piątek, 16 lutego 2024

Od Luciena CD Arnara — „Ale to tylko bingo”

Poprzednie opowiadanie

Poważna mina Arnara mówiła jedno — nie żartował. Lucien czuł, jak po karku spływają mu pierwsze krople potu, bo stawianie własnych, brudnych gaci w jakiejś śmiesznej grze hazardowej… to było wyzwanie. Jednak to było wyzwanie godne syna Dionizosa, więc wyprostował się i pewny siebie odpowiedział:
— Dobrze, w takim razie, stawiam własne gacie.
Ktoś prychnął śmiechem, nie mogąc już się powstrzymać i Lucien zaczął podejrzewać, że albo nie była to poważna propozycja, albo ktoś już wcześniej postawił swoją bieliznę i musiał, cóż, ją oddawać. Starał się jednak zachowywać stoicki wyraz twarzy, nie wpadając w panikę, ani o nic nie dopytując.
— Ktoś już kiedyś stawiał własne gacie?
— Może. — Kąciki ust Arnara zdawały się drgać. — Może nie. Może jesteś pierwszy? Kto to wie… — Wrócił wzrokiem na stół z kostkami. — Wracamy do gry! Siadać na swoje miejsca!
Lucien podniósł rękę, żeby o coś zapytać, jak dzieciak w podstawówce, jednak grupowy siedział już z notesikiem i zaczynał notować kolejne rzuty graczy. Mógł tylko wrócić do gry, udając, że właśnie nie postawił bielizny. A żeby ją zachować… musiał wygrać. Wygrać z Hermesiakami. To możliwe?
Podczas rzucania kostkami można było liczyć tylko na szczęście. Nie dało się ustawić wyniku. A przynajmniej Lucien tego nie zrobi, chyba że zaraz wyhoduje winogronowe pnącze w podłodze i za jego pomocą obróci kostkę, by wypadło więcej oczek.
— Piętnaście. — Przyjrzał się i westchnął dość głośno. Jak tak dalej pójdzie, to będzie wracać do dwunastki bez bielizny. — Myślę, że coś jest nie tak.
— No, możliwe, oni kradną albo podmieniają kostki. — Wzruszył ramionami grupowy. — W ten sposób się tutaj gra.
— Ja walczę o swoje gacie.
Ktoś parsknął śmiechem. Ktoś inny uderzył pięścią o stół i zaniósł się tak histerycznym chichotem.
— No… większość o coś walczy, więc… — Zebrał kostki ze stolika. — Miłej walki.
I wyrzucił te nieszczęsne kwadratowe, stukające, kwadratowe bryły. Lucien tylko patrzył, jak Hermesiak zdobywa coraz to więcej punktów. Nawet przestał się przejmować tymi gaciami.
— O, wydaje się, że to może być ostatnia kolejka.
Lucien odebrał kostki i wyrzucił je na stół, prawie pękając z niecierpliwości. Dawno nie odczuwał tak silnych emocji podczas grania w cokolwiek. Czy to znak, że staje się powoli hazardzistą? Siedzi w jedenastce dopiero trzecią godzinę.
— Ja to policzę. — Podniósł się, oparł ręce o stół i z wysokości przyglądał się temu, co reprezentowały oczka kostek. Dwie czwórki, super. Następnie… jedyna, to już słabiej. Och i dwójka… trójka też. Łącznie czternaście.
Zmarniał na twarzy.
— Wyszło dwadzieścia jeden. — Zmiótł ręką kostki i wcisnął je Arnarowi na siłę. Skoro oni oszukują, to on też zacznie. Proste.
— Policzyłem czternaście.
— To może źle spojrzałeś. Ja policzyłem dwadzieścia jeden.
Ktoś wrzasnął: ,,buu, oszukujesz!”, a inny dzieciak szykował się, by ukraść grupowemu notatnik, w celu podmiany własnego wyniku. Lucien mógł zrobić to samo, kiedy Arnar był skupiony na nim.
— Skoro tak mówisz. — Uśmiechnął się, ale Lucien doskonale widział, jak, cholerny Hermesiak, wpisuje czternaście. I to było tak oczywiste, jakby Arnar chciał dać mu znać, że nie da się oszukać nikogo z domku jedenastego.
Heros chrząknął, po czym poprawił się, bo z jakiegoś powodu gacie zaczynały wrzynać mu się w dupe. Prawie, jakby chciały pożegnać się z ich właścicielem.
Kostki turlały się po stoliku jeszcze dobre trzydzieści minut, a zestresowany Lucien walczył o bieliznę do samego końca. Runda się skończyła. Wypadły wszystkie możliwe kombinacje. Teraz mógł liczyć na to, że Arnar, ten miły grupowy jedenastki (już, na pewno), doliczy mu punkty i nie pozwoli, aby Lucien, ten miły grupowy dwunastki, nie wracał do siebie bez majtek.
— O, wygrałem drugi raz — mruknął, przesuwając palcem po papierze, by sprawdzić, czy wszystko zostało dobrze zliczone. — To co?
— Co? Nie wiem, mam za ciebie policzyć? — Lucien zaczął zgrywać głupka. — Gratulacje, nie spodziewałem się, że ktoś może wygrać dwa razy z rzędu. — Kątem oka spojrzał w stronę wyjścia. — Zbliża się moja godzina, dzięki za gościnę, ale muszę wrócić już do siebie. Miło się grało! — Wstał z siedzenia z zamiarem ucieczki.
Oj, ale z tego domku nie da się wyjść bez oddania tego, co przegrałeś.

Arnar?
◇──◆──◇──◆
[651 słów: Lucien otrzymuje 6 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz