CZASY LICEALNE
CW: HOMOFOBIA
Chociaż nie na długo. Naturalnie wszystko, co przyjemne, musi się czasem skończyć. Po pewnym czasie zgodnie uznałyśmy, że pora ewakuować się z kafejki z uwagi na biedną pracownicę, która została zmuszona do niewolnictwa w firmie gastronomicznej. Nie chciałyśmy jej przecież przeszkadzać w sprzątaniu lokalu, które miało się niedługo zacząć. Z tego względu po wspólnej wędrówce do łazienki, której plan obejmował zrobienie sobie wspólnego zdjęcia tylną kamerką telefonu, by uchwycić wspomnienie dzisiejszego wyjścia, udałyśmy się w stronę wyjścia.
Wlokłyśmy alejką parku, który otaczał dawniej zamieszkiwane przeze mnie osiedle. Niespecjalnie się nam spieszyło z uwagi na to, że następnego dnia miał rozpocząć się weekend. Słońce zbliżało się wtedy ku horyzontowi, jednak miałam wrażenie, że było dziwnie jasno. To od niej płynął ten blask. Na niebie rozpościerały się różnego koloru chmury, których barwy jednocześnie łączyły się ze sobą, jak i graniczyły, odróżniając jedną od drugiej. Odcienie różu przebijały się między błękitem, a momentami nawet fioletem, tworząc nad nami niebiańską powłokę delikatnych obłoków. Miałam nadzieję, wtedy jeszcze wierzyłam, że mi się uda, bo nade mną czuwały.
Pamiętam, jak szum wiatru mieszał się z barwą jej głosu, tworząc przyjemną melodię. Rozmawiałyśmy wtedy o zapowiadanym w telewizji serialu, który mieli zacząć puszczać za tydzień. Obie byłyśmy nim bardzo podekscytowane nawet mimo braku konkretnych informacji na jego temat. Brało się to głównie z tego, że ona miała limitowany czas na kablówkę i często załapywała się na końcówki reklam, a ja zwyczajnie wyciszałam telewizor na czas ich trwania.
— I tak na nich liczę — stwierdziła, siadając na jednej z drewnianych ławek. — W końcu to Ameryka, miejsce, w którym tworzone są same hity.
Obie zaśmiałyśmy się na jej słowa. Po chwili podniosła jednak dłoń, by zaprosić mnie gestem do zajęcia miejsca obok niej. Schyliłam się, tak też zrobić, jednak gdy moje prawe udo dotknęło zimnej deski, poczułam też jak coś o przedziwnej konsystencji przylepia się do nowiutkich dżinsów. Podniosłam więc nogę, by spojrzeć na jej spód, jednak otrzymałam zawodzący widok sklejonej z materiałem świeżej gumy do żucia, którą jakiś śmieszek zostawił na samym środku siedzenia. Westchnęłam wtedy głośno, słysząc w głowie nagabywanie rodzicielki na ten temat, jednak słowa siedzącej obok dziewczyny szybko pozwoliły mi zapomnieć o tym problemie.
— Spokojnie, zawsze mogę ci oddać swoje i założyć tamtą spódniczkę.
Siedziałyśmy tak chwilę w ciszy. Ona opierała się wygodnie o metalowe oparcie, mając skrzyżowane po turecku nogi. Wgapiona była w telefon, w którym zapewne przeglądała nieodczytane przez cały dzień SMS-y. Ja natomiast patrzyłam się raz na nią, a raz na zszarzałe niebo, z którego już dawno zdążył ujść cały kolor. Na sekundę pogrążyłam się też w zgiełku własnych myśli, jednak dość szybko wyrwało mnie z nich lekkie szarpnięcie na rękaw.
— Hej, chodź na chwilę, bo masz chyba robaczka na twarzy — nakazała, ciągnąc mnie nieco mocniej.
Bez zastanowienia przybliżyłam się do niej nieco, chociaż po jej reakcji wywnioskowałam, że nie wystarczył jej ten ruch. Dziewczyna sama postanowiła zrezygnować z wygodnej pozycji i pochyliła się w moją stronę. Patrząc w jej poruszające się zwiewnie oczy, przez głowę przeszedł mi pewien pomysł. Pomysł, o którym jak w tej chwili wspominam, wiem, że powinnam wtedy zapomnieć lub prędko zignorować. Na moje nieszczęście był on tak w swojej absurdalności kuszący, a dla moich fantazji pociągający, że aż niemalże niemożliwy do pozbycia się z szarżujących myśli.
Czułam tak dokładnie, głośno i wyraźnie jak jej oddech zatrzymywał się na mojej twarzy. Jej dłoń lekko muskała mnie po skroni, prawdopodobnie nadal próbując ściągnąć z niej tajemniczego owada. Ja natomiast zaciskałam i rozluźniałam nabrzmiałe usta naprzemiennie, próbując zdecydować się na któryś z ruchów. Wciąż sama nie byłam niczego pewna, jednak wiedziałam, że moje ciało w końcu samo zareaguje. I tak też się stało.
Gwałtownie zamknęłam oczy. Nie chciałam widzieć tego, co robiłam. Jedynie to czułam — jak dłonie samoistnie wędrują po policzkach dziewczyny, jak kciuk sunie po gładkiej skórze i jak opuszki jej palców stykają się z moimi nadgarstkami. Słyszałam jej cichy stęk i nieudolne staranie wypowiedzenia jakiegoś słowa. Gdy jednak zrozumiała, że raczej nie ma na to szans, cicho sapnęła, otwierając usta szerzej. Jej ciepły język spotkał się z moim, pozwalając mi na niestaranne pogłębienie pocałunku. Wtedy zamiast prezentowania normalnego siadu, wspięłam się na ławkę, siadając na jednym z ud, a drugim niemalże stałam, podpierając się na nim, by nieco górować nad siedzącą obok. Czułam już wtedy nie tylko piekący rumieniec, pokrywający moją twarz, jednak też pulsujący ból w nodze oraz kapiącą na nią ślinę, która wydostała się z którejś z naszych ust.
Na początku w ogóle nie byłam pewna tego, co robię. Kilka sekund później przyzwyczaiłam się do tego uczucia, a nawet byłam dumna z tego czynu. Jednak wszystkie przekonania, które poukładałam sobie w głowie wyparowały, gdy finalnie dziewczyna odepchnęła mnie od siebie tak mocno, że odruchowo podparłam się na rękach, by nie spaść z ławki.
Z niedowierzaniem wwierciłam w nią wzrok, wpatrując się w jej dłoń, którą ocierała resztki śliny z twarzy. Doskonale znałam grymas, który też się wtedy u niej pojawił. Wiedziałam, że jestem stracona.
— Naprawdę myślałaś, że jestem taka?! — zaśmiała mi się szyderczo w twarz, stawiając nacisk na ostatnie słowo. — Nie, nawet nie odpowiadaj, bo jeszcze się zrzygam.
Błagałam w myślach, żeby był to tylko zły sen, żeby to się wcale nie działo. Ale wszystko było tak nadwyraz realne, że nie było mowy o żadnych przewidzeniach ani halucynacjach. To ona wspomniała o wymiotach, jednak to mi żołądek powoli się zaciskał, nie zważając na powagę sytuacji. Wiedział on jedynie tyle, że sam musi się ratować, przymuszając resztki wcześniej skonsumowanych słodyczy do zwrotnej ewakuacji. Z pędem napływający kwas żołądkowy udało mi się jednak przełknąć, chociaż nie było to łatwym zadaniem. Mimo to wciąż walczyłam z naturalnymi odruchami, jakby to miała być ostatnia rzecz, którą kiedykolwiek w życiu zrobię.
— I co, nic nie powiesz? Poczekaj, aż wszyscy się o tym dowiedzą, dopiero wtedy będziesz popularna! — krzyknęła długowłosa, otwierając składany telefon.
Jej zgrabne palce zaczęły skakać między przyciskami klawiatury, a pomalowane na różowo paznokcie stukać w rytm pisanych słów. Mój instynkt wtedy najwyraźniej otrząsnął się z drzemki, ponieważ odepchnęłam się od siedzenia i rzuciłam się na rozmówczynię, próbując wyrwać jej z rąk urządzenie.
— Jak możesz? — załkałam z żalem, szarpiąc dziewczynę za rozpuszczone kosmyki. — Naprawdę nic dla ciebie nie znaczę?!
Nie otrzymałam wtedy słownej odpowiedzi, a jedynie serię pisków spowodowanych fizycznym bólem. Wzajemnie ciągnęłyśmy się za każdy skrawek ubrania i końcówki włosów, próbując wyrwać drugiej telefon. Zmieniał on ciągle położenie, z jednej ręki do drugiej, końcowo lądując na ziemi, zatopiony w świeżym błocie po wczorajszym deszczu.
To miał być kolejny cudowny dzień, przecież bawiłyśmy się tak dobrze! Zawsze na koniec przytulałyśmy się przez kilka chwil, obiecując sobie, że następne wyjście będzie jeszcze lepsze. Jednak wtedy zamiast jej ciepła otrzymałam od niej możliwość spróbowania gorzkiego smaku własnej krwi, która ciurkiem zaczęła cieknąć się z mojego czoła. Tego dnia ostatni raz poczułam niegdyś uwielbiany dotyk brunetki, której przedłużane szpony z pełnią goryczy zatopiły się w mojej skórze.
[1134 słowa: Sylvie otrzymuje 11 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz