wtorek, 30 września 2025

Od Lairy — „Purple all over"

Głupie pytanie o ulubiony kolor nigdy nie powinno wywołać u niej aż takim głębokich uczuć, nie kiedy dobrze wiedziała, że był nim czerwony; taki mocno nasycony, niczym żarówka drażniąca w oczy czy inna płachta na byka. A tymczasem siedziała jak kołek, pod drzewem, nerwowo drapiąc się po skroni, nadgarstku czy nawet po policzku - gdziekolwiek popadło. Palcami bawiła się jak jakimś najlepszym fidgetspinnerem, którego popularności nie zdołała uświadczyć, zwyczajnie ją to ominęło.
— No, Laira? Kot ci zjadł język? — Violet odsunęła włosy za ucho, odsłaniając rumiany od słońca policzek i kurwa, na przodków, Laira myślała, że mógł jej uciekł lewym uchem, a następnie roztopił się na chodniku niczym lody latem. — Zadałam ci proste pytanie — żachnęła się i choć brzmiała na zirytowaną, tak jednak córka Hefajstosa wiedziała, że intencje ma zupełnie inne.
— Jaki jest mój ulubiony kolor? — powtórzyła cicho, niemalże machinalnie, jakby trybiki w tej zardzewiałej maszynerii zaczęły nareszcie działać. Co prawda z ogromnym, irytującym skrzypnięciem i spóźnionym zapłonem, aczkolwiek zawsze coś.
Violet kiwnęła głową, uśmiechając się półgębkiem.
Ślina utknęła Lairze w gardle i ta była pewna, że umrze śmiercią niegodną herosa, bardzo żenującą i nieodpowiednią. Ścisnęła dłonie na materiale koszulki, jakby szykowała się do walki z prawdziwą bestią i to miało dodać jej otuchy. W rzeczywistości musiała zwyczajnie odpowiedzieć na jedno, krótkie pytanie - jaki był jej ulubiony kolor. Za każdym razem jak próbowała odpowiedzieć na to pytanie, przed sobą miała Violet. Jej fioletowe włosy i ten radosny uśmiech, który wywoływał nieznane emocje.
Sony mówiło, że Violet nie uśmiecha się tak do nikogo, prócz niej.
Może mieli rację. Może.
— A zgadnij — zmarszczyła nos rozbawiona, nawet nie zwracając na to, jak córka Hekate przewraca oczami. Najprawdopodobniej w zniecierpliwieniu, aczkolwiek cholera ją tam wiedziała. — No, dawaj, cukiereczku.
W odpowiedzi otrzymała walnięcie w ramię, choć było to bardziej w celu ukrócenia durnych przezwisk, niż faktycznie zrobieniu jej krzywdy. W każdym razie - Violet zamyśliła się i to tak naprawdę, naprawdę konkretnie. Zmarszczyła nos, jak zawsze mając to w zwyczaju, gdy dochodziło u niej do ciężkiego procesu myślowego.
— Fiolet! — odparła stanowczo, krzyżując ręce na klatce piersiowej, jakby właśnie rozwiązała kod enigmy. Laira zaśmiała się cicho i choć z początku chciała wyprowadzić ją z błędu, powiedzieć, że nie! Tym razem wszystkowiedząca panna Sanderson, nie miała racji. Zamiast tego, kiwnęła głową twierdząco, wywołując niemały uśmiech radości na twarzy swojej towarzyszki. I może, serio może czerwień nie był jednak jej ulubionym kolorem.
Bo, mówiąc szczerze? Ten ulotny moment, kiedy widziała na jej ustach szeroki, szczery i pełny dziecięcej naiwności uśmiech, nie mogła zrobić nic innego niż jej przytaknąć. Ekscytacja i ten radosny humor udzielił się również i Lairze; oparła głowę o korę drzewa, rozkoszując się ostatnimi ciepłymi promieniami lata i ukradkiem, starając się pozostać niezauważoną, spoglądała na Violet, która rozgadała się o rodzajach magii.
Niebo ciemniało, przechodząc z różu w lekki fiolet a ostatnie promienie słońca, padające wprost na córkę Hekate, dawały jej magicznego uroku. I może… nie, zdecydowanie, żyła w błędzie. To nie czerwony był jej ulubionym kolorem a fiolet. Fiolet, który postanowił wkraść się do jej życia pod postacią tej łachudry, za którą teraz oddałaby wszystko.

────
[507 słów: Laira otrzymuje 5 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz