Jeśli to naprawdę jest ksiądz, to Havu tym bardziej nie planuje stąd odchodzić. Nienawidził kościoła ani tej śmiesznej władzy, a widok mężczyzn z koloratkami przyprawiał go o mdłości. Ten facet dodatkowo wyglądał na takiego, który rzuciłby się w ogień, gdyby ktoś przypadkowo podpalił tę budowlę.
Spojrzał na Noaha, który próbował po cichu się wycofać. Czemu wybrał się z kimś, kogo spłoszy byle pierdnięcie? Przecież nie ma opcji, że ten pobłogosławiony chłystek wezwie na nich policję.
— I co, zadzwoniłeś już? — Wyszczerzył się, chcąc podburzyć nieznajomego. — My mamy całą noc, rozumiesz, całą noc. Nigdzie nam się nie spieszy i tobie chyba też nie, bo nie widzę, żebyś gdziekolwiek dzwonił.
Havu był bezczelny. Od zawsze taki był. Gdyby mógł, to pokłóciłby się z samym Bogiem, ale tego nie zrobi, bo jego stary jest trochę przerażający. W końcu to Bóg śmierci.
— Nie mam zamiaru się z wami bawić. Możecie opuścić to miejsce? Jestem zajęty.
— Nie ma takiej opcji — warknął, krzyżując ręce na piersi. — Przecież to opuszczony budynek i nie ma możliwości, że ktoś trzyma tutaj coś wartościowego. Dlaczego więc nie pozwolisz nam pooglądać, co jest w środku?
Mężczyzna zaczął tracić cierpliwość. Wyglądał, jakby zaczynał się gotować i miał sam wzniecić ogień w budynku. Havu to jednak bawiło, bo jeszcze nie miał możliwości ujrzeć wściekłego księdza.
— Tak się składa, że trzyma się tutaj wartościowe rzeczy. Dla przykładu: księgi oraz modlitewniki. Co jakiś czas ktoś tutaj przychodzi, aby sprawdzić, czy wszystko jest na miejscu.
Rudowłosy prychnął. Co za bzdury.
— Żartujesz sobie? Przecież każdy głupi może to ukraść.
— No jak widać, nie każdy ma takie zamiary, co ty.
Chudy wypłosz zaczął odpowiadać mu tym samym tonem. I wtedy też Havu wpadł na genialny pomysł, jak się stąd wydostać, żeby nie wyjść na chłopów, którzy ulegli oświeconemu debilowi.
— Super, chętnie sobie zobaczę, co się tutaj trzyma. — I wyminął starszego od niego mężczyznę, by wtargnąć do pomieszczenia za ołtarzem. Jak dobrze przypuszczał, to właśnie tutaj stała piękna wystawka ze starych jak świat ksiąg. Szybko dorwał pierwszą lepszą i z nią wybiegł, śmiejąc się pod nosem.
Wystraszony przyjaciel rudowłosego chciał zabrać mu książkę i ją oddać, ale Havu, przez bycie ponadprzeciętnego wzrostu, podniósł zdobyć tak wysoko, jak tylko potrafił. Nikt teraz mu tego nie zabierze.
— Pożyczam sobie i chętnie poczytam! Miłego modlenia się, księciuniu — parsknął i pociągnął za sobą Noaha, który potykawszy się o własne nogi, próbował zachować resztkę samoświadomości. Był jednak w takim szoku, że podążał za roześmianym Havu prosto do wyjścia.
Na powrót nie zamawiali już żadnej taksówki, tylko biegli przed siebie, by pod jakimś oszczanym murem obejrzeć zdobycz. A raczej Havu ją chciał obejrzeć, bo przyjaciel dalej nie wiedział, co się stało, ani gdzie jest.
— Tu jest napisane… — Strzepnął kurz z okładki, próbując znaleźć tytuł. — Egzorcyzmy… jakieś.
— Zabrałeś książkę do egzorcyzmów?
— Ale jaja — parsknął śmiechem. — Ciekawe, co wymyślili. — Otworzył delikatnie skradzioną księgę i przewertował kilka stron. Na wielu nie było nic napisane albo strony były powyrywane.
— Havu… myślisz, że… duchy istnieją? — zapytał słabym głosem Noah.
— W tym świecie istnieją gorsze rzeczy niż jakieś tam duchy. — Przewrócił oczami.
Zwykli śmiertelnicy nie zdają sobie sprawy, że w biały dzień znaleźć ich może jakiś zmutowany potwór, który stwierdzi, iż to idealny moment na morderstwo. Nie są też przyzwyczajeni do ciągłej obserwacji otoczenia i walki, kiedy przyjdzie na to potrzeba; a jedyne co ich interesuje to duchy i zmarli, jakby to właśnie oni byli największymi wrogami w tym świecie.
Havu, dodatkowo jako syn Morsa, ze śmiercią był doskonale zaznajomiony i każdemu powie prosto w twarz, że to nie zmarła babcia jest twoim wrogiem. Swoją drogą Noah nawet nie doświadczył śmierci w rodzinie, o czym rudowłosy od dawna wiedział.
— Dobra, wiesz, że nie lubię horrorów ani rozmów o duchach…
— A kto miałby cię nawiedzać? Ta książka nawet nie jest prawdą.
— Skoro tak mówisz.
— Dobra, słuchaj, opowiem ci historię. Dawno, dawno temu był sobie taki debil o imieniu Noah. Noah wierzył w bajki i egzorcyzmy i bał się, że nawiedzi go jego zmarła babcia, która dalej życie. Koniec.
Blondynka wydawało to bawić, bo zaśmiał się na cały głos. Havu jednak nie żartował. Noah to naprawdę debil, który uwierzy w byle pierdnięcie oraz byle pierdnięcia się wystraszy. Dobrze, że ten chłopak nie wie, z kim tak naprawdę się zadaje. I że osoba, którą uważa za przyjaciela, trzyma w domu martwe ciała myszy do preparacji oraz ma niezwykłe umiejętności, pozwalające na zaglądanie ludziom do łba i wyciąganie z nich informacji o zmarłej babci w osiemdziesiątym siódmym.
— Idziemy stąd. Przejrzę sobie tę książkę dokładniej i równo o trzeciej w nocy napiszę, czego się dowiedziałem. Obiecaj, że nie posrasz się w gacie, okej? — Poklepał blondynka po pleckach i pchnął delikatnie do przodu.
To zdecydowanie będzie interesująca noc, bo nie ma niczego ciekawszego, niż czytanie chrześcijańskiej książki o egzorcyzmach.
Judas?
◇──◆──◇──◆
[781 słów: Havu otrzymuje 7 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz