wtorek, 6 lutego 2024

Od Judasa CD Havu — „Ciało Chrystusa”

Poprzednie opowiadanie

Czy to już nerwica, gdy jeden incydent sprawia, że chodzi poddenerwowany kolejne dwa dni?
Czy po prostu bycie cholerykiem, ale może rzeczywistość jest taka, że granica między tymi dwoma przypadłościami (schorzeniami, przesadnie powiedziałby nawet) jest bardzo cienka i krucha.
Bardzo łatwo zaburzał się jego rytm dnia, a szczególnie snu — gdy potrafił wybudzać się na uderzenie powiewu wiatru w szybę bądź budził się o czwartej w nocy i nie mógł dalej spać — przy jakiejkolwiek nieścisłości, którą sobie upatrzy i się na niej zafiksuje, nieważne jak nieistotna ona by nie była. Albo miał sezonową bezsenność, która uruchamiała się na wpływ idiotów.
Tym razem jednak ta nieścisłość była poważna, bo zostało mu odebrane coś ważnego, coś, czego szukał od jakiegoś czasu i gdy w końcu na to natrafił, rozprysło się jak potraktowany podmuchem oddechu kurz. Nie miał możliwości odzysku, a jego wewnętrzna chciwość i zachłanność coraz bardziej się pompowały, przygotowywane do wybuchu. Niestety (albo na szczęście), nie ma jak odebrać tej pieprzonej książki, a naprawdę by mu się przydała. Nie jest nienormalny, żeby zgłaszać kradzież z jakiejś nieużytkowanej ruiny.
Święta Mario matko boska daj mi proszę siły.
Aż zgłodniał na samą myśl o skręcaniu głowy rudemu patałachowi. I może kucharzem nie był najgorszym, ale zapewne leniwym, a życie w tym obrzydliwym kraju chyba sprawiło, że uwielbiał równie obrzydliwe, tłuste, niezdrowe (tutaj moglibyśmy dać cudzysłów, ale jednak ciężko się z tym kłócić) jedzenie. Co miał poradzić, że tak mu poprawiało humor i najlepiej wydałby całe swoje ciężko zarobione pieniądze na ociekające jeszcze olejem frytki albo napakowane serem burgery kompletnie niewarte swej ceny, od których za kilkadziesiąt lat, o ile dożyje, wyda jeszcze więcej, bo nie wyrobi mu wątroba. Albo nerki. Albo żołądek. Cokolwiek, co psuje się od spożywania nadmiernej ilości tego typu jedzenia.
Więc pójdzie zjeść jakieś obrzydlistwo, poprzeklina trochę i pogodzi się z rzeczywistością, która została mu narzucona. Przyda mu się nałykać świeżego powietrza.
Była już czternasta, a on dopiero przebrał się w normalne ubranie, które nie było kilkuletnią koszulką i spodniami do spania.
Miał wrażenie, że słońce pali go w plecy, a pokazywało przecież niższą temperaturę. Technologia go znowu okłamała. I tak uważał ją za wynalazek szatana.
Gdy już dotarł, to naprawdę umierał z głodu. Dorosły, poważny mężczyzna powinien dbać o swoje zdrowie i suplementacje, a on raz na tydzień może zjadł warzywo, owoc dwa, ewentualnie trzy, razy częściej, lecz to i tak nie dobijało do dziennej przeciętnej. Swoje psy odżywiał tysiąc razy lepiej od siebie (może zacznie jeść psie jedzenie, bo w pewnych kwestiach niczym się nie różni od jego codziennej diety, a w innych jest nawet lepsze).
Szybko stracił apetyt.
Kto by pomyślał, że akurat w tej restauracji go zobaczy. Wystarczył jeden rzut oka, aby go rozpoznać, jeszcze w akurat takim ubraniu, w akurat takiej pozycji, przy takiej czynności, gdy wycierał pierdolony stolik. Nie wiedząc czemu, poczuł się głupio, jednak jaka była na to szansa? Jedna na milion albo w rzeczywistości żyli w tandetnym fanfiction i tak po prostu musiało być.
— Hej, ty.
Rudowłosy wyprostował się i obojętnie podniósł na niego wzrok, lecz jego wyraz twarzy szybko się zmienił, gdy dokładnie się mu przyjrzał. Wyglądał na dość zdziwionego w pierwszej chwili, zapewne zastanawiając się, czy to przypadek, czy Judas go po prostu wyśledził jakimś bożym cudem. Jednak od razu wiedział, że ksiądz go poznał i coś od niego chce.
— O kur… — zaczął, ale ugryzł się szybko w język, przypominając sobie, że jest w pracy. — Co jest? Co ty tu robisz?
— O, no wiesz. — Wymusił u siebie uśmiech, poprawiając ostentacyjnie torbę, którą nosił ze sobą tylko dla ozdoby i dlatego, że wszędzie zabierał ze sobą coś do czytania. — Lubię dobijać pracowników gastro najbardziej upierdliwymi zamówieniami.
Havu wyczuł celową ironię i pogardę w tonie mężczyzny. Zmrużył oczy zdegustowany.
— Ojej, żartuję.
Nie żartował.
— Skoro jest już okazja, to moglibyśmy porozmawiać o czymś, co mi zabrałeś.
— Nie zabrałem ci. Nie przypominam sobie, żeby to było twoje — odparł, poniekąd mając rację. — Jestem zajęty, jakbyś nie widział, wybacz, księżulku.
— Nie, dobra, poczekaj. — Złapał go za rękawek i pociągnął z całej siły, na tyle, że mógłby wykręcić mu ramię, osadzając (rzucając) na krzesło obok nich.
Czuł od niego papierosy. Usiadł po drugiej stronie stolika, wzdychając.
Powinni go wyrzucić za naruszenie nietykalności cielesnej i byłyby to jego pierwsze w historii problemy z prawem. Trochę go poniosło i osaczony mężczyzna widocznie się tego nie spodziewał.
— Zależy mi na tej książce, więc bardzo cię proszę, dziecko moje drogie, gdybyś mi ją zwrócił, byłbym dozgonnie wdzięczny.
— Pomodlisz się jeszcze za mnie może, ojcze drogi — prychnął w odpowiedzi.
— Pomodlę, ile tylko zechcesz.
A ten wywrócił oczami na drugą orbitę, co sprawiło, że Judas zwątpił w swoją święta moc cierpliwości, umiejętności negocjacji, perswazji i pokojowego rozwiązywania konfliktów. Był także na trzech godzinach snu i łyku wody. Nie miał na to siły. Zadrżała mu powieka.
— To co?
— Ta, ta, zastanowię się — mruknął, wstając powoli.
Widział po nim, że nie ma zamiaru tego zrobić. Po prostu go później postraszy w inny sposób.
— Teraz wiem, gdzie pracujesz. Tak tylko mówię.
— I tak nic z tym nie zrobisz. Nie jestem głupi. Co ci tak zależy?
Wzruszył ramionami, nie siląc się na nic bardziej wymagającego i podniósł się z krzesła. Miał wrażenie, że rozsadzi mu żołądek, ale raczej pójdzie gdzie indziej.
— Masz papierosa?
— Chyba nie myślisz, że trzymam fajki w roboczych spodniach.
Aha, no tak. Miałoby sens. Judas rzucił mu tylko krzywy uśmiech i wyszedł z budynku. Jednak zje dzisiaj coś normalnego.
Gromadziły się w nim specyficzne emocje, bo czuł się, jakby tym razem zafiksował się nie na konkretnej rzeczy, a na tym gnojku oraz jego irytującej, lekceważącej postawie, przez którą najchętniej dalej by go podpuszczał. Pytanie, czy miał na to czas i siły, bo wyglądało to jak wyjątkowo wymagające, czasochłonne zadanie.
Wyjął własne pudełko papierosów. Może w końcu wyhoduje w sobie raka.

Havu?
slay pussy
◇──◆──◇──◆
[955 słów: Judas otrzymuje 9 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz