środa, 30 października 2024

Od Claude'a — drabble „Psikus”

Widząc znajome twarze, schowałem się za uchylonymi drzwiami. Mimo szumu szkolnego korytarza, próbowałem wsłuchać się w ich rozmowę.
— On jest jakiś dziwny — westchnęła niska blondynka. — Przecież wiesz, że zgodziłam się tylko dlatego, żeby dał mi spokój.
Ścisnąłem trzymany w rękach pakunek, w którym znajdowało się sześć orzechowych pralinek. Specjalnie dla niej pakowałem je poprzedniej nocy.
Wziąłem głęboki oddech. Chciałem odejść, ale ktoś nagle zamknął drzwi.
Stanąłem z nią twarzą w twarz. Ja, przerażony i ona, lekko zaskoczona, ale już kompletnie inna.
Czułem, jak jej wzrok wbijał się wprost we mnie.
— Chyba nie myślałeś, że faktycznie cię lubię? — prychnęła. — Taki psikus.

 ─── 
 [Claude otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Ezry — drabble „Psikus”

Steph siedziała na balkonie, machając nogami. Pod nią rozciągała się świecąca połać miasta – widok znany z tysiąca pocztówek. Nowy Jork w pełnej krasie.
— Wiesz — zaczęła, poprawiając rąbek fioletowej spódnicy zdobionej czarnymi, brokatowymi pajęczynami. — Nigdy nie chodziłam po domach na Halloween. W sensie– cukierek albo psikus. To.
— Co? — Odpowiedział Ezra, zakrywając usta pełne dyniowego ciasta dłonią.
— To. — Powtórzyła się jego przyjaciółka.
— Chodź. — Chłopak przełknął ostatni gryz ciasta i wyciągnął rękę w stronę zielonowłosej. — Musimy to zmienić.
— Jestem za stara.
— Nie jesteś. — Ezra pomogło wstać dziewczynie i zaczął ciągnąć ją w stronę klatki schodowej. — Idziemy nawiedzić kilka domów– chodź, dostaniesz darmowe cukierki!

 ─── 
 [Ezra otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Heather — drabble „Psikus”

– Słuchajcie, uwaga! – krzyknęła niewiele starsza dziewczyna, stojąc na biurku nauczyciela. – Wprowadzamy chaos. – poinformowała, rozglądając się po przebranych na wiele różnych sposobów nastolatków. Pokazała na jedną grupę, wyznaczając im zadanie pokrywania ścian karteczkami, na drugą grupę, każąc im wynieść rzeczy z gabinetu dyrektora na dach, trzecią grupę, każąc im zmienić cafeterię w “góry”, używając, głównie, sztucznego śniegu i kartonu. Kiedy się rozeszli, zeskoczyła do grupy najbliższych znajomych. – My… – zaczęła mówić, wyciągając torbę z kilkunastoma budzikami. – Nastawiamy i chowamy. Jak najlepiej, jak się da. – uśmiechnęła się złowieszczo, rozdając każdemu po trzy. – Wierzę w was. – powiedziała, po czym zniknęła na hali.
– Huh.
– Wiem.

 ─── 
 [Heather otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Almy — drabble „Psikus”

Przebrała się za butelkę płynu micelarnego. Wymagało to dużo siły, jak na to, jak głupie było to przebranie. Trzeba umieć zrobić coś “z jajem”. W planach miała na Halloween dużo, jednak oprócz zrobienia kilku filmów, planowała pójść na maraton horrorów w kinie. Nieczęsto miała takie okazje, a takiej nie zaprzepaści! Zadowolona rysowała na kartce, głównie patyczaki, co chwilę zerkając na telefon i odmierzając czas do maratonu.
– Hej, Alma, pomożesz mi z czymś? – spytała dziewczyna, kładąc rękę na ramieniu legatariuszki. Dziewczyna chwyciła ją za talię, jednak w połowie drogi nagle zrezygnowała z całego pomysłu.
– Czemu masz białe ślady rąk na stroju?

 ─── 
 [Alma otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Kazue — drabble „Psikus”

Spędziła wiele dni, myśląc nad idealnym psikusem dla Wandy. Nie mogła zrobić niczego zwykłego, ale nie mogła też przesadzić. W końcu wpadła na idealny, prosty pomysł - prank z wypadaniem włosów. Godzinami przeglądała peruki, szukając tej najbardziej pasującej kolorem do włosów Wandy. W końcu znalazła ten jeden, jedyny, który prędko kupiła i zabrała do Obozu Herosów. Przed trzydziestym pierwszym, wzięła nożyczki i ucięła kawałki włosów z peruki, kładąc je na poduszce śpiącej, niczego się niespodziewającej siostry. Pozostałości peruki wrzuciła pod łóżko Elijaha, po czym sama położyła się spać. Usłyszawszy krzyki Wandy o ósmej rano, obudziła się z lekkim uśmiechem na twarzy.

 ─── 
 [Kazue otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Rodiona — drabble „Psikus”

Nie spodziewał się niczego, kiedy obudził się trzydziestego pierwszego października. Spodziewał się, że będzie to zwykły dzień, może oprócz przebrania się. Sam Rodion włożył na siebie pomarańczową bluzę i spodnie, a na głowę zieloną czapkę. Był z tego stroju zadowolony. Razem z kolegą dynią zrobił sobie zdjęcie, po czym kontynuował swój dzień. Nie zwracał uwagi na kostiumy innych, w większości były po prostu w porządku, nie przeszkadzające w treningu. Na ramieniu poczuł rękę ze szponami, a kiedy się odwrócił, zobaczył hiperrealistyczną maskę Sfingi. Wykrzyknął kilka przekleństw, lądując na ziemi.
– Stary, to tylko żart.
– Żarty powinny być śmieszne. – prychnął znajomy Rodiona.

 ─── 
 [Rodion otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Theodore'a — drabble „Psikus”

Brunet ze zmarszczonymi brwiami otworzył drzwi, do których ktoś uporczywie pukał.
— Cukierek albo psikus!
Trójka dzieciaków stała przed wejściem, wyciągając w jego stronę niemal puste worki. Theo drgnął, nie spodziewając się krzyku, a dzieci zaczęły ziewać. Nie był pewien o co chodziło. Całkowicie wyparł z głowy fakt, że jest Halloween, skupiając się raczej na szkole i planowanym spotkaniu z przyjacielem.
— Przykro mi, nie mam dla was cukierków — powiedział, niezgrabnie wzruszając ramionami.
Dziewczynka stojąca na środku zamrugała i delikatnie potrząsnęła głową.
— Nie masz cukierków? Nie ma co, idziemy, chłopaki — prychnęła, obrzucając Theodore’a zainteresowanym spojrzeniem.
Chłopak westchnął i cofnął się, zamykając drzwi.

 ─── 
 [Theodore otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Judasa — drabble „Psikus”

— Chciałbyś coś mi wyznać?
Zacisnął wargi w wąską kreskę. Poruszył się niespokojnie na ławce. Westchnął głęboko i złożył własne dłonie, pocierając je o siebie, jakby było mu zimno.
— Wiesz, doszedłem do wniosków, że celibat jest dla mnie zbytnio męczący. Nie tak po prostu, tylko dlatego, że poznałem kogoś, a dokładniej pewnego mężczyznę i stwierdziłem, że moje uczucie do niego jest na tyle silne, że się nie bardzo przejmuję tym, jak bardzo grzeszę i tym, jak wyglądam w oczach kościoła.
Drugi ksiądz spojrzał na niego z szokiem wprost wypisanym na twarzy.
— Tylko żartuję. Taki psikus. Prima aprilis.
— Jest koniec października, Judas. 

 ─── 
 [Judas otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Havu — drabble „Psikus”

Spojrzał na datę, wyświetlaną na ekranie telefonu: 30 października. Zapomniał o zbliżającym się święcie i tym samym zapomniał o czymś jeszcze; o czymś, czego nie mógł sobie teraz przypomnieć.
Poszedł do łazienki, by trochę poprawić odgniecione włosy — ułożenie ich, by się nie rozpadały na wszystkie strony było nie lada wyzwaniem.
Kiedy skończył, chwycił po szczoteczkę do zębów. Musiał szybko doprowadzić się do ładu.
Ding, dong.
Nie spodziewał się nikogo o takiej późnej godzinie.
Podszedł powoli do drzwi, otworzył je i zamarł.
— Co to, kurwa, ma być? — Szczoteczka upadła na ziemię.
Judas przebrany za ducha odpowiedział cichym „boo”.
— Cukierek albo psikus.

 ─── 
 [Havu otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Chaita — drabble „Psikus”

Zaczęło się niewinnie. Najpierw wydawało mu się, że talerze i papierowe kubki zmieniają miejsce. Zrzucił to na własne roztargnienie.
Potem kilka razy zgasło światło, kiedy schodził do piwnicy po więcej dekoracji. Trochę skonsternowany uznał, że to pewnie wina starej instalacji. Zanotował sobie w głowie, żeby zadzwonić do właściciela i dać mu o tym znać.
Kiedy zaczął słyszeć stukanie i skrzypienie drzwi, zaczął się niepokoić. Ale był tu sam – to pewnie wina starego domu. W takich miejscach wszystko trzeszczy.
W końcu ktoś zapukał. Poszedł otworzyć.
Wrzasnął, czując na ramieniu zimną dłoń. Jego przyjaciel, właściciel domu, wybuchnął śmiechem, zadowolony ze swojego psikusa.

───
[Chait otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Edgara — drabble „Psikus”

Echo szybkiego stukotu butów, z milisekundą przerwy pomiędzy każdym, rozbrzmiewało między budynkami w akompaniamencie łapanego z trudem tchu.
Tup, tup, tup.
Dźwięk powoli ucichł, podobnie, jak cały świat wokół, co jedynie wzmogło odczuwany strach. Ofiara rozejrzała się po opustoszałej ulicy. Mogła usłyszeć nierównomierne, przyspieszone bicie własnego serca. Poruszyła się ostrożnie naprzód, a wtedy wyczuła czyjąś obecność.
— Cukierek czy psikus? — W mroku nagle, tuż za nią, rozbrzmiał głos.
Podskoczyła w miejscu, instynktownie chcąc uciec, ale pistolet tuż przy jej szyi na to nie pozwolił. Przerażone oczy spotkały się z moją twarzą.
— Ja chyba wolę psikus. — Uśmiechnąłem się lekko. — Wybierzemy psikus, co? 

 ─── 
[Edgar otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Arnara — drabble „Psikus”

— Ej, to był… tylko żart, taki psikus, wiecie! — zająknęło się Arnar, gdy dwójka nastolatków zbliżała siuę do niego, szykując pięści do ciosu. — Rozumiecie, to tak… żeby było śmieszniej! Dajcie spokój, chłopaki!
Nie odpowiedzieli mi. Jeden z nich pogardliwie prychnął pod nosem czymś, czego nie można było nazwać śmiechem, a drugi splunął na chodnik.
— Dobra, to ohydne — mruknęło. — Nie pozostawiacie mi innego wyboru. — Westchnął teatralnie, choć wewnętrznie trząsł się z nerwów. Jego serce pędziło wraz z myślami., gdy próbował stworzyć plan uratowania samego siebie. — Hej, patrzcie! Krowa! — wrzasnął, wskazując na bliżej nieokreślony punkt.
Debile, nabrali się.
Arnar wziął nogi za pas.

───
[Arnar otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Vex — drabble „Psikus”

To było tak… głupie. Tak… idiotyczne, dziecinne, po prostu… kompletny debilizm.
Ktoś musiał być naprawdę bardzo pewny siebie, żeby zrobić coś takiego Vex. Każda inna osoba zaśmiałaby się pod nosem i zignorowała sprawę.
Ale nie Vex.
Prezerwatywa i złożona na pół karteczka upadły na podłogę, gdy otworzyło szafkę szkolną.
,,Masz, przyda się ;)”.
Trzy słowa, napisane ręcznie. Tyle wystarczyło, by Vex znalazło śmieszka, który uznał swój żart za wielce ambitny i górnolotny. Vex szybko zmyło mu ten krzywy uśmieszek z twarzy, wspomagając się wodą ze szkolnego kibla.
— Fajny psikus, co nie? — warknęło, ciągnąc klęczącego chłopaka za kołnierz koszulki. Zakrztusił się, podduszony.

 
───
[Vex otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Kuźmy — drabble „Psikus”

— Cukierek albo psikus! — krzyknął mały potworek w akompaniamencie skrzypiących drzwi.
Mały dracula, może miał jakieś pięć lat, uśmiechał się szczerbatym uśmiechem i wyciągał w stronę nieznajomego dorosłego torebeczkę na cukierki.
Kobietę przeszedł dreszcz. W jakiś dziwny, niepokojący sposób dziewczynka przebrana za wampira wywoływała w niej surowy, głęboko zakorzeniony strach. W każdym innym przypadku uznałaby jej uśmiech za rozczulający, ale teraz... wywoływał w niej lęk, ogromny i wszechogarniający.
Ręka trzymająca cukierki drżała, gdy kreśliła nad dzieckiem znak krzyża. Przerażona możliwością ,,psikusa” od tego... bytu, rzuciła w niego cukierkami niczym wodą święconą i zatrzasnęła drzwi.
Mały dracula zebrał cukierki z ziemi. Znowu.

───
[Kuźma otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

wtorek, 29 października 2024

Od Ezry — drabble „Dynia”

— Jak myślisz, czy to dobre miejsce na pierwszą randkę?
— Pole dyniowe? — Steph trąciła czubkiem buta soczystą dynię.
— No. Tak ogólnie, nie żebym miał coś w planach.
Zielonowłosa wrzuciła peta do kałuży błota i starannie zgasiła go butem, aby potem wypuścić dym nosem i spojrzeć na chłopaka.
— Masz bardzo dziwne wyobrażenie pierwszych randek.
— No co! — Zaprzeczył Ezra, wymachując ramionami. — Jest tu super klimatycznie, jest mgła… patrz, ta dynia wygląda jak serce!
— Wygląda jak tyłek.
Heros spojrzał na warzywo, na które przed chwilą wskazywał palcem ubranym w rękawiczkę z motywem czaszki. Rzeczywiście wyglądało jak tyłek. Wybuchnął śmiechem, niezdarnie trącając przyjaciółkę w bok.

───
[Ezra otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Heather — drabble „Dynia”

– Wszystkiego najlepszego! – usłyszeli od Char i Blair, z minutą, w której postawili nogę w szkole. W ich dłonie zostały niemal wepchnięte dwie torebki, jedna nieco większa od drugiej. – Dziewczyny dorzuciły się do czegoś – dodała Char, mając na myśli jej przyjaciółki. Heather się uśmiechnęli, zaglądając do obu torebek. Nie wiedzieli, czy wcisnęliby chociaż jeszcze jednego cukierka.
– Dziękuję – podziękowali, a na ich twarzy pojawił się lekki uśmiech.
Prezenty otworzyli już na swoim łóżku, wyciągając z nich kilkanaście słodyczy, świeczek, skarpetek i ozdób. Najpewniej najdroższym z nich był naprawdę spory kubek w kształcie dyni, pewnie to na to się złożyły. Polubiła trzydziestego września. 

 ─── 
[Heather otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Kazue — drabble „Dynia”

Uważnie obierała dynię, jedną po drugiej wrzucając do rozgrzanej wody, pod nosem nucąc rytmiczną piosenkę. Kiedy tylko rozmiękły, wyciągnęła je i zgniotła w puree, po wychłodzeniu, podając je Honoracie, jednak nie mogła zaprzeczyć, że sama nie spróbowała. Usiadła przy szylkretce, lustrując ją wzrokiem, jak powoli wylizywała miskę z dyni. W pewnym momencie kotka zauważyła, że jest obserwowana, jednak dalej rozkoszowała się przysmakiem.
– Jaka ty jesteś urocza. – Uśmiechnęła się, wstając, aby zostawić kota w spokoju. Niech je.
Przerażona spojrzała na kolejne kilka dyni, które pojawiły się w czasie, w którym obserwowała Honoratę. Zza drzwi usłyszała śmiech młodszego chłopaka. Nie zdenerwowała się.

───
[Kazue otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Almy — drabble „Dynia”

Wgryzła się w kanapkę, czując słodki smak dyniowego dżemu. Uśmiechnęła się, przypominając sobie, jak każdej jesieni kilka lat temu jadła dokładnie takie same kanapki. Spakowała kilka z nich, zabierając je ze sobą do obozu, głównie jako prowiant na trening. Trenowała głównie z Zoe, jednak tuż po nim znalazła Vex, aby zrobić dzisiejszą reklamę. Znaczy, nie reklamę, recenzja sponsorowana przez firmę, którą oceniała. Przyszykowała kosmetyki, jednak już chwilę po usłyszała głośne burczenie. Przerwała przygotowania, aby wyjąć z plecaka kanapki i podała je dziecku Marsa, z uśmiechem. Przyjęło je, mimo pierwotnego protestu. Z urzeczonymi, szarymi oczyma patrzyła na Vex.
– Co się gapisz?

───
[Alma otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Judasa — drabble „Dynia”

Mieszkania ozdobione były upiornymi ozdobami, a mijające ich osoby nosiły wytworne makijaże i stroje. Wyszli akurat, gdy zrobiło się ciemno, przez co sztuczne oświetlenie podkreślało klimat, z którym Judasowi ewidentnie nie było komfortowo i zaczynał żałować, że się na to zgodził.
Sam w sobie nie musiał się nawet przebierać, żeby straszyć, co udowodniła mu grupka dzieci, które na jego widok odbiegły z krzykiem.
Nie wiedział, czy żartowały, czy nie.
— To nie jest dobry pomysł.
— Czemu?
Zamilkł.
— Chcesz wsadzić odpaloną petardę do dyni.
— Tak.
— I pytasz, czemu to nie jest dobry pomysł?
Wzruszył ramionami w odpowiedzi.
— To będzie zabawne.
— Havu, nie-

───
[Judas otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Rodiona — drabble „Dynia”

– W co przebierzesz się na Halloween? – zapytał niewiele starszy chłopak, przeglądając coś na telefonie, co chwilę zerkając na centuriona. Rodion musiał chwilę się zastanowić, przeglądając w głowie wszystkie możliwe opcje, decydując się na dwie.
– Dynia. Ewentualnie Raskolnikow. – odpowiedział, podchodząc do chłopaka, aby zerknąć w jego telefon. Zobaczył równie idiotyczne pomysły, kompletnie tak, jak jego dynia.
– Ej, a nie chcesz być dyniami razem? – podniósł głowę legionista, uśmiechając się. Legatariusz podniósł na niego wzrok, pogrążając się w małym zamyśleniu.
– Czemu nie. – stwierdził po chwili, ciesząc się na myśl posiadania z kimś pasujących do siebie kostiumów. Nie byli blisko, ale było to miłe.

───
[Rodion otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Claude'a — drabble „Dynia”

Czułem się nieswojo patrząc na ich twarze; roześmiani trzymali pełne dyniowego piwa kufle, tańcząc wokół palącego się ogniska.
Żadne z nich nie przejmowało się tym, czy głupio wyglądało. Byli zbyt pochłonięci dobrą zabawą, i słusznie.
Jeden z nich do mnie podszedł, mimo że ledwie stał na nogach. Wciąż pochłonięty energiczną muzyką, poruszał ramionami w jej rytm. Pijackim tonem ochoczo zaprosił mnie do wspólnego pląsania, energicznie machając ręką.
Chciałem wstać i do nich pójść. Chciałem poczuć się jak oni, chciałem być jak oni. Ale coś kurczowo trzymało mnie w ryzach, każąc siedzieć na miejscu i pozostać jedynie bezwyrazowym spektatorem. Więc odmówiłem.

───
[Claude otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Chaita — drabble „Dynia”

Skinął głową do stojących na schodach lampionów z dyni, które śledziły go uważnymi, pustymi spojrzeniami gdy wchodził do budynku. Drzwi do mieszkania były uchylone, nawet nie pukał. W środku pachniało cynamonem.
Wykręcał nerwowo palce, wyjątkowo nie wiedząc, co zrobić z rękami. Co chwila poprawiał plecak zwisający z ramienia, przestępując z nogi na nogę. Stresował się?
– Nie masz co ze sobą zrobić?
Spojrzał na wychylającego się z kuchni mężczyznę i w ostatniej chwili złapał rzucony przez niego przedmiot.
W jego dłoniach wylądował gniotek w kształcie dyni, w kapeluszu wiedźmy. Pod wpływem uderzenia zaczął migać i Chait nie mógł powstrzymać parsknięcia śmiechem.

───
[Chait otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Elianne — drabble „Dynia”

Elianne przygryzła koniuszek języka, starając się jak najrówniej wyłożyć krem na babeczkę. Nie była specjalistką w cukiernictwie, ale to zawsze sprawiało jej frajdę. Szczególnie, jeśli mogła przy tym uszczęśliwić nie tylko siebie.
Dyniowe babeczki były w ich rodzinie swego rodzaju tradycją, którą Eli w tym momencie chciała przejąć. Była to pewna subtelna próba lepszego wpasowania się do rodziny, której czasami nie czuła się częścią.
— El, skończyłaś już? Chcę zrobić tosty — powiedział Chris, na moment wyjmując jedną słuchawkę z ucha.
Z westchnieniem przesunęła się i zrobiła miejsce na blacie dla starszego brata. Czasami nawet największe starania zdawały się nic nie znaczyć.

 ─── 
 [Elianne otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Edgara — drabble „Dynia”

TW: ZABURZENIA ODŻYWIANIA

Gotowanie dla siebie brzmi bezcelowo, gdy mieszkasz sam.
Traciłem motywację do jedzenia, gdy byłem z nim sam, będąc w stanie nie jeść prawie niczego parę dni. Nie wiedziałem, od czego to jest zależne, ale wtedy wywoływało we mnie jeszcze większy dyskomfort i domyślałem się, że jedzenie trafiające do mojego żołądka, na długo tam nie pozostanie, gdy będę samotny. W czyimś towarzystwie było łatwiej.
— Jadłeś zupę dyniową?
Artem spojrzał na mnie, podczas gdy ważyłem warzywo w dłoniach.
— A co, umiesz gotować? — zapytał złośliwie.
— To jakieś dziwne?
— Nie wyglądasz.
Milczałem, nie rozumiejąc, jak wygląda ,,osoba, która umie gotować”.
— Dla kogoś chyba umiem. 

 ─── 
 [Edgar otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Doriana — drabble „Dynia”

Zazwyczaj nie zwracał uwagi na ciepłe napoje; lubił czasem wypić herbaty albo gorącej czekolady, ale zdarzało się to bardzo rzadko. Tym razem pod nos podsunięto mu coś, czego jeszcze nie próbował.
Z zaciekawieniem powąchał unoszący się w powietrzu dym i chwilę siedział w milczeniu.
— Co to jest?
Osoba, z którą poszedł do kawiarni się uśmiechnęła. Tego radosnego wyszczerzenia Dorian zobaczyć już nie mógł.
— Spróbuj. Dopiero wtedy zrozumiesz.
Upił łyk i się wykrzywił. Ciepły napój natychmiastowo rozgrzał go od środka.
— Smakuje dynią. Serwują tutaj kawę z dynią? — mówił to z takim zdziwieniem, jakby spróbował właśnie najdziwniejszej potrawy na świecie. — Bardzo dobre.

 ─── 
 [Dorian otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Terry'ego — drabble „Dynia”

Dom wypełniał słodki zapach, który uderzył w Terry'ego już na samym progu. Natychmiast wywołał uśmiech na jego twarzy, już potrafił wyczuć znajomy smak w ustach. Rzucił plecak w kąt, wparował do kuchni i przycisnął nos do ciepłej szyby piekarnika.
Spojrzał na ojca z iskierkami ekscytacji w oczach. Mężczyzna uśmiechnął się w odpowiedzi, sprzątając z blatu pozostałości dyni.
— Dyniowe? — zamigał Terry lekko trzęsącymi się palcami.
Ojciec pokiwał głową.
Jeżeli to było możliwe, to uśmiech Terry'ego stał się jeszcze szerszy, chłopiec niemal pisnął z radości.
Jego tata doskonale wiedział, że to jego ulubione. A żadne inne nie smakowało tak dobrze jak domowe.

 ─── 
 [Terry otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Kuźmy — drabble „Dynia”

Noc była ciemna, gwiazdki na suficie jarzyły się mocnym światłem. Ubrana w piżamę w srebrne pajęczyny, oparła łokcie o parapet, dłońmi podparła podbródek. Liczone pająki skakały po głowie, myśli ciągnęły za powieki, gwiazdki szydziły z niej, mrugając swoim zielonkawym światłem. Wierciła się na łóżku, zegarek na szafce odliczał czas niesamowicie powoli.
Jej serce biło tak szybko, jakby wypiła trzy kawy.
Ulica była pusta, tylko czasem gdzieś przebiegł kot. Okna przypominały ciemne dziury w ścianach domów, światła zgaszono i panowała cisza.
Tylko jedna, samotna dynia świeciła słabym blaskiem. Jej żółte, jaskrawe oczy wpatrywały się w Kuźmę.
— Też nie możesz spać, co?

 ─── 
 [Kuźma otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Arnara — drabble „Dynia”

Miał kompletnego bzika na punkcie pięknych, estetycznych talii kart. Posiadał całą kolekcję, swoje ulubione chował w najbardziej niespodziewanych i ekscentrycznych kryjówkach, żeby uchronić je przed ewentualną kradzieżą (brakowało mu zaufania do własnego rodzeństwa). I mimo że miał ich już tyle, że powoli tracił rachubę, wciąż kupował nowe.
Matowe, trochę szorstkie, czarno-pomarańczowe pudełeczko patrzyło na niego kusząco. Zważył je w dłoni, podrzucił i złapał z wprawą.
Jego kieszonkowe zdecydowanie były tego warte.

Tasował błyszczące karty. Ślizgały się między palcami, migając między jego dłońmi w swoim własnym, małym huraganie.
Jedna z kart upadła na ziemię.
Jaskrawopomarańczowa dynia uśmiechnęła się do niego szyderczo.

 ─── 
 [Arnar otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

poniedziałek, 28 października 2024

Od Heather — drabble „Taniec”

Każda impreza, na której była, kończyła się tak samo. Siedziała samotnie w toalecie, popijając szklanką czegokolwiek, co znalazła w bufecie, szkicowanie i pisanie w notatniku, wycierając z oczu łzy. Każda impreza była głośna, a nie była do tego przyzwyczajona. Zawsze się zastanawiała, dlaczego ciągle na nie przychodzi. Może po prostu miała nadzieję, że któregoś razu nie rozpłacze się przez głośność muzyki i niesłyszenie własnych myśli.
– Hej, HS, otwórz drzwi – usłyszała głos Char, a zanim zdążyła się zawahać, ledwie uchyliła drzwi. Char szybko znalazła się obok, uważnie zakładając herosce zatyczki do uszu, uśmiechając się.
Była to pierwsza impreza, na której zatańczyła.

───
[Heather otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Kazue — drabble „Taniec”

Walka była jak taniec. Na swój sposób, rzecz jasna, jednak potrafiła dostrzec sztukę w walce, wojnie i bitwie. Wszystko to było pełne harmonii i pasji, na którą nie każdego było stać. Mogło się wydawać, że Kazue również tego nie docenia i widzi walkę jako surowy pokaz siły. Może w jakiejś części tak było, ale za którąś potyczką zauważyła, że nie zawsze musi być to walka o coś, a może być tańcem.
Krążyła dookoła przeciwnika, wskazując na niego mieczem. Po chwili umiejętnie unikała ciosów, jednocześnie niemal idealnie trafiając swoje. Pod nosem nuciła nieznaną jej piosenkę, nogi poruszając w rytmie, z uśmiechem.

 
───
[Kazue otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Almy — drabble „Taniec”

– To głupie – prychnęła pod nosem, starając się nadążać za instruktorką, która bardzo, ale to bardzo starała się nauczyć Almy prostego układu. Nie wchodziło jej to do głowy, nieważne ile próbowała.
– Alma, postaraj się – upomniała ją instruktorka, puszczając muzykę od nowa i krok po kroku prezentując układ.
– Kiedy nieważne co robię, nic nie potrafię. – Zmarszczyła brwi, siadając przy ścianie. Nie nauczy się tego, nigdy.
– Alma. Nie zachowuj się tak. Wiem, że potrafisz, a poza tym, musisz – stwierdziła kobieta, podnosząc heroskę do pionu. Słowaczka postarała się powtórzyć układ, starając się, jednak tak jak myślała, nie wychodziło. Wszystko bez sensu. Wyszła z sali.

───
[Alma otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Rodiona — drabble „Taniec”

Lubił tańczyć, nawet bardzo. W pewien sposób uspokajało go to. Poruszanie nogami w rytm muzyki, wczuwanie się w jej brzmienie. Zapominał, że było to tak relaksujące. Przypomniał sobie o tym w Walentynki, kiedy zatańczył kilka razy z chłopakiem nowym w Obozie Jupiter. Co chwilę czuł, że ktoś przygniata mu stopy, jednak mimo tego, miał wrażenie, że Amerykanin był idealnym partnerem do tańca. Nieświadomie marzył, aby móc zatańczyć z nim jeszcze raz, jednak nie wiedział jak to zaproponować. Już któryś dzień przyglądał się mu, próbując znaleźć rytmiczność w tym, jak starał się walczyć, jak się ruszał. Gapił się, dłużej niż powinien.

───
[Rodion otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Ezry — drabble „Taniec”

— Zatańcz ze mną.
— Nie umiem.
— To nie było pytanie.
Ezra czuł smak papierosa na końcu języka. Jeno polakierowane na czarno paznokcie niemalże wbijały się w marynerkę partnera tanecznego.
Instynktownie przylgnął do ciepłej dłoni, prowadzącej go. ,,Raz, dwa, trzy”, liczył Emiliano szeptem. Ezra czuł jego wzrok na siebie, na skupionych brwiach, na powiekach oczu wpatrzonych w ich buty.
Raz, dwa, trzy. Reszta szkoły wirowała wokół nich. Brokatowe szpilki, pogniecione koszule. Suknie, podnoszące rąbkami fale szeptów. Że przegryw znalazł kogoś, z kim mógł pójść na balu. Jakie ciacho, Cindy na pewno go wyrwie.
Raz, dwa, trzy. Obrót.
Ezra uśmiechnął się, połykając ,,dziękuję”.

 
───
[Ezra otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Caroline — drabble „Taniec”

Naburmuszona trzynastolatka oparła się o ścianę, obserwując, jak dziewczynki wokół niej wirują w tańcu. Balet nigdy nie był jej pasją, a raczej niespełnionym marzeniem z dzieciństwa jej matki. Nie zmieniało to jednak faktu, że wciąż chodziła na zajęcia, nawet z kontuzją kostki. Ćwiczyła, dopóki nauczycielka nie nakazała jej zejść na bok sali, żeby nie zaczęła kuleć.
— I raz, dwa, trzy… Zaczynamy, od nowa. — Donośny głos rozległ się echem po sali, na co Caroline jedynie przewróciła oczami.
Nie lubiła tych zajęć, ale przynajmniej dawały się jej wyżyć. Wylany pot, łzy i ból sprawiały, że była spokojniejsza. A tego naprawdę jej brakowało. 

 ─── 
[Caroline otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Claude'a — drabble „Taniec”

Odgłos ocierających się o siebie kruchych kości jeszcze nigdy nie brzmiał tak głośno. Zapach ususzonego robactwa drażnił nozdrza, a nieznajome czaszki biegały wokół, ciesząc się przerażeniem w moich oczach.
Szybko jednak się go pozbyłem.

Spodziewałem się tego; każdy wie, co go czeka, od czego uchronić się nie można. Pogodziłem się z tą myślą, nawet długo wyczekiwałem na jej przyjście. Na jej makabryczny taniec ze mną.

A jednak pozostawiła mnie w spokoju i pozwoliła żyć dalej. Uchyliła się, przymknęła oko i skinęła lekko głową — na znak, że mogę przeżyć nieco więcej dni. Przynajmniej na razie, póki delektować się będzie śmiercią innych.

───
[Claude otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Chaita — drabble „Taniec”

Zawiesił wzrok na ścianie, po której tańczyły odbite od powierzchni, niewielkie plamki światła. Układały się w różne, bezkształtne formy, znikając i przemieszczając się zgodnie z ruchem przedmiotów, które je tworzyły.
Naszła go nagła ochota, by na następnej zmianie jako animator, zorganizować dla dzieciaków teatr cieni. Równie szybko odrzucił tę myśl, kiedy uświadomił sobie, że kompletnie tego nie potrafi.
Obserwował, jak światełko przeskakuje ze ściany na szafę, a potem znika, kiedy jeden z klientów podniósł rękę, sprawdzając godzinę.
Doskonale wiedział, że tylko dzięki dzieciakom zwraca jeszcze uwagę na takie drobnostki. Im nigdy nie umknął żaden tańczący po ścianie, nawet najkrótszy zajączek.

───
[Chait otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Judasa — drabble „Taniec”

Przez ledwie kilka minut trwała sekwencja stóp postawionych w złych miejscach, wpadnięć o ramiona drugiego, nierytmicznych, nieproporcjonalnych do muzyki ruchów i skołatanych westchnień Havu.
W ostatniej sekundzie jego drżące nogi ugięły się. Na twarzy zamigał wstyd, próbujący ukryć się za skrzywionym grymasem i zaciśniętymi powiekami. W obawie przed upadkiem palce zacisnęły mocniej ramiona drugiego mężczyzny, który uśmiechnął się, nie spuszczając z niego zażartego wzroku.
Złapał mocno spoconą dłoń i odsunął się o krok w tył, tylko aby przyciągnąć go porywczo do siebie. Ścisnął niespodziewanie ciało Havu, szczelnie otulając je ramionami.
— Widzisz? — wyszeptał przy jego uchu. — Mówiłem, że jestem świetnym tancerzem. 

 ─── 
 [Judas otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Luciena — drabble „Taniec”

Muzyka przejęła już cały obóz i zaciągnęła dużą grupę do domku dziesiątego. Na początku nie chciał iść, ale pod namową rodzeństwa postanowił zajrzeć, by wybadać teren. Afrodyciaki potrafiły się bawić. Puszczały utwory, które, o dziwo, nie przyprawiały Luciena o ból głowy.
I był tam Arnar.
— Coś za spokojnie się zrobiło.
I kiedy to powiedział, obóz zatrząsł na dźwięk “shut up and dance with me” od walk the moon. Nawet nie zdążył pomyśleć, bo czyjaś ręka owinęła się wokół jego nadgarstka i wyciągnęła prosto na zatłoczony parkiet.
— Umiesz tańczyć?
— A ty? — Uniósł brwi, zaglądając Arnarowi w oczy.
— To nie ma znaczenia.

 ─── 
 [Lucien otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Edgara — drabble „Taniec”

— Wiem, że nigdy mnie nie będziesz kochał. — Niespodziewane, żartobliwie brzmiące słowa spotkały się z oszołomieniem. — Ale jedno dla mnie zrobisz, nie? Zatańczysz ze mną?
— Nie umiem-
— Nikt nas nie widzi. Nawet teraz nie możesz tego zrobić?
Moje wyznanie miłości otrzymało odpowiedź przesiąkniętą nawet nie odrzuceniem, a obojętnością.
Jego obojętność wywoływała ból.
Sztywne dłonie trzymały moją talię w niekomfortowy sposób. Spięte łydki poruszały się z wahaniem. Stopy gubiły swoją drogę, depcząc na moje.
Każdy jego dotyk wywoływał ból.
Może i nasze ciała razem tańczyły, ale jego dusza i umysł były w miejscu bardzo odległym, w którym nie było dla mnie miejsca. 

 ─── 
[Edgar otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Vex — drabble „Taniec”

Kołnierzyk koszuli wbijał się w szyję, a buty stawały się coraz mniej wygodne, boleśnie obcierały pięty i palce. Cały strój psuł, przynajmniej według niejgo, fioletowy plecak, obszyty ze wszystkich stron przyszywkami z powtarzającym się napisem: „Ekwipunek medyczny. Nie dotykać!”, choć wszyscy zawsze ignorowali te ostrzeżenia.
Na sali było duszno. Kilkadziesiąt, może coś koło setki, nastolatków w jednym pomieszczeniu raczej przytłaczało swoją obecnością. Założyło wąsy tlenowe, wcześniej luźno zawieszone na szyi.
Już po pierwszym tańcu wyszło z sali na świeże powietrze, uspokajając galopujący oddech. Chłód gryzł policzki, wbijając się w nie jak małe, ostre szpilki.
Czas najwyższy zostać zawodowym podpieraczem ścian.


───
[Vex otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Terry'ego — drabble „Taniec”

Liście opadają z drzew, igrają ze sobą w swoim misternym tańcu. Przechodnie deptają upadłych tancerzy mokrymi podeszwami butów, rozgniatając ich na szarych chodnikach, niszcząc ich piękno. Wiatr jest muzyką, powietrze parkietem, a więc ludzie… ludzie są…
Terry marszczy brwi, zastanawiając się nad tym głęboko.
Jak bardzo nienawidził jesieni, tak nawet on w całej swojej niechęci potrafił dostrzec piękno wokół siebie. Inni pędzili przed siebie, wbijali wzrok w mokre kałuże na chodniku, nie zatrzymując się ani na moment, żeby rozejrzeć się dookoła i choć przez te kilka sekund podziwiać świat.
Wszyscy dookoła niego biegli, gdy samotnie stał w tłumie tańczącego świata.


───
[Terry otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Sony — drabble „Taniec”

— Ej Eliott, bo ty lubisz gwiazdy, co nie? — zapytała sennym głosem. Przerwało tym bardzo obszerną wypowiedź chłopca na temat widocznych na nieboskłonie gwiazdozbiorów, które rozciągały się nad ich głowami migoczącym, słabym światłem. Zbliżała się północ, a oni siedzieli na parapecie, przez szybę wpatrując się w ciemne niebo, raz po raz przysłanianie skrzydłem jednej z harpii patrolujących obóz nocą.
Energia Eliotta uleciała, gdy Sony zmusiła go do… niekoniecznie do zmiany tematu, ale prawie do zmiany tematu.
— No — potwierdził i już miał wracać do swojej bestialsko przerwanej paplaniny, ale…
— To jakbyś brał udział w tańcu z gwiazdami, to z którą byś tańczył?


───
[Sony otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Kuźmy — drabble „Taniec”

Pierwszy raz w życiu zaproszono ją na karaoke. Nie do końca wiedziała, jak się zachować, bo… no, totalnie nie umiała śpiewać. I bardzo dobrze o tym wiedziała, a przynajmniej to przekonanie wbiło się w nią nad wyraz mocno.
Nerwowo poprawiała włosy, gdy inni wybierali piosenkę. Nie zwróciła na to najmniejszej uwagi, dopóki wszyscy nie zaczęli wykrzykiwać dziwnie znajomych słów. Każdy okropnie fałszował, więc Kuźma też odważyła się zaśpiewać głośniej.
— Biegać, skakać, latać, pływać — śpiewała z uśmiechem. — W tańcu pogo wypo…!
Wszyscy, którzy właśnie byli w połowie „W tańcu, w ruchu wypoczywać” spojrzeli na nią zdziwieni.
…Chyba jednak nie znała słów.


───
[Kuźma otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Kala — drabble „Taniec”

— Umiesz tańczyć walca? — spytała Eli, w jej oczach błyszczała ciekawość, gdy wpatrywała się w Kala.
— Jakiego? — spytał rzeczowo.
Zmieszała się.
— No, jak to jakiego — mruknęła. — Normalnego.
Kal prychnął pod nosem i przewrócił oczami.
— Umiem — rzucił, jakby to była najoczywistsza oczywistość. Wciąż pamiętał dodatkowe zajęcia z tańca w podstawówce.
— A nauczysz mnie?
Uniósł brew, prawie wybałuszył oczy, gdy spojrzał na miło uśmiechniętą Eli. Jej mina wyglądała prawie tak, jak tych wszystkich szczeniaczków w kompilacjach „Spróbuj się nie popłakać”.

— Nie, nie — mruknął, zatrzymując Eli. — Teraz w prawo.
— Ale to tylko twoje prawo.
Nasze… A, dobra, okej, nieważne. Po prostu daj się prowadzić.


───
[Kal otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Edel — drabble „Taniec”

Mięła cienki materiał spódnicy między palcami, pierwszy raz czując się aż tak niekomfortowo.
Nieważne, jaką dziewczynę mijała, wydawało jej się, że każda wygląda o wiele lepiej od niej. O wiele zgrabniejsze, z wprawą poruszały się w butach na obcasie, podczas gdy ona bała się, że wywróci się w koturnach. Ich wyszukane, jasne sukienki dopasowywały się do kształtu ich ciał, a Edel… ubrała się mniej jak księżniczka, a bardziej jak jakaś punkówa, w czarnej spódnicy, podartych rajstopach i topie z własnoręcznie namalowanym logo zespołu. Wszystko to dopełniały glany, ciężki makijaż i biżuteria.
Mogła się założyć, że nikt z nią nie zatańczy.


───
[Edel otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Arnara — drabble „Taniec”

Jak to mawiają? „To już było o jedno piwo za daleko”? Coś takiego.
Szklane butelki walały się na podłodze razem z kapslami i otwieraczem, który ocalił zęby Luciena od zniszczenia. Między nimi siedział (choć pozycja ta była bliska leżenia) Arnar i choć jego policzki były rumiane, a racjonalne myślenie wyjechało na Jamajkę, kręcił głową, śmiejąc się.
— Nie, nie, daj spokój… Ja nie tańczę!
— Womp womp — zachichotał Lucien, ciągnąc Arnara za ręce. Podciągnął go w ten sposób do pionu (prawie się przy tym przewrócili), splótł swoje palce z jego i, ignorując jego pobłażliwe spojrzenie, poprowadził go w chwiejnym i chaotycznym tańcu.


───
[Arnar otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

niedziela, 27 października 2024

Od Ezry — drabble „Las”

Nogi Ezry ugrzęzły w lepkim błocie. Zapadał się coraz niżej, z każdym momentem o kilka milimetrów głębiej, nieubłaganie powolnie. Zimna, mokra ziemia połykała go cal po calu, a on stał przed lasem.
Jedna smukła postać obok drugiej, w idealnych rzędach, ciągnących się po sam horyzont.
Stał przed lasem dusz. Lasem zmarłych ludzi. Zszarzałych, odzianych w szare łachmany.
Wszyscy milczeli. Ezra wolałoby, żeby krzyczeli. Rozmawiali, ruszali się. Robili cokolwiek, cokolwiek innego niż wpatrywanie się w niego pustym, rybim wzrokiem.
Był jedynym, który mógł się ruszyć – a jednak pozostał nieruchomo, pozwalając szaremu błotu wciągać go niżej i niżej.
Obudził się, ciężko oddychając.

 ─── 
 [Ezra otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Chaita — drabble „Pokojówka”

– Impreza za dwa dni.
Po pokoju poniósł się pomruk głosów, a Chait dopiero po chwili zorientował się, że słowa są skierowane do niego.
– No tak – potwierdził, opuszczając telefon.
Koleżanka spojrzała mu prosto w oczy i zaczął mieć niekomfortowe wrażenie, że ma do niego jakiś problem. Zrobił szybki rachunek sumienia, ale był przekonany, że załatwił wszystko.
– O co chodzi…?
Sapnęła z irytacją.
– Nie masz stroju.
Zamrugał. I zdał sobie sprawę, że ma rację.
– Mam jeszcze dwa dni…
Gdyby mogła, zabiłaby go spojrzeniem.
– Jeśli do jutra nic nie znajdziesz, to wcisnę cię w strój pokojówki.
Zaśmiał się nerwowo. Była do tego zdolna.

 ─── 
 [Chait otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Heather — drabble „Pokojówka”

Ziewnęła, rozglądając się po całkowicie wyczyszczonym domku, zastanawiając się, czemu dla innych herosów jest to tak ciężkie? Była w kilku, a żadne właściwie nie było… czyste. Może Domek Szósty był w miarę czysty, jednak Jedenastka i Dwunastka zdecydowanie do takich nie należały. Bała się tam wchodzić po raz kolejny, miała wrażenie, że mogłaby się tam zarazić czymś od samego oddychania. Wyobrażała sobie, że Domek Zeusa jest dość czysty, patrząc na to, jaki był pusty, zresztą, podobna sytuacja była z Domkiem Hery i Artemidy. Ciekawe, co daliby jej grupowi tych najmniej czystych domków za wysprzątanie ich. Zostanie pokojówką nie brzmiało źle.

 ─── 
 [Heather otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Rodiona — drabble „Pokojówka”

Z niespodziewanym zapałem starał się przywrócić baraki do jak najczystszej postaci, korzystając z nieobecności współlokatorów. Pościelił wszystkie łóżka, wyprał większość porozrzucanych ubrań, wywiesił je… wiedział, że była to robota dla in probatio, ale tym razem chciał zrobić to sam. Nie chciał, aby świeżak grzebał mu w rzeczach. Poza tym daje mu to pretekst, żeby nauczyć się składać ubrania w tak zabawne kształty, jak robią to w hotelach. Na każdym z łóżek położył taki twór, razem z małą karteczką, na której starał się napisać coś miłego.
– Kupić ci strój pokojówki? – usłyszał żart z wejścia do baraków.
– Daj mi sprzątać w spokoju.

 ─── 
 [Rodion otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Theodore'a — drabble „Pokojówka”

Nastolatek z grymasem na twarzy roznosił czystą pościel po baraku. Ominął śniadanie i był głodny, a od intensywnego zapachu proszku do prania było mu niedobrze i kręciło go w nosie. I chociaż roznoszenie prania wcale nie było najgorszym zadaniem, jakie mógł dostać, wciąż chodził naburmuszony. Może i był in probatio, ale nie pokojówką! Był tego dnia w tak paskudnym humorze, że denerwowałby się nawet przy obieraniu jabłek.
Wierzchem dłoni odgarnął z czoła kilka kosmyków włosów, po czym otrzepał ręce O dłonie. W domu miał mniej obowiązków, niż tutaj. Kto by się spodziewał, że centurioni będą bardziej konsekwentni niż jego matka?

 ─── 
 [Theodore otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Almy — drabble „Pokojówka”

Leniwie przeglądała Instagrama, zapadając się między poduszkami i kocami, co jakiś czas komentując i like’ując zdjęcia czy filmiki innych. Ignorowała tysiące powiadomień i próśb do czatu. Nagle drzwi do jej pokoju otwarły się z hukiem, a w nich pojawiła się obca kobieta w fartuchu, w której oczach pojawiły się łzy.
— Czysto! Tutaj jest czysto! — oznajmiła głośno, wychodząc i zamykając po sobie drzwi, jakby w ogóle nie zauważyła Almy ani światła jej telefonu.
…Co?
Napisała do rodziców, czy nie zamawiali pokojówki. Okazało się, że zapomnieli jej o tym powiedzieć, jak zwykle. Cóż. Przynajmniej nie będzie pałętać się po jej pokoju.

 ─── 
 [Alma otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Arisu — drabble „Pokojówka”

Kiedy podróżowała z ojcem, zawsze sama zajmowała się sprzątaniem po sobie. Czasami pomagał jej Shayel, ale szybko zaczął skutecznie prowokować ją do tego, żeby robiła wszystko sama – nawet to, co z racji wieku przychodziło jej z trudem. Wymigiwał się, twierdząc, że nie będzie robić za jej prywatną pokojówkę.
Wystawiała mu wtedy język, obrażona, i często kończyła, sprzątając też po nim, żeby mu coś udowodnić. Była głupim dzieckiem.
Teraz wiedziała, że złośliwie wrabiał ją w to, na co sam narzekał. Mimo to, kiedy zajmowała się porządkami w obozie, łapała się na tym, że brakuje jej tej podłej roboty pokojówki. I brata.


───
[Arisu otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Arisu Hayashi

The only thing allowed to interrupt me is death itself

zdjecieArisu HayashiONA/JEJ — 19 LAT — PÓŁBOGINI — JAPONKA, BRYTYJKA — 0 PD — 3 PU — 100 PZasxabas

CÓRKA WIKTORII

Od Atlasa — drabble „Pokojówka”

Owoce smakowały cudownie. To był pierwszy posiłek tego dnia, mimo że był już późny wieczór. Szlafrok miękko układał się na umytej skórze i Atlas potrzebowałby jeszcze tylko piętnastu minut, żeby zasnąć.
Wiedział, że nie może teraz spać. Nie mógł pozwolić sobie na taką chwilę luksusu. Pławił się w sztucznej gustowności, na chwilę zapominając o świecie, mimo że głos z tyłu jego głowy go ostrzegał i serce dudniło mu, jakby zaraz miało się coś wydarzyć.
Pokojówka także nie podzieliła jego entuzjazmu. Może dlatego, że włamał się do hotelu, żeby znaleźć jedzenie i prysznic. A może dlatego, że ubłocił komuś wypraną pościel.


───
[Atlas otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Atlas Walker

You carry the heavens in your eyes like one of those old Greek tragedies. And I'd call you Atlas, but he wasn't given a choice to hold the stars. You were.

zdjecieAtlas WalkerON/JEGO — 19 LAT — PÓŁBÓG — KANADYJCZYK — 0 PD — 6 PU — 100 PZjohnnycatboy

SYN MERKUREGO

Od Judasa — drabble ,,Pokojówka"

Havu miał zupełnie inne poczucie stylu od niego. Kiedyś pewnie nie brałby go pod uwagę jako coś choć trochę estetycznego, ale stwierdził, że nic innego nie pasuje mu bardziej. Też potem, widząc rudowłosego w zwykłych domowych spodniach i koszulce, w zupełnie innym wcieleniu, czuł, jak zapełnia się ciepłem, że może go tak widzieć.
— Gapisz się na mnie.
Uśmiechnął się w odpowiedzi bezczelnie, niczym skrępowany.
— Wiesz, wyglądałbyś ładnie w garniturze. Ogólnie ładnie ci w koszulach — powiedział, choć tak naprawdę to ani o garniturach, ani o koszulach nie myślał. — Powinieneś częściej je nosić.
— Masz jakieś jeszcze marzenia?
— Ty w stroju pokojówki.
— Huh? 

 ─── 
 [Judas otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Havu — drabble ,,Pokojówka"

Głód zaczynał robić się coraz bardziej uciążliwy; każde burczenie zdawało się przybierać na sile, a skręt jelit był na tyle bolesny, że nie sposób było przejść obojętnie obok podejrzanie wyglądającej restauracji. Serwowali burgery, hot-dogi oraz inne fast foodowe żarcie.
Havu spojrzał z utęsknieniem na slogan, a później na stojącego obok niego mężczyznę. Nie musiał nic mówić — po prostu weszli do środka.
Na wejściu przywitała ich ładnie umalowana kobieta. Miała na sobie krótką, czarną sukienkę przewiązaną białym fartuszkiem.
Usadowiła ich w odosobnieniu od innych i zaczęła tłumaczyć zasady panujące w restauracji:
— Niedokończenie jedzenia kończy się biczowaniem — Wyciągnęła długi bat. — Co podać?

 ─── 
 [Havu otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Kazue — drabble ,,Pokojówka"

Weszła do jasnej, białoróżowej kawiarni, trzymając Celestynę pod rękę. Zanim zdążyła się rozejrzeć, szybkim krokiem podeszła do nich kobieta ubrana w strój pokojówki.
– Dzień dobry! Stolik dla dwóch? Zaprowadzę was. – powiedziała z uśmiechem, po czym zaprowadziła heroski w głąb lokalu, w końcu pokazując im stolik w dość odosobnionym miejscu. Podała im menu, po czym zniknęła.
– Jest dość… ciekawie. – mruknęła pod nosem brązowowłosa, analizując kartę dań, nie zwracając uwagi na przewracanie oczu Polki. Kelnerka wróciła, zbierając od nich zamówienia. Zachichotała pod nosem, słysząc zamówienie Kazue. Nie wiedziała, co było w nim tak zabawnego. Zamówiła czekoladę na ostro, ale to nie grzech.

 ─── 
 [Kazue otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Kala — drabble ,,Pokojówka"

Każdy dzień w Obozie Jupiter wyglądał tak samo. Niektóre może ciekawsze od innych, ale w gruncie rzeczy… wyrabiała się pewna rutyna.
Wstawał, ubierał się i malował, grzebiąc się z tym niesamowicie. Docierał na śniadanie, chociaż o poranku wszystko smakowało dla niego jak tektura. Znaczy, wszystko zawsze smakowało dla niego nie tak, jak powinno. Nawet nie wiedział, że nie powinno, bo nie miał porównania.
Potem zabierał się do brudnej roboty, codziennie innej, a równocześnie takiej samej. Centurioni czasem popisywali się kreatywnością w przydzielanych zadaniach, ale zazwyczaj było to nudne i żmudne sprzątanie.
— Mogliby sobie, kurwa, pokojówkę załatwić — wydyszał, myjąc podłogę baraku.

 ─── 
 [Kal otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Sony — drabble ,,Pokojówka"

Uwielbiało popisywać się swoją kreatywnością przed innymi. Szczególnie na zajęciach z improwizacji, gdy musieli stworzyć coś na tyle szybko, że widać było trybiki obracające się w ich mózgach, kiedy wymyślali swoje kwestie na poczekaniu. I jak próbowali nie wybuchnąć śmiechem, gdy ktoś powiedział coś zabójczo głupiego.
— Gdzie byłeś wczoraj dzisiaj wieczorem!? — wrzasnął Erico, opierając dłonie na biodrach. Patrzył na skonsternowanego Emiliano spod zmarszczonych brwi.
— Wczoraj dzisiaj… wieczorem?
— Tak, właśnie pytam!
Sony wkroczył między nich, psikając w twarz Erico wodą ze spryskiwacza.
— Ja tu tylko sprzątam! — stwierdziła i wszyscy wiedzieli o co chodzi, mimo że nie miało na sobie charakterystycznego stroju.

 ─── 
 [Sony otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Kuźmy — drabble ,,Pokojówka"

Jeszcze było jasno, a jak jasno, to gorąco. Wokół unosił się pył na kształt dymu kreowanego przez uderzanie ciężkich butów w suchą ziemię. Lato chyliło się ku końcowi, lecz jesienny nastrój już zaczął przebijać się w ciepłych, pomarańczowych kolorach.
Pot spływał po twarzach, czoła błyszczały w słońcu niemal tak jasno jak oczy i zęby. Na twarzach osiadała unosząca się w powietrzu ziemia, brud zalegał pod paznokciami.
Mała dziewczynka przepychała się przez tłum. Gdzieś na granicy pogo mignęła jej osoba, którą próbowała złapać. Chwyciła ją za lepkie i wilgotne ramię.
— Mogę zdjęcie!? — wrzasnęła, machając telefonem.
Chłopak w stroju pokojówki pokiwał głową.

 ─── 
 [Kuźma otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Claude'a — drabble ,,Pokojówka"

Wiele razy mówiłem sobie, że to ten ostatni, chociaż nigdy nie wierzyłem we własne słowa. Zawsze i tak wracałem do punktu wyjścia, bo podświadomie nie mogłem sobie dać spokoju.
Niekończące się obowiązki; jako jedyny już przejmowałem się czymś tak trywialnym, jak zwykłe rozwieszenie prania. O zmywarce od dawna nie próbowałem nawet myśleć, dobrze wiedząc, że jest ona zepsuta.
Nikt nigdy mi za to nie podziękował. Nikt też nie wyręczył. Mimo że po cichu trzymałem ten dom w ryzach, nie otrzymałem za to najmniejszej pochwały od nikogo, tylko od siebie.
Codziennie gratulowałem sobie w duchu, że jestem to w stanie wytrzymać.

 ─── 
 [Claude otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Edgara — drabble ,,Pokojówka"

Wbrew pozorom, nie lubiłem zakładów. Każdy zakład oznaczał szansę konieczności zrobienia najbardziej żenującej rzeczy na świecie. I też zastanawiało mnie, czemu mój oponent wybrał dla mnie akurat taką karę.
Okazało się, że ciasne zakolanówki to wyjątkowo diabelska część garderoby, podobnie jak buty z niskimi szpilkami — noszenie platform było znacznie wygodniejsze. Czarna sukienka do prawie do kolan z białym fartuszkiem ewidentnie nie była w moim rozmiarze i ściskała moją talie.
— Brakuje ci wstążeczek.
Prychnąłem, próbując się zaśmiać, ale zamiast tego wydał się ze mnie niezadowolony skowyt.
— Widzisz, jeśli nie pójdzie mi w życiu, to zostanę pokojówką.
— Taką zwykłą czy erotyczną?
Kurwa

 ─── 
 [Edgar otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Claude'a do Judasa — ,,Somewhere I belong"

Słońce już dawno zdążyło zajść daleko za horyzont, dlatego niedziwnym było to, że światła w każdym domku kolejno przestawały się palić. Zawsze był to dla mnie najbardziej wyczekiwany moment w całym dniu — tylko wtedy mogłem odetchnąć od ciągłych interakcji z innymi, od prób przystosowania się do nowego życia, od udawania bycia zwyczajnym chłopakiem. Nic, co działo się w mojej głowie, nie mogłoby zostać uznane za jakkolwiek normalne.
To nie tak, że nie chciałem nim być — oddałbym wszystko, żeby poczuć się jak oni. Beztrosko, komfortowo we własnym ciele, jakbym był we właściwym miejscu. A jednak zawsze, gdy myślałem, że może jednak trochę lepiej, przychodził kolejny moment, kiedy docierało do mnie, że wciąż nic się nie zmieniło i nadal byłem wpychany w ten sam wir bezsensowności. Nic nie było w stanie wyrzucić ze mnie uczuć, które zostały tak mocno zakorzenione w mojej głowie. Były one ze mną od tylu lat, na porządku dziennym musiałem brać je pod uwagę; to było jak ciągła udręka, od której nie istniała żadna ucieczka. Ani na minutę, ani na sekundę. Jakby taki tryb życia został na zawsze wygrawerowany w moim mózgu, po prostu nie mogłem go opuścić.
Dlatego wciąż tkwiłem w miejscu mimo upływu czasu. Już nawet niejako przestawałem się stawiać czemukolwiek, spodziewając się kolejnych napadów panicznego strachu przed powrotem przeszłości lub też następnej fali beznamiętnych stanów emocjonalnych, które za każdym razem się pogarszały. Wydawało mi się, że skoro tak musi być, to lepiej przestać z tym walczyć, bo tylko tracę energię, której i tak mi znacznie brakowało.

Tej nocy było mi wyjątkowo niezręcznie; zazwyczaj, żeby faktycznie przygotować się do snu, musiałem przejść przez pewnego rodzaju rytuał, który miał mnie maksymalnie odstresować, zapobiegając potencjalnym napadom koszmarów. Mimo to nawet po wyczekaniu do odpowiedniej godziny, przeczytaniu kilku rozdziałów niezbyt ciekawej książki pożyczonej od jednej z obozowiczek i dopiciu nieprzyjemnie letniej herbaty, wciąż nie potrafiłem zmrużyć oka. Będąc przyzwyczajonym do bezsenności, nie przejmowałem się wizją kolejnej nieprzespanej nocy; zamiast tego zastanawiałem się, co mógłbym zrobić z tym czasem.
Podszedłem wtedy do okna, patrząc się na ledwo widoczną już ścieżkę. Mniej więcej wiedziałem, dokąd prowadziła; przechodziła ona między do połowy uschniętymi już drzewami, zahaczając o przejście do stołówki, jednak ciągnęła się też nieco dalej. Nigdy jednak nie doszedłem do jej końca, ponieważ zagłębiała się między zarośnięte krzewy.
Pociągnąłem za okienną klamkę, otwierając je na oścież. Chłodny powiew poruszył roztrzepanymi kosmykami, a ja wzdrygnąłem się, czując znajomy zapach jesiennego powietrza. To wtedy zacząłem ponownie się zastanawiać nad własnym życiem. Często myślałem bowiem o tym, co by się stało, gdybym się tutaj nie pojawił, gdybym zostawił wtedy tamtego chłopaka w spokoju i zwyczajnie zawrócił. Czy czułbym się wtedy bardziej spełniony, przeżywając codziennie inny dzień? Czy może to właśnie monotonność miałaby mnie dobijać?
Poczułem wtedy pewien impuls, jakby coś pchnęło mnie do sięgnięcia po wiszącą na krześle kurtce. Zakładając ją, serce zabiło mi nieco szybciej; znów poczułem się tak znajomo, jakbym faktycznie żył. A przecież tylko przechodziłem przez framugę okna i biegłem przez leśną ścieżkę.

***

Czy wsiadanie w przypadkowy autobus, na który udało mi się zdążyć, było dobrym pomysłem? Pewnie nie, zważając dodatkowo na to, że byłem jedną z trzech osób, które po zmroku odważyły się w ogóle do niego wsiąść. Nie przejmowałem się jednak specjalnie potencjalnym zagrożeniem, jaki mógłby stanowić pijany mężczyzna, siedzący na tyłach, ponieważ dalej, tak jak miałem to w zwyczaju, trzymałem w kieszeni kurtki ukochany nóż z wygrawerowanym uchwytem.
Mijane uliczne lampy zlały się z czasem w jedną długą kreskę, rozświetlającą puste ulice. Naturalnie o tej porze część lokali było jeszcze otwartych, jednak nie zachęcały mnie one do ich odwiedzenia. Czułbym się tam tylko jak niewidoczny duch, który nie potrafi się zabawić.
Wysiadając na jednym z ostatnich przystanków, dotarło do mnie ogromne poczucie zagubienia, które równocześnie mieszało się z odrobiną ekscytacji i dobrze znaną swobodą. Momentalnie przypomniałem sobie, jak to było polegać jedynie na własnych przekonaniach i chęciach. Znów mogłem pójść tam, dokąd tylko zaprowadziły mnie nogi.
Powoli spacerowałem między różnymi przejściami, zakrętami i uliczkami, nie szukając żadnego konkretnego miejsca. Trzymałem wtedy dłonie wciśnięte głęboko w kieszeniach kurtki, chcąc ochronić je przed stale spadającą temperaturą. Ogarniająca ulicę cisza sprzyjała też zachowaniu świeżego umysłu, który nareszcie otrzymał wyczekiwaną chwilę wytchnienia od wszystkiego, co działo się wokół. Jednym słowem, czułem się wręcz idealnie, ale niestety — do czasu.
Wnet bez najmniejszego ostrzeżenia, znikąd setki kropel zaczęły kapać wprost na moją głowę. Oczywiście momentalnie zarzuciłem na nią kaptur, jednak nie był on w stanie całkowicie ochronić mnie przed tak soczystym wodospadem. Mimowolnie czułem, jak dziurawe skarpetki zaczynały niemalże pływać w powstałym w moich butach jeziorze, dlatego rozglądałem się za możliwym schronieniem, którym nie był nocny klub dla spragnionych przygód mężczyzn w średnim wieku.
Po minięciu kolejnego znaku stopu na zakręcie, przed moimi oczami ukazała się pięknie oświetlona budowla, która zdawała się kościołem. Otoczony był kamiennymi murami, po których zwinnie piął się bluszcz, a sam budynek piął się do góry tak wysoko, że nie byłem w stanie widzieć jego czubka. Po chwili przypatrywania się jego detalom postanowiłem wejść do środka, mając nadzieję, że nikt nie zauważy kałuży, którą za sobą zostawiłem w przedsionku.

Musiałem wtedy przyznać, że wnętrze zachwycało jeszcze bardziej; wygrawerowane kamienne ławki tworzyły dwa długie rzędy, a pomiędzy nimi mieściło się przejście, którego widok mnie onieśmielał. Bałem się stanąć na środku, czując, jakbym miał obrazić wielbionego w tym kościele Boga, stawiając się przed nim w tak opłakanym stanie. Rozglądałem się więc wokół, ówcześnie schodząc na bok, niemal pod samą ścianę, która trafem była oświetlona najmniej z pozostałych. Jak zauważyłem, tuż nade mną wisiał zabytkowy obraz, przedstawiający młodego mężczyznę, leżącego między niebem a ziemskim zgiełkiem. Jego szaty rozrywane były na strzępy przez wściekłych ludzi, a jednak nie raczył się przed tym bronić. Nie zważając na własne cierpienie, patrzył się w górę, doszukując boskiego znaku; pewnie oczekiwał jakiejś odpowiedzi, pomyślałem. A może i nie? Może wiedział, dlaczego akurat jego spotkał taki los? Mnie jednak po głowie chodziła zagwozdka — co musiał zrobić, żeby zrzucona została na niego taka nienawiść?
Błyszczący pod nogami marmur rozciągał się wokół mnie, tworząc ozdobną ścieżkę. Światło padające z wypalających się na żyrandolach świec delikatnie odbijało się na niemal szklistej podłodze, co skłaniało mnie do spoglądania to w dół, to w górę. Postanowiłem wtedy przysiąść w jednej z ławek, korzystając z tego, że nikt nie zajmował ani jednej z nich.
Zamszowe obicie delikatnie dopasowało się do kształtu zmęczonego ciała, pozwalając mi na rozluźnienie spiętych mięśni. Pomagał w tym także nieskromny widok; złote obramowania naściennych detali lekko połyskiwały, zapraszając do dalszego wpatrywania się w nie. Kładąc głowę na zimnym oparciu ławy, przymrużyłem nieco oczy, trzymając dalej wzrok na rwących się do sufitu filarach. Zastanawiałem się, jak wysoko dosięgały. Wędrując między nimi, ukradkiem spojrzałem też na największą atrakcję dla oka, która znajdowała się w tym kościele; sklepienie udekorowane nietuzinkowymi malowidłami, których nie było widać końca. Z każdą granicą jednego, widać było początek następnego — i tak przeplatały się one przez całą powierzchnię. Mimo swojej różnorodności tworzyły oddzielne części uporządkowanego dzieła. Czułem, jakbym patrzył na nocne, rozgwieżdżone niebo; przedstawione postacie były innych wielkości i kształtów, ale wciąż wyglądały tak samo pięknie. A między nimi, tuż na samym środku, była ta najważniejsza, wielbiona w każdej pieśni, która znajdowała się w kościelnym śpiewniku. Ten, który wypaczony był przez moją egzystencję — Bóg, który w tym świecie nie miał prawa istnieć.

— Tutaj nie można spać — Lekkie szturchnięcie w ramię wybudziło mnie z głębokiego snu.
Odruchowo się wzdrygnąłem, czując obcą dłoń na barku. Na krótki moment zapomniałem o tym, gdzie się znajdowałem, a oślepiające światło dodatkowo mnie zdezorientowało.
Obróciłem się w stronę rozmówcy, który okazał się o wiele młodszym mężczyzną, niż się tego spodziewałem — do tej pory myślałem, że w takich miejscach spotyka się tylko takich z widoczną siwizną lub twarzą przypominającą suszoną śliwkę. Jednak on taki nie był, a mimo to dalej lekko mnie przeraził; jego oczy, jakby zapadnięte i nieco zszarzałe, w połączeniu z bladą cerą nie składały się na twarz człowieka, kto miałby mieć dobre intencje, szczególnie wobec kogoś takiego, jak ja.
Gdy jednak udało mu się bliżej mi przyjrzeć, momentalnie zmienił nastawienie. Jego wzrok jakby złagodniał po zetknięciu z moimi zmęczonymi oczami, które wciąż mimowolnie się przymykały. Liczyłem na to, żeby zwyczajnie zignorował moją obecność, jednak pociągnął rozmowę dalej.
— Nie jest ci tu zimno? — zapytał, dotykając rękawa przemoczonej kurtki. — Rodzice nie martwią się o ciebie?
Nie odpowiedziałem. Zjechałem wzrokiem na jego dłonie; widok delikatnie przebijających się przez skórę żył był dla mnie dziwnie satysfakcjonujący.
— Mogę? — zapytał, wskazując na wolne miejsce obok mnie. Skinąłem jedynie głową na znak zgody, na co on usadowił się z brzegu. Przez chwilę żaden z nas się nie odzywał, a jedynie patrzyliśmy wprost przed siebie.
Nie wiem, na co on zwracał uwagę, ale mnie w szczególności urzekał rozbudowany ołtarz. Wyryte na nim symboliczne postacie zdawały się nie tylko czuwać nad całym kościołem, ale miałem wrażenie, jakby miały do mnie przemówić. Znajdująca się na środku podobizna samego Jezusa wystarczała, żebym czuł pewien niepokój; ponownie myślałem, że stanowczo tu nie pasuję.
— Niesamowite, prawda? — odezwał się, wciąż patrząc w jeden punkt. — Mam wrażenie, że w nocy jest tu jeszcze piękniej.
Zgodziłem się z nim w myślach, nie odpowiadając, ponieważ nadal nie wiedziałem, czy aby na pewno nie był skrycie jakimś szaleńcem, który zagadywał nieletnich w miejscach kultu religijnego. Ukradkiem spojrzałem na jego profil, zastanawiając się nad tym, co dokładnie siedziało mu w głowie.
Po kilku chwilach natomiast odwrócił się do mnie, dziwiąc się złapaniem kontaktu wzrokowego.
— Ile masz lat? Nie wyglądasz na pełnoletniego — stwierdził, wpatrując się w moją twarz. Ja natomiast marszcząc nieco brwi, przewróciłem oczami i zebrałem się na faktyczne odpowiedzenie mu słowami.
— To trochę dziwne pytanie, jak na księdza, nie uważasz? — wytknąłem, uśmiechając się lekko pod nosem. Sam się nawet zdziwiłem, że taki odzew wyrwał mi się z ust.
Ten jedynie westchnął, lecz po chwili także zdobył się na podniesienie kącików.
Przez pewien czas nie kontynuowaliśmy rozmowy. Oboje pogrążyliśmy się w myślach, jednak dalej dostarczaliśmy sobie swojej obecności. Było to dla mnie zupełnie wystarczające; miałem nawet wrażenie, że oboje potrzebowaliśmy zwyczajnie posiedzieć w ciszy i delektować się tym, co tworzyło się przed naszymi oczami.
Przez głowę przelatywało mi wiele tematów oraz połączonych z nimi różnorodnych pytań. Kilka z nich chciałem nawet mu zadać, jednak szybko doszedłem do wniosku, że może lepiej by było, gdybym nie zamęczał go swoimi przemyśleniami tylko dlatego, że był księdzem. Przecież mógł nie chcieć słuchać tych bzdur.
Była jednak wciąż jedna rzecz, która nie dawała mi spokoju. Nie wiedziałem, co mam ze sobą zrobić. Czułem się, jakbym był rozrzucony między różnymi miejscami, ale nigdy nie był całkowicie w jednym konkretnym. Nie mogłem pojąć, dlaczego skoro podświadomie czułem, że siedząc w tej ławie, w tym kościele, między tymi murami całkowicie negowałem jakąkolwiek możliwość istnienia tego Boga, to czułem się tam tak spokojnie?

 Judasie
 ──── 
 [1772 słowa: Claude otrzymuje 17 Punkty Doświadczenia]

sobota, 26 października 2024

Od Ezry — drabble ,,Burza"

Ciężkie krople deszczu spadały na bluzę Ezry. Zostawiały na niej duże, ciemne plamy – zmieniały kolor szarego materiału. Bawełna przylegała do czarnej koszulki, ona z kolei do przemoczonego już ciała.
Wiatr wył wzdłuż boków chłopaka, trafiał na mokre włosy, mokre policzki – to były łzy czy deszcz? – mroził krew w żyłach, mroził palce, stopy w przemoczonych, zabłoconych trampkach.

Przecież jego życie nie było złe.
Miał dach nad głową. Miał co jeść.
Miał samochód i przyjaciółkę.

W jego genach drzemała moc greckiego boga. Genotyp naznaczony grzechem matki.

Piorun uderzył w drzewo. Głośny huk przeszył Ezrę aż po kości. Wiatr poderwał stertę martwych liści.

 ─── 
 [Ezra otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Heather — drabble ,,Burza"

Obserwowała burzę przez okno. Krople deszczu zasłaniały wszystko w połączeniu z ciemnością, a nad sobą słyszała dudnienie, kiedy uderzały o dach. Wacikiem zmywała pozostałości makijażu z dnia. Korzystając ze światła świecy i okazjonalnych piorunów, rozświetlających nocne niebo, spróbowała coś napisać w swoim zeszycie. Czując, że już nie plącze się ze słowami i określeniami, mogłaby się uśmiechnąć. Nawet nie wiedziała, kiedy zapełniła kilka stron. Była pewna, że ledwie zaczęła pisać, a jednak! Mimo tego razem z mijającą burzą, postanowiła się położyć do snu. Zeszyt schowała pod materac, siebie przykryła grubą i ciężką kołdrą. Uspokoiła się dźwiękiem burzy, zasypiając w miarę szybko.

 ─── 
 [Heather otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Almy — drabble ,,Burza"

– Oj, nie, nie, nie! Działaj! – krzyknęła do telefonu kilka chwil po sporym uderzeniu pioruna, desperacko wędrując między łóżkami, szukając jakichkolwiek śladów zasięgu. Wszędzie, jej telefon wyświetlał zero kresek, a stream utknął w miejscu. Oh, co teraz robić?! Co robić?!
Nerwowo zaglądała do osób, mieszkających w tym samym baraku, jakby sprawdzając, co oni robią, a do tego, czy oni też stracili zasięg. Kilka razy usłyszała, żeby się uspokoiła, bo pewnie zaraz wróci, ale co jeśli minie dłużej? Co z niej za influencerka, jeśli nie potrafi pożegnać się z obserwującymi? Widząc nagle przewijający do dołu czat, na jej twarzy pojawił się uśmiech.

 ─── 
 [Alma otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Kazue — drabble ,,Burza"

Z każdym dniem, którego się budziła, czuła niewytłumaczalny gniew na każdego wokół. Za krzywe spojrzenie była gotowa skoczyć komuś do gardła, za przypadkowe wpadnięcie na siebie wbić miecz w dłoń, za złe słowo udusić, nie mówiąc o większych niedogodnościach. W jej wnętrzu niemal zawsze szalała burza złości, gotowa wyrzucić się na niewinnego przechodnia. Nie miała w zwyczaju butelkowania jej. Potrafiła być... „normalna”, cokolwiek to znaczy, ale nigdy nie długo. W końcu i tak ktoś kończył z podbitym okiem i krwawiącą wargą, jeśli miał szczęście. Pięści zawsze świerzbiły ją do rzucenia się na kogoś. Nie zawsze chciała się przed tym powstrzymywać.

 ─── 
 [Kazue otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Rodiona — drabble ,,Burza"

W jego życiu bywało burzliwie, jednak nigdy nie utrzymywało się to dłużej, a teraz obserwując burzowe niebo, myślał, czy kiedyś to przejdzie? Przed oczami wszystko widział, nie wiedział jak sobie z tym radzić, kiedy wydawało się, jakby nic nie pomagało. Pewnego dnia postanowił położyć się na mokrej trawie, zamknąć oczy i leżeć. Poczuć, jak krople deszczu spadają i wsiąkają w jego skórę i włosy, słysząc huk piorunów w oddali. Razem ze wschodem słońca, ktoś przerwał mu długo zasłużony odpoczynek, a już kilka minut później popijał gorącą czekoladę, owinięty kilkunastoma ciepłymi kocami i wysłuchując dłużącego się wykładu Cherry na temat zdrowia.

 ─── 
 [Rodion otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Luciena — drabble ,,Burza"

Nienawidził deszczu. Nienawidził, kiedy niespodziewana ulewa niszczyła mu fryzurę i moczyła ubrania. Gdyby wiedział, to nie wychodziłby z domu. Burzę jednak nie zawsze można przewidzieć.
Kątem oka spojrzał na Arnara, który przeczesywał ręką mokre włosy. Stali pod drzewami z nadzieją, że to cokolwiek pomoże. Wokół nich szalała ulewa i błyskały błyskawice.
— Nie jest ci zimno? — zapytał, ściskając rękaw bluzy, którą miał na sobie.
Arnar pokręcił głową, spoglądając na niebo, jakby wierzył w słońce i lepszą pogodę. Pociągnął nosem i zadrżał.
— Wiesz… wyglądasz, jakby jednak było ci zimno. — Ściągnął ubranie i podał je grupowemu. — Ja mam dużą tolerancję na zimno — skłamał.

 ─── 
 [Lucien otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Havu — drabble ,,Burza"

Nadeszły ciemne chmury; nie trzeba było długo czekać, by silny deszcz zalał ulice i zagonił ludzi do najbliższych sklepów, by mogli się schować. Padało coraz mocniej i nie zapowiadało się, aby czarne niebo szybko przeszyły promienie słońca.
Przemoknięty do granic możliwości wpadł do sklepu z odzieżą. Razem z nim wbiegły jeszcze trzy następne osoby i drzwi po cichu się zamknęły, wygłuszając szum wściekłego deszczu.
Biała bluza teraz wyglądała na szarą, a puchate włosy całkiem oklapły.
— Nie zapowiadali deszczu — prychnął z poirytowaniem odgarniając mokre kosmyki.
— Jaki masz rozmiar? — Usłyszał tylko i zobaczył Judasa przy sekcji z męskimi bluzami. — Ten będzie dobry?

 ─── 
 [Havu otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Caroline — drabble „Burza”

Dziewczynka zamknęła okno i wskoczyła pod kołdrę, kiedy tylko usłyszała pierwszy grzmot. Zakryła głowę, tłumiąc chociaż część dźwięków.
Nie wiedziała, dlaczego bała się burzy; ojciec tyle razy tłumaczył jej, że to niebo bardzo mocno płacze. To może tłumaczyło, dlaczego przy tym jej także chciało się płakać. Ociężałe krople zaczęły bębnić o szybę, wybijając szybki, nierówny rytm, brzmiący niemal jak bicie jej serce.
Sześciolatka miała prawo bać się piorunów i grzmotów, ale wciąż było jej głupio. Mocno zacisnęła powieki, chcąc odciąć się od hałasu i ciemności panującej pod kołdrą. Było jej gorąco, ale to zignorowała.
Łzy zebrały się w czekoladowych oczach.


───
[Caroline otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Chaita — drabble ,,Burza"

Otworzył okno i wychylił się przez nie. Burza już przechodziła, zostawiając po sobie charakterystyczny zapach. Od początku nie była szczególnie widowiskowa; zresztą, te jesienne raczej nigdy nie były.
Mimo to cieszył się, że udało mu się wrócić z pracy zanim na dobre zaczęło padać. Zazwyczaj nie miał tego szczęścia, a jego schronieniem na nieoczekiwane zmiany pogody były sklepy, budynki, albo przystanki, pozwalające na chociaż chwilowe schowanie przed deszczem.
Lubił burze. Chociaż może bardziej – lubił to, co było po burzy. Wychodzące zza chmur słońce, ten charakterystyczny zapach, i… Wychylił się trochę bardziej, opierając dłonie na parapecie i rozglądając w poszukiwaniu tęczy.

───
[Chait otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Edgara — drabble ,,Burza"

— Chmura się urwała.
Błyskawica z daleka zagrzmiała groźnie. Na przystanku był maksymalnie metr szerokości, na który nie padały agresywnie krople.
— Tak — potwierdziłem pomrukiem, widząc gwałtowny deszcz. — Nie ruszymy się teraz. Masz samą bluzę?
— Poradzę sobie. — Artem uśmiechnął się zgryźliwie, otulając siebie samego. Drgał co jakiś czas już od godziny.
Nie znałem go wcale blisko. To był pierwszy raz, gdy poczułem ten dziwny, rozrywający impuls. Przysunąłem się do niego na ławce i położyłem głowę na jego ramieniu. Zesztywniał.
— To nie da dużo. — Uśmiechnąłem się. — Ale wiesz, trochę ciepła zawsze przejdzie na drugą osobę. Jestem cieplejszy, więc mogę się z tobą podzielić.

 ─── 
 [Edgar otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Od Judasa — drabble ,,Burza"

Pierwszy grzmot z daleka dawał zwiastun nadchodzącej katastrofy. Niebo, które jeszcze chwilę temu nie miało ani jednej chmury, zamgliło się, wytwarzając w atmosferze odświeżający zapach deszczu.
— Myślisz, że spotkamy się w innym życiu?
Wiedział, że nie jest to pytanie poważne ani egzystencjalne.
Bynajmniej nie tak je odebrał. A jednak zamilkł. Błyskawice zbierały się jedna po drugiej, jak kolejno dawane znaki od bóstw.
Tylko, że nie widział siebie do końca w tym ciele, a co dopiero jakimś odmiennym.
W innym życiu zapewne byłby kimś kompletnie innym, bo nie powtórzyłby w nim błędów swego aktualnego wcielenia.
— Myślę, że innych żyć nie ma.

 ─── 
 [Judas otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]