— Co to za zmiana? — spytałom z delikatnym uśmiechem. — Ty mówisz mi takie rzeczy?
Zaczerwienił się na uszach. Usiadł obok mnie i od razu poprawił swoją pozycję parę razy, odsuwając się ode mnie i odwracając twarz w bok, przez co nie mogłom się jej przyjrzeć.
— Co się właściwie… wydarzyło?
— A mieliśmy o kompletnie niczym nie rozmawiać. — mruknęłam siarczyście. — Ucięli mi godziny i…
— Jasne, zmieniam zdanie, nie obchodzi mnie to — fuknął i w samym tym tonie mogłobym wyczuć, że przewrócił oczami. — A Oriana?
— Stęskniła się za mną.
— Nieprawda! — Usłyszeliśmy natychmiastowo krzyk dobiegający zza drzwi, a po tym szybkie, oddalające się kroki.
Jej głos, jak odbity echem po ścianach, wprowadził pomiędzy nami zamęt w postaci ciszy. Artem na zmianę krzyżował ramiona na piersi, ciągnął się palcami za włosy i kładł ręce na kolanach, jakby nie wiedział, co ze sobą zrobić.
— Jesteś upartym skurwysynem.
— Bo?
— Upierasz się jak jasny chuj przy tym wszystkim. Potrafisz odpuścić?
— Mówisz o mojej pracy czy o tobie?
— Nie wiem, kurwa, o wszystkim.
— Jak masz na mnie ciągle kląć, to równie dobrze możesz wypierdalać — odwarknęłom.
— Myślisz, że jestem tu z własnej woli?
— A co, ktoś cię za szmaty tu ciągnął?
Na to pytanie zacisnął wargi.
— Wyglądasz jak gówno — odparłom, nie mogąc się powstrzymać, im dłużej się w niego wpatrywałom.
— Dzięki. Coś jeszcze?
— Nie chcesz coś na ten temat powiedzieć?
Westchnął głośno.
— Ciebie też miło widzieć.
Ja piłem kawę, a on, jak zawsze, czarną, mocną herbatę bez cukru. Sam nie wsypywałem go do swojego napoju, ale i tak wetknąłem w niego łyżkę, by móc zająć czymś palce i udawać, że jestem zajęty w razie, gdybyśmy mieli rozpocząć jakiś temat.
Starałem się nie myśleć o tym, co miało między nami ostatnio miejsce, ale moje myśli bezpowrotnie odlatywały w to miejsce i wywoływały poczucie rozsadzającego zawstydzenia, które rzadko mnie obejmowało.
— Z Orianą wszystko okej?
— Tak. Chyba niezbyt się przejmuje tym, co się wtedy stało.
Dziwiło mnie trochę, że pytał akurat o nią, bo pomimo że wiedział o jej istnieniu, to zaznajomieni bardzo ze sobą nie byli. A może byli. Ale nie bezpośrednio. Artemowi mówiłem o Orianie, a Orianie o Artemie. Więc mimo wszystko… dużo o sobie wiedzieli wzajemnie.
Tylko z moich ust, oczywiście.
Zerknął w kierunku drzwi od jej pokoju.
— Ty się przejmujesz?
— Jak mógłbym się nie przejmować? — mruknęłom, biorąc łyka kawy pomiędzy kolejnym zdaniem. — Teraz zginęły dzieciaki.
— Gadasz tylko o tym.
— Na moim miejscu byś był taki sam.
— Dobra, niech ci będzie. — Jak na potwierdzenie zaakceptowania mojej postawy, wzruszył ramionami. — Ale… wiesz, powinieneś trochę zluzować.
Odłożyłom kubek i schowałom twarz w dłonie, wtykając palce w kąciki oczu, jakby miało mi to pomóc w zapobieganiu opadającym powiekom.
— Jasne, musiałbym zmienić robotę.
— No to czemu tego nie zrobisz?
Prychnąłem, by dać mu znać, jak niepoważnie dla mnie brzmi.
— Myślisz, że to takie łatwe?
— Nienawidzisz tej pracy. Sam sobie… — Uciął, jakby ugryzł się gwałtownie w język.
— Po prostu to powiedz — Spiąłem się, podnosząc na niego z powrotem wzrok. — Już tyle się nasłuchałem od ciebie rzeczy, że mnie to pierdoli.
— Nie będę się z tobą kłócić.
— To może lepiej stąd wyjdź.
Głęboka czerń jego oczu nie koiła mnie, a ciągnęła w nieskończoną, nieznaną przestrzeń, w której raz zapadnięte, nie byłobym w stanie się już wydostać. Spuścił wzrok i bez słowa wstał z krzesła, zostawił niedopitą, letnią herbatę. Przysłuchiwałom się, jak zakłada pospiesznie kurtkę oraz buty i od razu otwiera wyjściowe drzwi, które albo on, albo przeciąg zatrzaskuje z mocnym impetem.
Siedziałom długo przy stole, wpatrując się w jego kubek, nie będąc w stanie po nim posprzątać, wylać tej resztki i wstawić naczynia do pustego zlewu — wewnętrzny ciężar nie pozwalał mi wstać z miejsca, zmuszał do oczekiwania, aż będzie w stanie się ze mnie ulotnić.
— Powinniście przestać się spotykać.
Oriana złapała za kubek i natychmiast wylała herbatę, co orzeźwiło mnie, jakby wylała na mnie zimny kubeł wody.
— A od kiedy ciebie obchodzi, co ja robię? — warknąłem. — Lubisz podsłuchiwać ludzi?
— Przed chwilą go wyzywałeś? — Uniosła brwi, opierając się o blat. — Kazałeś mu wypierdalać.
Widząc, jak obojętne potrafi mieć nastawienie, jak osobowość kobiety zawsze sprzeciwia się mojej, co wywołuje konflikty, nie mogłam na nią nawet patrzeć, a co dopiero znieść jej obecności. Ruszyłom się z krzesła, nie biorąc ze sobą swej własnej kawy.
— Cieszę się, że ci lepiej — rzuciła ironicznie. — Właściwie, może nawet lepiej wyszło.
Nie musiałom się dopytywać, by mieć domysł, o co jej w tamtym momencie chodziło. Wiedziałom jednak, że Oriana nie jest kimś, kto wprost powie takie rzeczy i muszę obniżyć swoje oczekiwania. Tak poniżej absolutnego minimum, które powinna spełniać, by w ogóle utrzymywać jakąś zdrową komunikację, albo chociaż taką, żebym nie musiało zawsze same zgadywać, co ma na myśli.
— Co jak co, ale jest chamskim patusem. Nie mogłeś znaleźć sobie kogoś lepszego, kto nie jest taki zapatrzony w siebie? Masz wyjątkowo chujowy gust.
— Nie przesadzasz?
— Ty wcale lepszy nie jesteś. Okej, może jednak jesteście siebie warci. Nic lepszego cię nie spotka. Poza tym, serio myślałeś, patrząc na niego, że jest hetero?
Udławiłom falę nieodpowiednich słów.
— Oceniasz ludzi po wyglądzie? — prychnęłom. — Nie pasuje to do ciebie, kochaniutka. Czemu wtrącasz teraz coś takiego?
— Bo jesteś ślepy. I nie mów do mnie kochaniutka, kochaniutki.
Zignorowałom ją i zamknęłom się w pokoju. Usiadłom na łóżku i spróbowałom uspokoić walące szybciej serce, rosnący we mnie wybuch, którego zdecydowanie nie chciałem na nią wylewać. Poniekąd przecież miała rację.
Artem?
────
[1006 słów słów: Edgar otrzymuje 10 Punktów Doświadczenia]
Trudno było mi uwierzyć, że serio chciał ,,dalej ze mną rozmawiać”. Jak miało to niby teraz wyglądać? Po prostu przywiązał się do mnie przez te lata na tyle, że ciężko mu teraz wyobrazić sobie życie beze mnie, czy wzbudzam w nim litość? Wiedziałom jednak po tym, jak ciągnie mnie do sięgnięcia telefonu, do wejścia w wiadomości z nim, że taki układ jest dla mnie najbardziej sprzyjający. Że to jedyne, co mi pozostało — a mianowicie uszanowanie jego granic. Musiałom albo się pogodzić z tym, że będzie mnie trzymać na dystans, że muszę zapomnieć o wszystkim, co miało między nami miejsce, udawać, że nic się nie działo, albo go stracę. Tylko, że im więcej o tym myślałom, tym bardziej czułom, że moje uczucia ciągle sobie zaprzeczają, tak samo jak wszystko, co robiłom.
────
[1006 słów słów: Edgar otrzymuje 10 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz