Świecące jasno słońce, przesuwające się leniwie po błękitnym niczym rzeka firmamencie wolnym od wszelkich chmur, hojnie jak na wiosenną porę obdarowywało Obóz Herosów swymi darami w postaci światła i ciepła, zbliżając się ku punktowi górowania nad widnokręgiem. Delikatny, orzeźwiający wiaterek momentami przebiegał od niechcenia po okolicach zatoki Long Island, w przyjemny sposób pobudzając zmysły tych, którzy zwracali nań uwagę. Zlewające się w jeden wielki miszmasz głosy rozgadanych obozowiczów – niskie i wysokie, kobiece i męskie, dziecięce i już niemal dorosłe – wypełniały otoczenie, roznosząc się w każdym możliwym kierunku. A w samym środku tego wszystkiego znalazł się on – syn Iris, zagubiony niczym szczeniaczek w gęstej mgle, dostarczony w jednym kawałku do Obozu ledwie dobę wcześniej.
Przekroczenie magicznej bariery oznaczało dla niego postawienie grubej kreski na dotychczasowym życiu, dalekim od łatwego czy normalnego, a także ostateczne pożegnanie z zataczającymi wokół niego kręgi problemami. Tutaj Everest zaczynał zupełnie nowy rozdział swej egzystencji, niejako prowadzoną na oślep podróż w nieznane. Tutaj, gdzie jeszcze nikt go nie znał, gdzie nikt nigdy nie słyszał o jego wybrykach, mógł zacząć nowe życie z kartą czystą niczym łza.
Być może właśnie ten zupełnie nowy start napawał chłopca lękiem, który skutecznie powstrzymywał go przed opuszczeniem domku numer czternaście. Być może nie był jeszcze gotowy na to wszystko, a decyzję o przybyciu do Obozu podjął pochopnie pod wpływem zmęczenia, kofeiny i siły perswazji najbliższego przyjaciela. Zatem być może przydzielony przez Chejrona, zarządcę tego miejsca, przewodnik był dokładnie tym, czego Domino potrzebował, by otworzyć się na ten zwariowany, niezrozumiały świat, którego nagle stał się częścią. I ostatecznie być może jakaś niewielka cząstka niego samego wierzyła, że z pomocą z zewnątrz może to się udać, co skłoniło go do spotkania się z rzeczonym przewodnikiem w okolicach południa, zgodnie z zarządzeniem kształcącego herosów centaura.
Droga łącząca otoczony domkami herosów plac z Wielkim Domem nie był długa, a jednak Domino czuł się zupełnie tak, jakby między opuszczeniem domku Iris a dotarciem do altany rzeczonej „siedziby głównej” upłynęła cała wieczność. Wieczność, w której czasie nie mógł wtopić się w otaczający go zewsząd tłum herosów, udając, że był tam od zawsze. Wieczność, w której czasie przyciągał wzrok obozowiczów, niechybnie zaciekawionych chłopcem ubranym w wojskowe spodnie i zieloną koszulę, strój jakże kontrastujący z typowymi dla Obozu jaskrawo-pomarańczowymi koszulkami. Wieczność, która z każdą kolejną chwilą coraz bardziej pobudzała nie tylko strach przed tym, że nigdy nie będzie tutaj pasował, ale również niejaką ekscytację tym wszystkim, co mogło na niego czekać w nowym życiu.
A gdy już w końcu dotarł na miejsce spotkania i ujrzał osobę wyznaczoną do oprowadzenia go po Obozie, na moment odebrało mu mowę. Jeszcze będąc w drodze, wyobrażał sobie, że na progu Wielkiego Domu przywita go ktoś starszy, prawdopodobnie jakiś obozowy weteran o wielu bliznach i ogromnym doświadczeniu… a tymczasem czekała tam na niego dziewczyna tak przyozdobiona przeróżnymi barwami, że na myśl przywodziła tylko rzygi jednorożca, czyli dokładne przeciwieństwo spodziewanej osoby.
— Um… możli… — Domino zaczął cicho, jednak zanim zdążył dokończyć choćby jedno słowo, Tira postanowiła zagłuszyć go kontynuacją wykonywania powierzonego jej zadania. Jaki więc chłopak miał wybór, poza uważnym wysłuchaniem tego, co różowowłosa miała do powiedzenia? Odpowiedź brzmi – żaden. Dopiero po zadanym przez nią pytaniu, z dodatkiem kilku dodatkowych zdań, dostał szansę zostania wysłuchanym, z której nie zamierzał rezygnować, najpierw jednak podążył za nią z powrotem w stronę domków.
— Mówisz trochę szybko. I nie. Chyba. Nie wiem, który to jedenasty, ale mieszkam w tamtym. — powiedział nieco głośniej niż poprzednio, wskazując palcem na ozdobiony witrażami domek dzieci Iris, po czym odgarnął ręką włosy, które chyba jedynie z czystej złośliwości opadły mu na czoło. — A ciebie do którego przydzielili? — spytał po chwili, korzystając z chwili ciszy z jej strony do zagajenia jakkolwiek sensownej i niejednostronnej rozmowy, nadal podążając krok w krok za niższą od niego, a mimo to narzucającą stosunkowo żwawe tempo dziewczyną, zastanawiając się, ile ona tak właściwie może mieć lat i jak długo już jest w Obozie.
◇──◆──◇──◆
[642 słowa: Domino otrzymuje 6 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz