sobota, 27 września 2025

Od Lexi CD Dicka — „Stary Donald farmę miał”

Poprzednie opowiadanie

ZIMA III

Pocałowała Dicka. Swojego najlepszego przyjaciela. Przez chwilę serce biło jej jak szalone. Przecież ona nawet nie wiedziała, jak się całować. Dick pewnie też nie (chyba że za jej plecami prowadził podwójne życie jako donżuan), ale…
Ale wtedy on odwzajemnił ten pocałunek. Krótko i słodko. Idealnie. Ich twarze pozostawały blisko, a ich oddechy ogrzewały niewielką przestrzeń między nimi. Czuła, jak kąciki jej ust unoszą się w głupkowatym uśmiechu.
— No narrreszcie! — zagruchał Grusław, przerywając ciszę, która zapadła również wśród zwierząt.
— Móóówiłam, że ta dwóóójka potrzebuuuje tylko małego popchnięcia — skwitowała zadowolona Pani Moo.
Kolejne zwierzęta dodawały swoje trzy grosze, wyraźnie zadowolone z tego obrotu spraw. Gwar na nowo wypełnił prowizoryczną oborę.
— Co one mówią? — spytał nagle Dick.
— Cieszą się. Kury już założyły fanklub i próbują wymyślić nazwę dla naszego shipu — odpowiedziała, chichocząc pod nosem.
Otworzyła oczy. Od razu napotkała spojrzenie tych należących do niego. Ciemny odcień brązu, który zdobił jego tęczówki, jeszcze nigdy nie zdawał jej się tak ciepły jak teraz, w środku zimy.
— To… Co teraz? — spytała po chwili milczenia. Pierwsze emocje opadły, a wątpliwości zaczęły powoli krążyć po jej umyśle jak natrętna chmara much.
Co, jeśli Dick zaczynał teraz żałować tego, co się właśnie między nimi wydarzyło? Co jeśli uzna ją za wariatkę? Co jeśli właśnie zniszczyła ich przyjaźń? Co jeśli-
— Teraz… — zaczął Dick, wyraźnie zmieszany, ale również zdeterminowany. — Teraz powinienem ci zadać pewne pytanie. — Wziął głęboki oddech i rozejrzał się nerwowo, jak gdyby spodziewał się, że właśnie w tym momencie jedna z belek spadnie mu na głowę i przerwie jego wypowiedź. No cóż, to by było w stylu jego „szczęścia”. — Lexi, czy zostaniesz moją dziewczyną? — spytał, a zwierzęta znowu zamilkły, oczekując na jej odpowiedź.
Gdyby usłyszała takie pytanie od kogokolwiek innego, uznałaby je za naprawdę kiczowate. Jej samej nie przychodził jednak na myśl żaden nie-kiczowaty sposób na rozpoczęcie związku. Poza tym, to był Dick. Słyszała z jego ust już setki głupkowatych tekstów. A ten… Ten był również uroczy. Wypełniał jej brzuch chmarą motylków.
— Tak, Dick, zostanę twoją dziewczyną — odpowiedziała, a wyszczerz na jej twarzy sięgał od ucha do ucha.

ZIMA IV

Pierwszy rok jej związku z Dickiem był pełen przygód i wizyt w infirmerii. Wiosną i latem często po treningu wybierali się na piknikowe randki. Syn Fortuny zdołał dostać podczas nich nagłej reakcji alergicznej, zostać dość dotkliwie pożądlony przez chmarę os i cały poparzony pokrzywami. Latem doszły do tego oczywiście oparzenia słoneczne i przegrzania. Jesienne skakanie w liście zakończyło się skręconą kostką, a wielka dynia, którą wspólnie żłobili, upadła mu na stopę. Ta na szczęście została jedynie boleśnie stłuczona.
Poza trzymaniem się za rączki, przytulaniem, buziakami i nazywaniem części wspólnie spędzanego czasu randkami, zmiana ze statusu „tylko przyjaciele” na „związek” nie była zbyt drastyczna. Wciąż pozostawali najlepszymi przyjaciółmi. To, że byli parą, dodawało tylko nowej głębi do ich relacji.
Teraz jednak, kiedy zbliżała się ich rocznica, Lexi zaczęły wypełniać nerwy. Rocznice były ważne. Nadciągająca data była jak kamień milowy w ich relacji. Ten dzień powinien być wyjątkowy. Powinni zorganizować jakąś wielką randkę i wymienić się prezentami… I tu zaczynały się schody.
Nie miała pojęcia, jak powinna wyglądać ta wielka randka. Większość typowych zimowych aktywności wiązała się z jeszcze większym ryzykiem urazów niż podczas innych pór roku. Narty, łyżwy, sanki… Nawet robienie aniołków na śniegu zdawało się stanowić pułapkę czyhającą na chłopaka. Lexi zaś zdecydowanie nie zamierzała zakończyć swojej pierwszej rocznicy w infirmerii.
Prezent również stanowił dla niej jedną wielką zagwozdkę. To nie tak, że nigdy nie dawała mu prezentów. Czy to w jego urodziny, czy z jakiejkolwiek innej okazji, zazwyczaj stawiała jednak na samodzielnie upieczone ciasto i jakiś drobiazg od serca, często własnoręcznie wykonany. Okazja taka jak ta aż prosiła się o coś wielkiego, coś z rozmachem…
Krótko mówiąc — Lexi była w kropce. Zanim jednak wpędziła sama siebie w załamanie nerwowe, tuż po treningu (na którym Dick się pośliznął i stłukł kolana) złapała Dicka za rękę i zaciągnęła go do obórki, w której rozpoczął się ich związek.
— Powiesz mi wreszcie, o co chodzi? — zapytał, siadając na prostym drewnianym stołku. Zdawał się być lekko rozbawiony jej niecodziennym zachowaniem.
— Chodzi o to, że za tydzień mija rok, odkąd zostaliśmy parą, a ja nie mam pojęcia, jak powinniśmy to uczcić. Dlatego też zarządzam naradę, w której uczestniczyć będziemy ty, ja i wszystkie zebrane tu zwierzęta, która pozwoli nam opracować plan działania — oznajmiła, stojąc przed nim niczym generał szykujący się na wojnę.

Dick?
────
[716 słów: Lexi otrzymuje 7 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz