedykolwiek myślała. Jasne, większość ludzi była albo debilami albo dziwakiem, ale nigdy nie myślałaby, żeby komuś coś takiego zrobić!
– Mhm… czyli nie mogę mieć przyjaciół? – prychnęło niechętnie Vex, wyrywając wnuczkę Wenus z zamyślenia. Alma skierowała swój wzrok na swoje uda, zaciskając je mocniej niż wcześniej. W tym momencie, nie chciała podnosić głowy. Nie chciała patrzeć na Vex, mimo tego, że była to jedynie głupia historyjka, głupie myśli i głupia Alma. Przygryzła swoją wargę, ignorując ledwie wyczuwalny smak krwi.
– J- to- wiem, co widziałam. To na pewno było coś więcej. – wydukała przez zęby, unosząc lekko głowę, aby móc spojrzeć na zakłopotaną terapeutkę, jednak żeby jej włosy zasłaniały jej widok na Vex. Widziała jejgo ciemne włosy, ale przynajmniej nie jejgo twarz.
– Zakładam, że, w takim razie, było to nieporozumienie, tak? – wyszczerzyła zęby harpia, spoglądając na szybko mrugające oczy legatariuszki. Powieka długowłosej lekko zadrżała, po czym odwróciła od niej wzrok. Kątem oka zauważyła, że terapeutka uniosła brew, jakby oczekiwała więcej, ale szesnastolatka nie wiedziała, co ma powiedzieć. Chwilę próbowała się wysłowić, jąkając się co kilka liter, zmieniając zdanie w środku słowa, nie wiedząc czy w ogóle ma coś jeszcze mówić.
– Uhm… Vex miało rację. – przyznała przed kobietą, podnosząc głowę do góry i spoglądając na starszągo z nich. Kąciki jej ust uniosły się do góry, nie wystarczająco, aby nazwać to uśmiechem, ale było do tego dość blisko. Vex jedynie zmrużyło oczy. Wzięła głęboki wdech. – Po prostu, potrzebowałam to usłyszeć w otoczeniu kogoś innego, niż my sami. – podsumowała, spoglądając na, dość zdziwioną, jednak raczej zadowoloną harpię. – Bardzo dziękuję za pomoc z naszymi problemami. Polecę panią przyjaciołom, jeśli będą mieli podobne problemy. – podziękowała, kiwając głową i szybko podnosząc się na obie nogi. Spojrzała na zakłopotane dziecko Marsa, które ze zmarszczonymi brwiami raz spoglądało na Almę, raz na wyszczerzoną terapeutkę, po czym ruszyło do wyjścia, zaraz za pośpiesznie opuszczającą gabinet dziewczyną.
– Chwilka, chwilka! – zawołała za nimi harpia, a Alma szybko odwróciła się na pięcie (Vex, jednak, trochę to zajęło), kiedy terapeutka nerwowo odsuwała się od swojego biurka i wyjmowała z jednej z szuflad dwa starannie zapakowane, białe pudełeczka, przyozdobione różową kokardką i filcowymi serduszkami. Dopiero wtedy Alma zauważyła czarne pióra na rękach kobiety, cóż, nie wspominając o nerwowo dreptających, ptasich łapkach (nie była pewna, do jakiego ptaka mogłaby je porównać, ale na pewno nie do gołębia). Nie chciała myśleć o tym, że najwidoczniej pióra na czyichś rękach nie były dla niej na tyle ważne, żeby zwrócić na to uwagę. – Gratuluję wam, bardzo! Pamiętajcie, komunikacja jest kluczem do szczęśliwego, długiego związku! – wyciągnęła dłonie kobieta, podając “prezent” pożegnalny dla dwóch legionistów, z słyszalną dumą w jej głosie i samozadowoleniem w oczach.
– Ah..! – niezręcznie zaśmiała się, przyjmując od harpii jedno z pudełek. Wychyliła się lekko w bok, aby spojrzeć jeszcze raz na biurko, przy którym przed chwilą siedzieli. Jej oczy rozbłysły, a wzrok chwilę potem wrócił na twarz terapeutki. – Bardzo dziękujemy, pani.. Harepye. – uśmiechnęła się, schylając lekko głowę i chwytając pudełko pod pachę. Po tym, nie czekała chwili dłużej, aby opuścić biuro harpii i wyjść z dziwnego centrum psychiatrycznego, czy właściwie czymkolwiek było to miejsce.
***
Westchnęła, kładąc się plecami na starannie rozłożonym kocu, unosząc tekturowe pudełko nad swoją głowę. Zmrużyła oczy, głowę obracając na bok, żeby spojrzeć na Vex siedzące z skrzyżowanymi nogami i patrzące na pudełko. Jej serce nagle zabiło szybciej, po czym wzięła głęboki wdech i również usiadła.
– Vex. – mruknęła pod nosem, a siedemnastolatcze odwróciło głowę do młodszej dziewczyny, ze zmarszczonymi brwiami, a pod nimi fioletowe oczy, z starannie ukrywanym zaciekawieniem. Alma uśmiechnęła się, przysuwając się nieco bliżej. Była niemal pewna, że jej policzki są czerwieńsze od pomidora. – Wiesz, ostatnio zdałam sobie sprawę, że.. – zaczęła mówić, spoglądając raz to na pudełku w jej dłoniach, raz na tą jedną, wystającą nitkę z nogawki spodni Vex, potem na trawę obok, byle, żeby nie patrzeć w jejgo oczy.
– Że terapeuci to bujda? Taa, wiedziałom. Haha, no, to pa. – półboże nie dało dokończyć zdania nastolatce, już chwilę później było kilkanaście kroków dalej, Alma nie była pewna jak to się stało, że w jednym momencie są zaraz obok siebie, a potem jest ledwie w stanie zauważyć różowe warkoczyki powiewające na wietrze. Z niedowierzaniem patrzyła na odchodzące Vex, kładąc ręce na uda i spoglądając na pozostawione przez niągo kupony.
Zmarszczyła brwi, z zdenerwowaniem otwierając swoje pudełeczko, a z niego wyjmując.. czerwonego lizaka w kształcie serca. Wzięła głęboki wdech i upchnęła lizaka w kieszeń spodni, do tylnej kieszeni wkładając papierki jakie zostały. Poszło świetnie.
♡
[1210 słów: Alma otrzymuje 12+20 PD]
[1210 słów: Alma otrzymuje 12+20 PD]
Misja została zakończona sukcesem. Ciężko jednak oprzeć się wrażeniu, że jedyną osobą dumną z tego sukcesu jest harpia, a półbogowie mieli po prostu trochę szczęścia, że nie odgryzła im ręki czy nogi.
Wyszliście z gabinetu bogatsi o dwa lizaki i nowe doświadczenia. No i, oczywiście, kupony zniżkowe na następne sesje terapii. Kto wie, wam się przydadzą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz