Brązowe oczy przez chwilę wyrażają kompletne niezrozumienie, ale w końcu zamykają się, a Terry naprawdę bardzo próbuje wyrzucić z siebie negatywne emocje, czyli w sumie wszystkie, które w tej chwili odczuwa. Wdech, wydech.
Nie wychodzi. Od początku to wiedział.
Bo co, ma się stać simem z podstawowym ustawieniem bycia ,,pogodnym”? To w ogóle jest możliwe?
Wdech, wydech, tym razem trochę wolniejszy.
Nie pomaga. Wszystkie te medytacje, metody na uspokojenie się, sposoby na radzenie sobie z kotłującymi się w środku człowieka emocjami nigdy mu nie pomagały, nigdy niczego z niego nie wypędzały. Tylko frustrowały, szarpały jego nerwami, bo nieważne, jak się starał, to nic mu się nie udawało. Idiotyzm. Chyba jest jakimś błędem w systemie. Oczywiście, zamiast o tym powiedzieć, postanawia otworzyć oczy i kiwnąć głową na znak, że tak, jasne, udało mu się. Chociaż pytanie, którego treść zna już od dawna, wciąż nie chce przejść mu przez gardło. Brzmi głupio, bo powinien móc sam to określić, zmierzyć się ze wszystkim sam, zdefiniować swoją przyszłość i nie ufać głupim wróżbom, nieważne jak prawdziwe mogą się wydawać.
— Jak dokładne… ma być pytanie? — Duka, wahając się przy każdym słowie, wciąż niepewny, czy na pewno chce się czegokolwiek dowiadywać.
— Najlepiej jak najdokładniejsze. Im bardziej ogólne, tym trudniejsza do zinterpretowania będzie odpowiedź — tłumaczy Violet, sprawnie tasując karty. — Chyba że na dobry początek chcesz spróbować prostego rozkładu na przeszłość, teraźniejszość i przyszłość? Wtedy nie musisz niczego mówić. Wystarczy, że skupisz się na swojej intencji i zadasz pytanie nie mi, a kartom.
Terry lekko marszczy brwi, przygląda się szybko przekładanym kartom. Jego pytające spojrzenie przenosi się na Violet, bo za cholerę nie potrafi pojąć, po co wyciągać karty na przeszłość i teraźniejszość.
— Mogę wytłumaczyć dokładniej — sugeruje dziewczyna po dłuższej ciszy, najwyraźniej domyślając się, że Terry nie ma zamiaru sformułować najprostszego pytania. — Karta na przeszłość mówi o tym, co doprowadziło cię do obecnej sytuacji, ta na teraźniejszość obrazuje problem, wiesz, skupia się na nim. Trzecia… mówi, co się stanie, jeśli niczego nie zmienisz.
Terry powoli kiwa głową z ponurą miną. Spodziewa się, że to będzie bardzo pesymistyczna wróżba, bo raczej siedzenie z założonymi rękoma, bycie biernym i dawanie sobą pomiatać jeszcze nikomu nie wyszło na dobre. Znowu próbuje wziąć wdech i wydech, znowu niczego mu to nie daje, więc wreszcie postanawia całkowicie skupić się na tym, że zaraz może dowie się czegoś przydatnego.
Słowo klucz: może. Pewnie karty nie powiedzą mu niczego, czego już nie wie, ale chyba warto od czegoś zacząć…?
— To stawiamy? — dopytuje Violet, bo chyba już zorientowała się, że Terry’ego trzeba trochę popchnąć w odpowiednim kierunku, żeby podjął jakąś decyzję. — Potem możemy użyć innego rozkładu, żebyś tym razem spytał o szczegóły.
Chłopiec kiwa głową, półświadomie migając ,,tak, tak”, co dla niewtajemniczonej osoby wygląda jak nerwowe pstrykanie.
— Skup się na intencji i wyciągnij trzy karty — instruuje go Violet, wyciągając do niego talię.
Terry zaciska zęby i myśli o rosnącym w nim niepokoju, niepewności, która ciągle go prześladuje, o jego chęci odcięcia się, desperackiej ucieczki, która nie wychodzi mu z jednego, prostego powodu — i tak ciągle wraca.
Wyciąga pierwszą kartę.
Przy drugiej uwagę zwraca na wszystkie okropne wspomnienia, wieczny zapach używek, którego nie może sprać ze swoich ubrań. Ciągle obecne poczucie, że robi coś złego, że nie powinien nigdy znaleźć się w niektórych miejscach, że jest zwyczajnie wykorzystywany i nic z tym nie robi, mimo że to widzi. Bezgraniczne zaufanie, którym nikt nie powinien zostać obdarzony.
Drżącą dłonią wyciąga kolejną kartę.
I nareszcie to, co jakkolwiek kojarzy mu się z przyszłością. Zawód, rozczarowanie, gorycz, wyrzuty sumienia, żal. Uczucie, że gdy robi coś dla siebie, psuje wszystko innym. Tęskne spojrzenie, kryjąca się za nim złość, że ją zostawił, mimo że ona zrobiła dla niego tyle dobrego i przy okazji złożyła na jego barkach więcej, niż jakikolwiek trzynastolatek byłby w stanie unieść.
Próbuje nie zwymiotować, kładąc przed sobą trzecią kartę.
Nie wie, co oznaczają znajdujące się na nich symbole. Pochyla się nad nimi razem z Violet, która jednak decyduje się zadać mu pytanie:
— Czego próbujesz się dowiedzieć? Na pewno pomoże mi w interpretacji…
Sformułowanie dobrze brzmiącej odpowiedzi zajmuje mu chwilę, podczas której nie dość, że obraca w głowie najróżniejsze słowa, to jeszcze wpatruje się w szczegóły na kartach, dopracowane rysunki i żywe kolory.
— Jak zakończy się moja relacja z najlepszą przyjaciółką — szepcze, jakby zdradzał Violet swój najpilniej strzeżony sekret. — I czy… dam radę ją zakończyć.
— Chyba nie jest najlepszą przyjaciółką, co?
Terry kręci głową.
Może gdyby przestała brać. Palić. Pić. Przestała ciągnąć go po klubach i strasznych, opuszczonych miejscach, które grożą zawaleniem. Nie zabierała go na koncerty, na które nie chce iść. Nie zmuszała go do ciągłych kłamstw sprzedawanych jej mamie, która mimo wszystko ciągle mu ufała.
Chyba zasmucił tym Violet. Powinien raczej spytać o coś bardziej pozytywnego, żeby razem się zaśmiali z wróżby i rozeszli się w dobrych humorach, oboje przekonani, że wszystko będzie dobrze. Zepsuł nastrój.
Chociaż, czy nie o to chodzi we wróżbach, żeby dowiedzieć się czegoś o swoich największych obawach…?
Violet?
───
[815 słów: Terry otrzymuje 8 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz