JESIEŃ
Caroline nie lubiła przegrywać; nie sądziła też, że ktokolwiek to lubi. Jeśli miała dobry dzień, umiała ugryźć się w język i chwilowo przejść ponad porażką, ale nigdy nie potrafiła na stałe obejść się smakiem. Co to za różnica, czy odegra się teraz, jutro, za miesiąc czy za dziesięć lat? Umiała poczekać, jeżeli miała pewność, że w końcu szala zwycięstwa przechyli się z korzyścią właśnie dla niej.
Posłała Weronice bardzo koślawy i bardzo fałszywy uśmiech, kiedy dziewczyna wygrała pojedynek. Tak cholernie mało brakowało jej do wygranej! Wygrałaby, gdyby popełniła mniejszą liczbę błędów. Wiedziała, że jej błędy wynikają w głównej mierze przez to, że daje ponieść się emocjom, bo słyszała to już zdecydowanie zbyt wiele razy. To, że nie umie nad tym panować nie oznacza od razu, że o tym nie wie. Przecież nie była głupia, tylko zbyt ubogo przeszkolona.
— Gratulacje.
Głos miała o ton niższy, a palce zaciskały się na rękojeści miecza tak mocno, że skóra jej zbielała. Miała ochotę zdrapać ten zadowolony z siebie uśmieszek z twarzy Weroniki, przyczepić go na jedną ze słomianych kukieł i pochlastać go na kawałki. Zamiast tego wierciła dziurę w plecach dziewczyny, kiedy ta odchodziła.
Córka Aresa cisnęła swój miecz na ziemię, kiedy tylko straciła dziewczynę z pola widzenia. I tak już dała jej satysfakcję, pokazując te liche ochłapy wkurwienia, które nawet nie umywały się do tego, jak bardzo wściekła była.
Co mówiła jej terapeutka o atakach złości? Coś o oddychaniu i liczeniu do dziesięciu. Szkoda, że Caroline miała ochotę liczyć co najwyżej głowy trupów nabite na pale, a o spokojnym, głębokim oddychaniu nawet nie było mowy.
Podniosła broń z trawy i zdmuchnęła z niego źdźbła nieco przyschniętej już trawy. Najwyraźniej dzieciaki Demeter skupiały się na dbaniu o truskawki, a resztę obozowej roślinności zwyczajnie olały. Odgarnęła sobie z czoła włosy, które kręciły się od zetknięcia z jej potem, co z pewnego powodu dodatkowo ją wkurwiło. Musiała się umyć, albo zrobić cokolwiek innego, jeżeli nie chciała eksplodować.
Była pewna, że kiedyś się zemści, albo chociaż zażąda rewanżu. Po prostu nie wiedziała jeszcze, gdzie i kiedy.
ZIMA
Ciężko planować zemstę, kiedy nie zna się zbyt dobrze osoby, wobec której jest skierowana. Szczególnie, jeśli w międzyczasie przebywa się gdzieś setki kilometrów dalej. Caroline cieszyło jedynie to, że dzięki temu może zachować czysty umysł; myślenie nad czymkolwiek bez kurwików w oczach naprawdę ułatwia sprawę. Więc kiedy znowu pojawiła się w Obozie Herosów, nieco ponad dwa miesiące później, miała wszystko poukładane w głowie. No, mniej więcej.
— Cześć. Masz chwilę? — zapytała z uśmiechem, stając przed Weroniką.
Znalazła dziewczynę w pobliżu pawilonu, choć nie miała pojęcia, co ona niby tam robiła. Powietrze było suche i chłodne. Może i nie była to mroźna zima, ale większość jednak preferowała zostanie w budynku i rozpalenie w kominku. Caroline też wolałaby teraz nie szwędać się po dworze, ale niestety czasami pewne sprawy były ważniejsze od komfortu.
Weronika uniosła brew i spojrzała na dziewczynę.
— O co chodzi? — spytała, unosząc kącik ust w uśmiechu.
Caroline z jakiegoś powodu znowu chciała jej przypierdolić, ale tylko uśmiechnęła się w odpowiedzi.
— To nic ważnego. Tak się zastanawiałam… Skoro ostatnio mnie pokonałaś, może zechciałabyś mi pomóc w treningu? Na pewno przydałoby mi się kilka rad od… lepiej wyszkolonej koleżanki — dodała, chowając dumę do kieszeni.
To, że Weronika była lepiej wyszkolona od niej, to był oczywisty fakt, ale Ley czasami wolała nie przyjmować niektórych rzeczy zbyt głęboko do siebie. To była jedna z takich rzeczy.
— …o pomoc mnie prosisz? Serio?
Weronika patrzyła na koleżankę z może nie pogardliwym, ale z pewnością rozbawionym i trochę lekceważącym wyrazem twarzy. Caroline zaplotła dłonie za plecami, tak, żeby dziewczyna nie widziała, że ściska je zdecydowanie mocniej, niż jest to wskazane.
— Tak, no bo wiesz, mam braki. Mogę się wiele od ciebie nauczyć. — "I tak dalej", dodała w myślach i ponownie posłała jej jeden ze swoich najbardziej czarujących uśmiechów.
Niesamowicie irytował jej ton głosu dziewczyny, jakim ta się do niej zwracała, ale miała szczerą nadzieję, że pozbawi jej tej pewności siebie równie szybko, jak uśmiechu.
Weronika?
────
[656 słów: Caroline otrzymuje 6 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz