Dorian w pewnym sensie wyglądał, jakby zaatakował go potwór. Tylko taki z małymi pazurkami i niewielką masą ciała.
— Tu w ogóle można trzymać inne zwierzęta? Oprócz Terminatora nie widziałam tu żadnego innego — zapytała, wysłuchawszy skróconej wersji rozmowy z Lotus i ataku świnki morskiej.
— Pewnie nie, ale myślisz, że komukolwiek chce się tego pilnować? Wszyscy mają je w dupie, dopóki nie robią rabanu — odpowiedział chłopak, wyrzucając zakrwawioną chusteczkę.
Elianne musiała chwilę pomyśleć. Konfiskata niewinnego zwierzątka nie wydawała jej się szczególnie sprawiedliwym rozwiązaniem, ale przecież nie mieli stuprocentowej pewności, że to na pewno jest tylko zwierzątko. Poza tym nawet jeśli to było zwierzątko, już narobiło szkód na ciele i zapewne dumie Doriana. Nie musieli tej świnki morskiej od razu utylizować, może jedynie oddać gdzieś w bardziej odpowiedzialne ręce. Może pretor chciałby mieć u siebie małego, puszystego zwierzaczka do ukojenia nerwów.
— Czyli co mamy zrobić z… Matyldą?
— To coś nie może mieć ludzkiego imienia. Jest monstrum.
— …Okej. To co chcemy zrobić z monstrum? — poprawiła się Eli.
— Najpierw musimy to złapać. Może Lotus znowu zostawi ją w stajni, bo co innego ma z nią zrobić w ciągu dnia? Pewnie zeżarłaby coś komuś w baraku i miałaby problemy — powiedział Dorian. — Trzeba będzie sprawdzić chwilę po obiedzie, żeby miała czas ją tam schować. Sprawdzimy za pół godziny.
Elianne skinęła głową. Całkiem sensowny plan.
— W końcu złapiemy tą Matyl- świnkę.
Dorian odszedł, mamrocząc coś pod nosem, a tuż za nim wlókł się Terminator ze spuszczonym łbem. Najwidoczniej też odczuł porażkę i rozczarowanie tym, że nie udało im się złapać zwierzątka. Albo po prostu był głodny, ciężko było stwierdzić.
Eli starała się załatwić wszystkie najważniejsze sprawy w ekspresowym tempie, żeby zdążyć przyjść pod stajnie na czas. Nużyło ją już to bieganie po całym obozie, by zajmować się sprawą, która mogła na końcu okazać się zwykłym nieporozumieniem. Trzeba było jednak doprowadzić to do końca.
Dorian już czekał na nią za boczną ścianą stajni, z Terminatorem przy nodze. Pies wyglądał, jakby był w zdecydowanie lepszym humorze. A przynajmniej merdał ogonem.
— Co zrobimy, jeśli świnki tam nie będzie? — zapytała centurionka, podchodząc do nich.
— Znajdziemy Lotus i skonfiskujemy świnkę siłą.
— Albo możemy też powiedzieć jej, że w obozie nie można mieć zwierząt i musi gdzieś oddać Matyldę. A jak nic sobie z tego nie zrobi, to pójdę do Edel — zaproponowała Elianne, wzruszając ramionami.
Tak właściwie to mogli pójść do Edel już na samym początku, ale sprawa nie wydawała się aż tak nagląca. Teraz chyba też nie była, ale Dorian miał w sobie żądzę mordu, a i Eli chciała w końcu pozbyć się problemu i mieć święty spokój.
— Za dużo z tym zachodu — burknął chłopak, w końcu wchodząc do boksu, w którym ostatnio znaleźli zwierzaka.
Boks był jednak wysprzątany; nie było tu już kupek siana, które znaleźli ostatnim razem, a dziura w ścianie została załatana.
— Nic tu nie ma. Nawet siana, a tym bardziej czegoś żywego — poinformowała Doriana. — Albo Lotus zatarła po sobie ślady, albo ktoś tu po prostu w końcu posprzątał.
Terminator zaczął obwąchiwać rogi boksu, ale najwidoczniej niczego ciekawego nie wyczuł, bo w końcu klapnął na ubitej ziemi.
— W ścianie dalej jest szpara?
— Nie ma po niej nawet śladu.
Patrząc na minę Doriana, dziewczyna wyczytała z niej, że świnka musi zginąć. Albo chociaż zniknąć, jedno z dwóch. Ciężko jednak było zająć się czymś, czego tu nie było, bo ciągle wymykało im się z rąk.
— Idziemy do Lotus — zarządził Dorian, przywołując jednocześnie Terminatora.
Znaleźli dziewczynę w pobliżu pola treningowego, gdzie próbowała naprawić coś, co wyglądało jak bardzo dziwna proca.
— Gdzie jest Matylda? — spytała Eli, kiedy w końcu stanęli przed Lotus. — Musisz nam ją oddać. Jest niebezpieczna.
Dziewczyna uniosła głowę. Na widok Doriana przez jej twarz przemknęła skrucha, taka z nutką przestrachu. Wsunęła procę do kieszeni i wstała z trawy, otrzepując spodnie.
— Nie wiem, gdzie jest. Uciekła chwilę po tym… Incydencie. Chyba przestraszyła się twojego psa — odpowiedziała, spoglądając na Terminatora z nieufnością. Może i go znała, ale to wciąż był wielki pies. I najwyraźniej nie lubił jej świnki morskiej.
— Czujesz coś? — zapytał Dorian Terminatora, klepiąc go po głowie.
Pies zaczął węszyć w powietrzu i w pobliżu Lotus, ale po chwili zaskamlał w odpowiedzi. Elianne westchnęła. Czyli znowu byli w martwym punkcie. Czuła się, jakby występowali w jakiejś niskich lotów komedii.
— W którą stronę uciekła? Nie szukałaś jej?
— No, próbowałam — bąknęła Lotus. — Wbiegła pod jakieś krzaki i potem zniknęła. Nie przyszła nawet na jedzenie. Mam nadzieję, że nic się jej nie stało.
Dorian wyglądał, jakby na usta cisnęło mu się wiele różnych słów, ale skutecznie to zwalczał.
— Dobra, trudno. Chodź, idziemy stąd — powiedziała Eli, ciągnąc chłopaka za ramię w stronę pola treningowego. — Nie wydaje mi się, że kłamie. Matylda uciekła. A co jeśli to naprawdę tylko świnka morska? Może te plotki były fałszywe.
— Jeśli teraz po obozie luzem kręci się potwór, to jesteśmy wszyscy w czarnej dupie. Mam dość tego cyrku, ale nie możemy założyć, że to na pewno tylko głupie zwierzę — odpowiedział w końcu, wciskając dłonie do kieszeni.
Elianne westchnęła.
Dorian?
────
[826 słów: Elianne otrzymuje 8 Punktów Doświadczenia]
— I niby co teraz mamy z tym zrobić?
────
[826 słów: Elianne otrzymuje 8 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz