środa, 24 września 2025

Od Erin — „Co się pakuje na Obóz Gejosów?”

TRZY LATA TEMU

Muzyka.
To było to, muzyka obudziła Erin o godzinie siódmej rano w wakacje. Czy babcia musiała słuchać swoich winyli o takich godzinach? Dziewczyna z westchnieniem sturlała się z łóżka na podłogę. Wiedziała, że już i tak nie zaśnie z powrotem, więc postanowiła wstać.
Zmierzając w stronę łazienki, zajrzała do kuchni, bo to stamtąd dobiegały dźwięki, by przywitać się z babcią, ale poddała się, wiedząc, że nie przekrzyczy Lady Gagi. Wszyscy starsi ludzie słuchali tak głośno muzyki? A potem narzekają, że na starość się niedosłyszy. Dziewczyna pokręciła głową z udawanym niezadowoleniem i udała się umyć zęby.

Wychodząc z toalety Erin, nie słyszała już muzyki, uznała to więc za dobry moment na pogadanie z babcią. Zapukała w futrynę, by zwrócić na siebie jej uwagę.
— Wcześnie wstałaś — rzekła energicznym tonem babcia Maeve, widząc swoją wnuczkę opartą o ścianę.
— Dziwne by było, jakbym nie wstała z tą twoją muzyką — Erin przewróciła oczami z udawaną irytacją. Roztargnienie babci było na swój sposób urocze i wiedziała, że będzie za nim tęsknić. W końcu wczoraj babcia powiedziała, że dzisiaj zawiezie ją i Henry’ego do tego miejsca dla nie-do końca-ludzi na Long Island.
Erin wciąż rozmawiając z babcią, zaczęła robić sobie tosty. W sumie dobrze, że wstała tak wcześnie, bo była trochę w dupie z pakowaniem się. Może dlatego, że średnio wiedziała, co powinna wziąć a co zostawić? Wtedy przypomniała sobie, że przecież Henry na pewno coś o tym wiedział, w końcu też nie był człowiekiem i miał coś wspólnego z tym całym obozem.
Wyjęła idealnie przypieczone tosty z serem i koncentratem pomidorowym z opiekacza i zaniosła talerz do pokoju, po czym biegiem udała się do pokoju Henry’ego, przy okazji potykając się o próg (którego wcale nie przekraczała codziennie, co tu robił jakiś próg?).
Zapukała intensywnie w drzwi pokoju przyjaciela, ale nie usłyszała odpowiedzi, ani nawet ruchu więc pozwoliła sobie wejść. Zastała go śpiącego w najlepsze. „Boże, czy ten baran musi mieć tak twardy sen, kiedy ja cierpię?” - przewróciła oczami Erin i podjęła próbę obudzenia przyjaciela.
— Hmhmnjmh — wymamrotał Henry, czując dłoń dziewczyny na swoim ramieniu.
Poderwał się z krzykiem, gdy popatrzył prosto w jej oko, co wywołało gwałtowny śmiech Erin.
— Wstawaj pajacu, przydałbyś się na coś — dziewczyna powiedziała żartobliwym tonem. Udawanie obrażonej było jej językiem przyjaźni, na szczęście każdy, z kim się zadawała wiedział to, więc nie musiała tłumaczyć każdemu po kolei, że nie wyzywa ich na serio.
Erin normalnie nie prosiła o pomoc, jednak przeprowadzkę do obozu traktowała poważnie, a nie wiedziała, czy lista rzeczy do wzięcia sporządzona przez nią w głowie jest rzeczywiście poprawna.
— Czego chcesz? — zapytał Henry, sennie przeciągając sylaby.
— Po prostu powiedz, co powinnam spakować i możesz wracać do spania — na twarzy Erin pojawił się niewinny uśmieszek.
Henry wymienił listę rzeczy — część z nich zgadzała się z przypuszczeniami Erin, a niektórych nawet nie posiadała, ale postanowiła to przemilczeć.
— I tak nie planuję wracać do spania — powiedział Henry (wcale nie ziewając).
Erin parsknęła śmiechem, była dziś w wyjątkowo dobrym humorze.
Oboje wyszli z sypialni, Henry w kierunku kuchni, a Erin do swojego, aby pokoju dokończyć (zacząć) pakowanie. No i zjeść zimne już tosty.


Maeve siedziała już za kierownicą starego Forda, kiedy Erin i Henry pakowali swoje torby do bagażnika. Ostatni raz zawoziła ich w jakiekolwiek miejsce, ale atmosfera przynajmniej nie była depresyjna.
— Na drogę wjeżdża królowa ulicy swoim luksusowym, antycznym wozem, młodzi kierowcy usuwają jej się z drogi, kiedy z zaciśniętymi w skupieniu zębami wyjeżdża z miejsca parkingowego pod niesamowitym pałacem… — opowiadana po raz setny przez Maeve (wcale nie zmyślona) historia została również po raz setny przerwana przez śmiech dobiegający z tylnego siedzenia. „Dzieci w tych czasach nie znają się na dobrym humorze” - pomyślała, kręcąc głową. Próbowała udawać zirytowaną, ale na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, co wywołało jeszcze większą uciechę Erin i Henry’ego.
Ruszyła rozklekotanym samochodem w kierunku głównej drogi prowadzącej na Long Island.


Droga minęła im śpiewająco (dosłownie) - każdy jak zwykle wybierał te same kawałki, które wszyscy znali już na pamięć i nikt nie narzekał, wręcz przeciwnie.
Maeve zatrzymała samochód na poboczu w miejscu wskazanym przez Henry’ego i uściskała dzieci na pożegnanie, po czym dwójka najdroższych jej osób ruszyła w swoją stronę.


────
[686 słów: Erin otrzymuje 6 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz