Rzadko zdarzało się, żeby ktoś zaproponował trening Caroline. Prawdopodobnie miało to coś wspólnego z tym, że sparingi z dzieciakami Aresa zwykle kończyły się wizytą w domku Apolla, ale dziewczyna zarzekała się, że żaden jej przeciwnik nigdy tam nie skończył. Nikogo tym nie przekonała, więc zazwyczaj musiała brać za sparingowego partnera słomianą kukłę, choć nazwanie jej partnerem było dość entuzjastycznym zabiegiem. Jeśli naprawdę miała potrzebę poćwiczenia z kimś, kto nie był kupą słomy, wybierała sobie kogoś, kto niekoniecznie chciał się jej sprzeciwiać. Ona nie musiała się przy tym szczególnie starać, a oni nigdy nie narzekali, więc co było w tym złego?
Grupową domku Ateny znała niezbyt dobrze. Gdzieś w głowie miała zachowane jej imię, poza tym kojarzyła ją z widzenia. Spędzała w obozie zdecydowanie mniej czasu, niż by chciała, i przez to jej znajomości tu ograniczały się raczej do rodzeństwa i kilku nielicznych osób. Poza tym, rzadko zbliżała się z własnej woli do dzieciaków Ateny; za bardzo się wymądrzały i wywyższały, jak na jej gusta. Ktoś tam coś tam powiedział, bla, bla, bla, a Zeus zesrał się tego dnia o tej godzinie. Jeśli już podsłuchała gdzieś ich rozmowę, wpadała do jej głowy jednym uchem, a drugim wypadała, więc każdą z nich zapamiętywała mniej więcej w ten sposób.
Kiedy jednak Weronika zaproponowała jej trening, z chęcią przyjęła propozycję. Może i nie przepadała za jazgotem rodzeństwa dziewczyny, ale nie mogła im odmówić umiejętności. Nie można przecież zapominać, że Atena jest również boginią wojny (co w teorii łączyło Aresa i Atenę, ale Caroline wolała o tym zapomnieć), a jej dzieciaki były zwykle świetnymi strategami. Nawet jeśli chodziło o głupi, obozowy sparing.
Wyszczerzyła zęby w uśmiechu, jednocześnie blokując cios Weroniki. Nieźle dostałaby po żebrach, gdyby tego nie zrobiła. Doceniała próbę rozproszenia, ale nie bez powodu niemal wszyscy herosi rodzili się z ADHD; rozmowa w trakcie sparingu niekoniecznie jej przeszkadzała.
— Przyszłoby mi to z łatwością — odpowiedziała jedynie, pozwalając uśmiechowi jeszcze na moment gościć na jej twarzy, zanim ponownie przeszedł w grymas skupienia.
Weronika była cwana i szybko się poruszała, bez większego trudu unikając ciosów, jakie wyprowadzała jej przeciwniczka. Widać było, że pewnie czuje się ze swoją bronią i posługuje się nią jak przedłużeniem ręki. Caroline musiała przyznać, że widać różnice w długości ich stażów w obozie. Mogła się szybko uczyć i mieć ułatwienia z powodu tego, że jej ojcem jest Ares, ale nie dało się pokonać wyrwy w doświadczeniu. Pluła sobie w brodę, że trafiła do Obozu Herosów tak późno, i teraz musi to nadrabiać, żeby dorównać innym. Nie oznaczało to wcale, że miała zamiar się poddać.
— Jesteś pewna siebie, co? — zagaiła ponownie Weronika, szukając dziur w obronie dziewczyny.
Najwidoczniej nie przejmowała się tym, że kosmyki fioletowych włosów wysuwają jej się z gumki i opadają na czoło. Skubana, dobra była.
— Pewność siebie to klucz do zwycięstwa.
Caroline uniosła podbródek nieco do góry, nie pozwalając jej wytrącić sobie broni z dłoni. Zorientowała się w samą porę, żeby tego uniknąć. Weronika była zdecydowanie bardziej wymagającym przeciwnikiem, niż kukły, z którymi głownie ostatnio walczyła. Albo raczej obcinała im głowy.
— Zbyteczna pewność siebie to już pierwszy stopień do Hadesu — zripostowała Weronika.
Najwidoczniej żadna z nich nie miała ochoty się poddać, więc pojedynek ciągnął się dalej, całkiem wyrównany. Przeciągnięcie zwycięstwa na swoją stronę wcale nie było takie proste, jak mogłoby się wydawać.
— Wszyscy na końcu i tak trafimy do Hadesu — powiedziała i wzruszyłaby ramionami, gdyby tylko nie miała rąk zajętych czymś zgoła innym.
Powoli zaczynała się irytować i bardzo starała się nad tym zapanować. Nerwy prowadziły do imperfekcji, więc pomyłek, a pomyłki w walce z potworem prowadziły zwykle do śmierci. Nie żeby potwory umiały posługiwać się mieczem czy jakąkolwiek inną bronią. To, co robiły teraz, przypominało raczej przygotowania do wojny, czego Caroline raczej wolałaby uniknąć. Dobicie upierdliwego potwora to jedno, a stanięcie twarzą twarz z innym człowiekiem z bronią w dłoni to co innego.
— Nie spodziewałam się po tobie tak filozoficznego myślenia — parsknęła Weronika, unosząc kąciki ust w rozbawionym uśmiechu.
— A ty mnie wkurwiasz — warknęła w odpowiedzi Caroline, ale po chwili postarała się rozluźnić twarz i skupić się ponownie na tym, co w tej chwili było ważne - na wygranej.
Była pewna, że dziewczyna celowo się z nią drażni, i niestety przynosiło to oczekiwany skutek. Kiedy ją zagadywała, a w dodatku denerwowała, Caroline nie mogła w dostatecznym stopniu skupić się na walce i dzięki temu dać z siebie wszystkiego. Zamiast tego musiała skoncentrować się na tym, żeby w nerwach nie popełnić najprostszych błędów. Cholerny ojcowski temperament.
Sam śmiech tej dziewczyny zaczynał ją irytować.
Weronika?
────
[741 słów: Caroline otrzymuje 7 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz