poniedziałek, 12 lutego 2024

Od Philip CD Wandy — „Dom gdzie serce twoje”

Poprzednie opowiadanie

Tęsknota za Wandą dopadała ją w najmniej spodziewanych momentach. Czasami tuż po jej wyjściu ze stajni lub ostatnim przytuleniu na pożegnanie. Czasami w środku nocy, kiedy Philip przewracała się z boku na bok. Lub podczas przejażdżki z Juanem, kiedy jej zrelaksowany umysł swobodnie dryfował.
Tęsknota ta przyjmowała różne formy — niespodziewana chęć podzielenia się z nią jakąś nowiną albo pierogiem, albo przytuleniem. Jedno było pewne. Tęsknota za każdym spotkaniem wzrastała. Czasami przyjmowała formy wręcz fizycznego bólu, kłucia w klatce piersiowej — łączyła się wtedy z innym uczuciem.
Uczuciem do Wandy właśnie.
Dawno miała już za sobą etap, kiedy mogła sobie wmawiać, że widzi ją tylko jako przyjaciółkę.
Za każdym spotkaniem wzrastał też ból z tego powodu, że Wanda zawsze będzie na nią patrzeć tylko jak na przyjaciółkę, nigdy nie pomyśli o niej w taki sposób, jak Philip myśli o niej w nocy, kiedy nie może zasnąć. Z powodu pewnej córki Aresa, która zjawiła się niespodziewanie w jej życiu i przejęła jej serce, zanim ta zdążyła się zorientować.
A może wiedziała o tym cały czas i pozwalała powoli obezwładniać się uczuciem, które wywoływało i uśmiech na twarzy, rumieniec, ale i łzy.
Na Jupitera, w co ja się wpakowałam?

***

Ktoś wszedł do stajni i Philip wiedziała nawet kto. Kroki Wandy rozpoznałaby gdziekolwiek i kiedykolwiek. Zamknęła oczy i pozwoliła się przytulić Polce, która po chwili zaczęła szlochać. Serce centurionki zacisnęło się w ciasny supeł, a podkładem jej katuszy był cichy płacz Wandy. Philip bezradnie gładziła dziewczynę po włosach. Chciałaby jej powiedzieć teraz tyle słów, tyle płaczących się fraz i pewnie frazesów, które nie miałyby może znaczenia pod względem gramatycznym, ale byłyby jak najbardziej prawdziwe. I pewnie nie na miejscu. Czy wystarczy, że będzie ją trzymać najmocniej, jak się da, a potem obetrzeć jej łzy? Philip zrobiłaby wszystko, co możliwe, ale nie wiedziała co. Nigdy nie była w sytuacji, kiedy musiała testować swoją inteligencję emocjonalną.
Wanda Flis, najpiękniejsza, najmądrzejsza, najsłodsza i najlepsza dziewczyna pod słońcem, płakała właśnie w jej ramionach, a Philip Morris, losowa idiotka, która ją adorowała, kiedy w końcu mogła się wykazać jakimś słowem wsparcia, nie mogła z siebie nic wykrztusić. Na wszystkich bogów, chcę zabrać wszystko, co sprawiło, że płacze i nie może przestać, i przecierpieć to za nią. Wanda zaczęła spazmatycznie trząść się pod wpływem ataku płaczu, Philip podtrzymała więc swój uścisk. Delikatnie gładziła jedną wolną dłonią włosy Wandy, drugą obejmowała jej ramiona. Bezwiednie pocałowała ją w czoło, co wpłynęło na Wandę niespodziewanie dobrze. Uspokoiła się trochę. Philip wzięła to początkowo za osłabienie i jeszcze bardziej wzmocniła swój uścisk, na co nagle Polka syknęła. W uszach Philip był to dźwięk apokaliptyczny wręcz — nie puszczając córki Aresa, odsunęła się nieco od niej i obejrzała. Wcześniej tego nie zrobiła, rozpoznała jej kształt i zapach, i tyle jej wystarczyło. Teraz tego bardzo mocno pożałowała.
Twarz, tułów... Wanda pokryta była siniakami różnych kształtów i kolorów.
— Wando, ty…
W Philip wrzały różne uczucia. Te urazy nie wyglądały na powstałe podczas treningu. Nie, żeby nie były te treningi takie brutalne — Domek Aresa nie słynął z łagodności, ale Wanda zawsze wychodziła z bójek... może nie bez szwanku, ale dobrze. Patrząc na nią teraz, Philip zastanawiała się, czy Wanda w ogóle próbowała się bronić. Urazy, z których powodu może obecnie płakała, mogły nie być tylko fizyczne.


Wando?
◇──◆──◇──◆
[536 słów: Philip otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz