Każdy zastaw to ryzyko przegranej. Arnar uznał, że dobrze będzie nauczyć Luciena od razu, że nie, nie da się bez zabierania butów. Jakby chciał zagrać nie u Hermesiaków, to takie coś mogłoby spotkać się z… no, zależy na kogo by trafił. Lepiej chłopaka uchronić przed pobiciem albo długami.
— Dzisiaj ci się nie poszczęściło — westchnął teatralnie. — Więc oddawaj buty. Jak nie, to będę sobie życzył dwa razy więcej. Czy coś w tym stylu. Że nie tylko buty, a coś jeszcze… łapiesz? — Wyglądał trochę tak, jakby sam pogubił się w tym, co mówi, ale chyba nie przejmował się tym za bardzo.
— Nie wymyślaj zasad, które nie istnieją — bąknął ktoś z jego rodzeństwa i uderzył go w tył głowy. W odpowiedzi Arnar wbił mu palce pod żebra (w geście typowym dla rodzeństwa — nie żeby zranić, tylko wkurwić) i przewrócił oczami.
— Ja kieruję grą — potrząsnął swoim notesikiem — ja ustalam zasady. Proste? Proste. Do tego wygrałem, więc… — spojrzał na Luciena tak, jakby on mu te buty ukradł. — Jak nie oddasz po dobroci, to zawsze możemy zabrać siłą.
— No weź, nawet nie są w twoim rozmiarze…
Tonący brzytwy się chwyta, ale Arnara nie tak łatwo przekonać. Poza tym, sznurówki Lucien już miał rozwiązane. Nie miał pojęcia, kto to zrobił i czemu tego nie zauważył, ale już zrozumiał, co znaczy zabranie butów siłą. I chyba już się do tego przygotowali. Jeden z Hermesiaków niebezpiecznie strzelił palcami, jakby miał zamiar przejąć buty razem ze stopami Luciena.
— Dobra — westchnął pokonany i podał Arnarowi jego wygraną.
Został w samych skarpetkach, no świetnie.
— Nie gram już — zaznaczył, gdy inni zaczęli przygotowania do kolejnej partyjki.
— O, serio? Szkoda — powiedział Arnar, przy którym znajdowały się teraz buty Luciena, trochę drobniaków, paczka gum do żucia i kolorowa czapka ze śmigłem. — Naprawdę, naprawdę mi przykro — ton, którym to powiedział naprawdę nie miał nic z przykrością smutnego — bo ja stawiam buty Luciena.
Uśmiechnął się do drugiego grupowego szeroko i już miał rzucać kośćmi z poczuciem podwójnej wygranej, ale ktoś zablokował jego rękę.
— Och, czyli…
— Jednak gram.
Gdyby potrafił, Arnar uśmiechnąłby się jeszcze szerzej. To wcale nie tak, że od początku zamierzał po prostu zmusić tym Luciena do dalszej gry. Skądże. Poza tym, w końcu na tym polega hazard, prawda? Człowiek nie poddaje się po pierwszej przegranej.
— I pięknie, znowu mamy komplet. Co stawiasz?
— Kurwa.
— Kurwić się z tobą nie będę, daj spokój. Nie przyjmujemy takich… propozycji…? Preferujemy, wiesz, przedmioty…? Chyba że ktoś jest chętny?? — Spojrzał na resztę Hermesiaków. Nikt nie wyglądał na szczególnie chętnego.
— Nie o to… — zaczął Lucien, ale nie musiał kończyć, bo wszyscy przestali już powstrzymywać śmiech. To był zbyt głupi żart. Nawet on sam nie wymyślił jeszcze czegoś tak suchego.
Mimo tego i on się zaśmiał. Może to przez procenty.
— A tak serio, co stawiasz? Nie możesz grać, jeśli nic. I tutaj nie wymyślam nowych zasad — powiedział ostro, patrząc spod przymrużonych powiek na tego, który wcześniej mu przyłożył. — Więc co syn Dionizosa zaoferuje biednym dzieciakom Hermesa?
— Tym razem mogę skarpetki?
— Przepraszam, ale może jakby były nowe… to miałyby jakąś wartość. Ale nie wyglądają na takie. Przynajmniej nie dla mnie, mam bardziej wygórowane oczekiwania. Strzelaj dalej.
— To… y…
Arnar pokiwał głową, jakby chciał go zachęcić do kontynuowania.
— Taaaak…
— Dobra, słuchaj… skoro buty poszły, to lecimy dalej. Koszulka, spodnie… Chyba że nie chcesz się przeziębić ani narazić Chejronowi chodząc półnagi po obozie, to mam dosłownie cudowną propozycję. Stawiaj gacie.
Próbował zachować jak najbardziej poważną minę. Byle się nie zaśmiać, chociaż ktoś z jego rodzeństwa już się prawie dusił, ale inna osoba klepała go po plecach, jakby się zakrztusił. Arnar ledwo powstrzymał się od opieprzenia ich za odwalanie czegoś takiego (gdzie podziała się ich pokerowa twarz, no halo?), ale był zbyt zajęty wlepianiem oczu w zarumienioną twarz Luciena.
— No więc? — zapytał najbardziej spokojnie, jak tylko potrafił.
Lucien?
◇──◆──◇──◆
[620 słów: Arnar otrzymuje 6 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz