CONTENT WARNING: NSFW
Blanche starała się nie myśleć o tym, czym Keen zajmowała się, by zdobyć pieniądze na życie swoje i Wintera. Kiedy jednak o tym myślała, zaskakiwała sama siebie wnioskiem, że nie był to dla niej szczególnie duży problem. Wiedziała, że dla jej partnerki była to wyłącznie praca, taka jak każda inna. Jedni spędzali typowe „nine to five” w biurze, inni stawali za ladami sklepowymi, a Keen kładła się wśród pościeli hotelowych czy motelowych pokojów z obcymi ludźmi.
Choć żadna z nich tego nie komentowała, ostatnimi czasy Keen znikała coraz rzadziej i na coraz krócej. Blanche domyślała się jednak, że nie był to skutek spadku popytu na usługi oferowane przez jej partnerkę. Odkąd panna Lemieux stała się stałą częścią życia rodziny Millerów, jej pieniądze stały się również ich pieniędzmi. Choć starała się nie narzucać, nie miałaby problemu z wydaniem wszystkich swoich pieniędzy na tę dwójkę, byle tylko utrzymać ich szczęśliwymi i wolnymi od problemów.
Nie było to jednak wszystko. Ku zaskoczeniu Blanche, Keen zdradziła jej, że zaczęła rozważać zmianę profesji. Choć dotychczas nie podjęła żadnych drastycznych kroków w tym kierunku, spędziły już kilka spokojnych wieczorów, wspólnie przeglądając oferty pracy w okolicy.
Ten wieczór był jednak inny. Krople deszczu uderzały o okna, a powietrze zdawało się być naładowane czymś więcej niż tylko zapowiedzią nadchodzącej burzy. Jedynym źródłem światła w sypialni było kilka świeczek rozstawionych równo na komodzie. Spalając się, rozsiewały po pomieszczeniu woń róż i paczuli. Atmosfera nie była problemem. Dłonie Keen, choć jak zawsze zwinne i sprawne, zdawały się jednak poruszać wręcz mechanicznie, gdy rozpinały guziki koszuli Blanche.
— Poczekaj — odezwała się nagle białowłosa kobieta. Chwyciła jeden z nadgarstków swojej partnerki. — Pozwól, że dziś to ja zaopiekuję się tobą, dobrze? — wyszeptała, patrząc w zielone oczy z czułością, jakiej do niedawna już tak długo nie czuła.
Gdy tylko głowa Keen drgnęła w niemym przyzwoleniu, Blanche wzięła się do pracy. Jej dłonie i usta powoli, powolutku, przesuwały się po ciele Keen. Kolejne warstwy ubrań opadały na podłogę. Kolejne kawałki skóry ogrzewane były jej oddechem i opuszkami palców.
Podała jej dłoń i pomogła wygodnie umościć się w łóżku. Z aureolą ciemnych włosów rozrzuconych na poduszce Keen wyglądała jak królowa. I właśnie na takie traktowanie zasługiwała.
Przez chwilę po prostu wodziła wzrokiem po jej twarzy. Keen wyglądała na rozluźnioną, spokojną. Półprzymknięte oczy, usta zastygłe w charakterystycznym uśmieszku, policzki nieco zaróżowione od wcześniejszych pieszczot. Blanche wiedziała, że mogłaby dla niej umrzeć. Mogłaby też dla niej zabić. Obie opcje zdawały się wręcz rozkoszne.
— Podobno miałaś się mną zaopiekować, a nie stać tu jak posąg i się na mnie gapić — zauważyła Keen, przeciągając się jak kot. Jej ciało prężyło się, eksponując wszystkie krągłości i wgłębienia. Doskonale wiedziała, co robi.
Blanche nie miała innego wyjścia niż przylgnięcie do niej niczym ćma do światła lampy. Położyła się obok niej. Wodziła palcami po ścieżkach wyznaczonych przez zarysowane pod skórą mięśnie.
Czy ciało, które teraz tak rozkosznie drżało pod muśnięciami opuszek jej palców, tak samo zachowywało się przy lodowatym dotyku bogini śniegu? Keen nie lubiła mówić o czasie spędzonym z Chione, a Blanche nie naciskała. Zazdrość była jednak dziwną emocją, która zaczęła nagle wirować wokół niej niczym burza śnieżna, wielkimi płatkami śniegu sklejając rzędy i doprowadzając do zawrotów głowy. Pytanie uformowało się w jej głowie, słowa powoli pełzły ku koniuszkowi jej języka.
Wtedy jednak jej dłoń bezwiednie przesunęła się po miękkiej piersi, napotykając i gładząc stwardniałą brodawkę. Z ust Keen wydobyło się ciche westchnienie, które wystarczyło, by przegnać z głowy Blanche okrutny żywioł wątpliwości.
Ich przeszłość nie miała teraz żadnego znaczenia. Liczyło się tylko to, co tu i teraz. One dwie i szelest pościeli. Pochyliła się nad rozgrzanym ciałem ukochanej, składając pocałunki na każdym z pieprzyków zdobiących jej skórę. Noc była jeszcze młoda, a Blanche nie zamierzała się poddawać, zanim sprawi, że Keen poczuje się jak bogini.
Świat za oknem rozświetliła błyskawica, lecz one obie były zbyt zajęte sobą nawzajem, by zwrócić na to uwagę. Palce Blanche wędrowały coraz niżej i niżej. Były już tuż-tuż upragnionego celu, kiedy ciszę przeciął grom. Drgnęła, zaskoczona, wybita z rytmu.
— Zeusowi chyba nie podoba się to, co robimy — mruknęła pod nosem. Śmiech, jakim zaniosła się Keen w odpowiedzi na jej uwagę, miło ją zaskoczył.
— No wiesz, skoro dwie kobiety zajęte są sobą nawzajem, to zostaje mniej kandydatek dla niego — zauważyła Keen, wymownie zerkając na sufit. — Myślisz, że… — zaczęła, ale Blanche wolała tym razem nie wiedzieć, co wyobraźnia mogła podpowiadać jej partnerce. Uciszyła ją więc pocałunkiem.
— Wprowadzam nową zasadę: zakaz rozmawiania o Zeusie w łóżku. Zakaz rozmawiania o jakichkolwiek facetach w łóżku — stwierdziła stanowczo panna Lemieux. — Naprawdę nie chcę o nich myśleć podczas tego, co zamierzam właśnie zrobić — dodała, wznawiając swoją podróż w dół ciała Keen.
— I tak wiemy, że jesteś lepsza od jakiegokolwiek faceta w „tym, co zamierzasz właśnie zrobić” — oświadczyła Keen, a jej chytry uśmieszek zdradzał, że doskonale wiedziała, co robi.
— Zakaz. Rozmawiania. O facetach. W łóżku — wycedziła przez zęby i, dla dodatkowego efektu, ugryzła ją w wewnętrzną część uda. Od razu przeciągnęła w tym samym miejscu językiem, by złagodzić pieczenie skóry Keen.
Choć za oknem rozbrzmiewały kolejne grzmoty, one nie zwracały na nie uwagi. Jedynym, co słyszały, były ich własne oddechy i odgłosy pełne rozkoszy. Blanche nie próżnowała. Pozwalała dłoni zanurzonej w jej włosach sterować sobą niczym marionetką lub sama nawigowała po morzu kobiecości Keen. Nie spieszyła się, niemal bawiąc się ciałem, które miała przed sobą. Od czasu do czasu zmieniała kąt, siłę nacisku i tempo, obserwując, co przynosi najlepsze skutki. Uczyła się jej na pamięć. Jej zapachu, smaku, dotyku, odgłosów, jakie wydawała. Nie wiedziała, ile czasu spędziła zanurzona pomiędzy nogami Keen, lecz było to miejsce, w którym mogłaby spędzić wieczność.
Gdy po ostatnim okrzyku zapanowała cisza, Blanche rozpoczęła powolną wędrówkę w górę ciała Keen. Jej pocałunki były delikatniejsze, zaledwie muskając kawałki ciała, które mijała. Nie chciała przeciążyć swojej partnerki, której zmysły wciąż były rozszalałe. W końcu dotarła do jej twarzy, którą również zasypała dziesiątkami małych pocałunków, szepcząc słowa pochwały.
— Za chwilę wrócę — wymruczała, gdy doszła do wniosku, że Keen wystarczająco doszła do siebie. Zanim wstała, jeszcze raz pocałowała ją w czoło, wcześniej odgarnwszy z niego niesforny lok.
Gdy znowu pojawiła się w sypialni, miała ręce pełne na szybko odnalezionych przedmiotów. Pomogła Keen usiąść, po czym podała jej szklankę wody. Na szafce nocnej położyła również jej ulubionego batonika.
W planach na tę noc miała jeszcze przygotowanie dla Keen długiej, odprężającej kąpieli, ale chwilowo musiała jej wystarczyć ściereczka zamoczona w ciepłej wodzie, którą delikatnie wytarła ciało ukochanej. Kiedy skończyła, ułożyła się obok niej, pozwalając jej wygodnie umościć się w jej objęciach i przykryła je kołdrą. Ciepło, jakie rozlało się po jej ciele, gdy Keen z zadowolonym westchnieniem oparła głowę o jej ramię, było jeszcze lepszym uczuciem niż to związane z doprowadzeniem jej do kilku orgazmów pod rząd.
Pocałowała jej skroń i zamknęła oczy. Nucąc jakąś starą, na wpół zapomnianą francuską kołysankę, czuła, jak oddech Keen na jej szyi się wyrównuje. Dopiero wtedy pozwoliła snu otulić ją samą.
────
[1140 słów: Blanche otrzymuje 11 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz