czwartek, 27 marca 2025

Od Niketasa CD Violet — „Ten Redbull naprawdę dodaje skrzydeł"

Poprzednie opowiadanie

Przechwałki Niketasa na temat jego rzekomych osiągnięć w handlu, biznesie, marketingu i ukrywaniu gęstej sieci półbożego czarnego rynku (którego aktualnie, skromnie powiedziawszy, jest współwłaścicielem, bo na współtwórcę niestety jest za młody; całą organizację i wszystkie brudne pieniądze otrzymał w spadku) nie są w żadnym razie zwykłym przekomarzaniem, pustymi słowami i obietnicami bez pokrycia. Jego młody wiek może być trochę mylący (chociaż, po namyśle, powiedzmy sobie szczerze: trudno jest znaleźć starego herosa), ale posiada już ogrom doświadczenia, a jeszcze więcej umiejętności strategicznego myślenia i knucia dziwnych (często okazujących się również niepotrzebnymi) intryg. Wszystko to, skumulowane w jego niepozornej, nieszczególnie wysokiej postaci, tworzy z niego człowieka na miarę mafiozy, tylko o znacznie mniejszej skali i trochę niższej pozycji społecznej. Oraz niesiejącego tak wielkiego strachu, ani niewymagającego jakiegoś szczególnego respektu względem jego osoby, co na szczęście tylko ułatwia rozmowy i wszelkie kontakty biznesowe.
Przeczesuje włosy palcami (nie dodaje mu to powagi czy dorosłości, ma za to efekt wręcz przeciwny — wygląda jak zniecierpliwiony student, który nie potrafi znaleźć swojej sali wykładowej), głęboko zastanawiając się nad słowami Violet.
— Sprawa z iFajstosami jest trochę inna niż ta z twoimi drinkami — mówi w końcu, powoli wypowiadając słowa (co jest oznaką tego, że właśnie próbuje nie palnąć jakiejś głupoty lub nie rzucić obraźliwym komentarzem). — Nawet jeśli Chejron, brońcie bogowie, dowiedziałby się o całym przedsięwzięciu, to raczej wybrałby mniejsze zło i pozwoliłby nam na dalszy handel, przynajmniej tego bym się po nim spodziewał i w to staram się wierzyć. Poza tym, rozumiesz, nad wyraz ceni sobie kwestie bezpieczeństwa obozowiczów i takie tam, klasyczek.
— Nie do końca rozumiem? — Violet lekko marszczy brwi. Tyle pytań, a tak mało odpowiedzi! Czym tak naprawdę różnią się te dwa tak samo nielegalne przedmioty i dlaczego Chejron miałby nie przejmować się tylko jednym z nich? Rozumowanie chłopca wydawało się niepełne, pomijające niektóre logiczne fakty, które nasuwały się Violet na myśl, a o których przezornie postanawia nie wspomnieć, czekając na bardziej zrozumiałe wyjaśnienia.
— To jest, czego nie rozumiesz? — rzeczowo pyta Niketas, trochę wybity ze swojej pozy dorosłego, który wie, co robi (nie jest to oczywiście stwierdzenie, że on nie wie, co robi, bo on doskonale wszystko wie, po prostu przyzwyczaił się, że mało kto traktuje go poważnie i musi udawać dojrzalszego, żeby ktoś chciał do wysłuchać).
— Tego, czemu iFajstosy są biznesem… “bezpieczniejszym” i “mniej inwazyjnym”, niż nasze eliksiry?
— To proste przecież. — Niketas prawie się oburza i prawie prycha pod nosem, w ostatniej chwili orientując się, że tak nie wypada. — Wszystkie dostępne na rynku zamienniki iFajstosów są bardzo nieprzyjazne półbogom, chociaż “nieprzyjazne” to trochę za mało powiedziane. Pewnie mogą nawet zabić, chociaż co ja tam wiem, nigdy nie próbowałem ich nawet dotykać, bo nie mogę przerzucać się na inny produkt, wychwalając swój pod niebiosa. Znaczy, mogę, ale nie będzie to pasowało do mojego image’u i naruszy większość moich obietnic i zapewnień, poza tym chyba mamy na to jakiś paragraf w umowie. W każdym razie: dla półbogów iFajstosy są po prostu bezpieczniejszym wyjściem i rozwiązaniem problemu i… Właściwie, to czemu ty tego nie wiesz? — urywa w pół słowa, wbija swój wzrok w Violet, jak w osobę, która popełniła jakieś przestępstwo. Albo tak, jakby był przekonany, że wiedza na temat iFajstosów była wiedzą powszechną i każdy się z nią rodził, a on niepotrzebnie strzępi sobie język, próbując to wyjaśnić.
— Bo nigdy w życiu nie widziałam żadnego iFajstosa…? — ryzykuje Violet, z jedynie maleńką obawą, że te słowa mogą zirytować Niketasa.
Ku jej zaskoczeniu (równie małemu), mają one efekt wręcz przeciwny. Chłopiec się rozpromienia, chyba trochę rumieni, i od razu aktywuje się w nim jakiś nowy tryb gaduły, który wpadł w niepowstrzymany słowotok.
— Wow, nie wiedziałem, że są jeszcze środowiska, w których herosi nie wiedzą, co tracą — zaczyna prawie że ze śmiechem. — Ogólnie to, najprościej to wszystko ujmując, iFajstosy to po prostu zamienniki zwykłych, śmiertelniczych telefonów, dzięki którym możemy żyć w dwudziestym pierwszym wieku tak, jak nasi rówieśnicy, w sensie ludzcy rówieśnicy. Bycie tym jednym dzieciakiem w szkole, który nie ma swojego telefonu wdało się we znaki raczej nam wszystkim — to moment, w którym jego ton wypowiedzi i ogólny sposób mówienia zaczyna przypominać te zawsze słyszalne w reklamach w telewizji — więc spółka złożona z przedstawicieli potomków Hermasa oraz Hefajstosa (inaczej: Double H, świetne, co nie?) wyszła z pomysłem, potem prototypem, a w końcu z gotowym produktem, dzięki któremu herosi mogą czuć się prawie tak, jak każdy normalny dzieciak na ulicach Nowego Jorku. Jeszcze nie wymyśliliśmy sposobu, dzięki któremu internet działałby na nich choć trochę szybciej, bo aktualnie maksymalna prędkość wynosi jakieś 64 kB/s…
— Okej, tyle chyba mi wystarczy — przerywa mu Violet, która zaczyna czuć się trochę przytłoczona nadmiarem informacji. — Nie jesteśmy tu po to, żeby…
— A chcesz jeden? — Niketas już klepie się po kieszeniach, jakby w jednej z nich zawsze trzymał zapas podróbek iPhone’ów gotowy do rozdania losowym herosom. — Mogę ci dać zniżkę po znajomości. Wiesz, bo…
— Nie, chyba podziękuję. — Violet uśmiecha się miło, a uśmiech Niketasa wyraźnie się zmniejsza. — Wciąż jeszcze nie omówiliśmy wszystkiego, co mieliśmy omówić, bo nawet jeśli iFajstosów udaje się nie wykryć, to trzeba się jeszcze zastanowić nad tym, jak zorganizować sprzedaż eliksirów…
Niketas wzdycha cierpiętniczo, ponownie przeczesuje włosy palcami.
— Nie no, to jest prostsze, niż ci się może wydawać — tłumaczy. — Po pierwsze, ale też najważniejsze, musisz mi zaufać. — Violet sceptycznie unosi jedną brew. — Serio mówię. Zresztą, to chyba podstawa jakiegokolwiek partnerstwa. Więc, zaufaj mi. Ja to ogarnę. Poza tym, przemyt nie jest wcale taki trudny, gdy ma się zwinne palce i szybkie nogi, to w gruncie rzeczy ratuje mnie od wszelkich wpadek. Dlatego też muszę ufać sobie, co nie? Wyuczonym reakcjom, szybkiemu myśleniu, wyszukiwaniu wyjść z podbramkowych sytuacji… — Wylicza wszystko na palcach, w trochę irytujący sposób przeciągając samogłoski. — W każdym razie, to główna zasada, punkt, wokół którego wszystko będzie się kręciło. To jak z tym będzie? Będziemy sobie ufać? — Z całych sił stara się ignorować wrażenie, że to brzmi niemal jak pytanie, które przedszkolak mógłby zadać swojemu nowo poznanemu koledze na placu zabaw i właśnie ustalają pomiędzy sobą, żeby żaden z nich nie zniszczył drugiemu babek z piasku.
Cóż, Niketas nie ma wyboru: musi założyć, że Violet będzie na nim polegać. Jakkolwiek to nie brzmi.

 Violet? 
──── 
 [1010 słów: Niketas otrzymuje 10 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz