Anastazy jest człowiekiem społecznym.
Przynajmniej on to sobie wmawia.
Dla każdego raczej oczywiste jest to, że Anastazego już prędzej można określić jako człowieka cichego, niewychylającego się… no, takiego introwertyka. Albo po prostu nazwać rzecz po imieniu i powiedzieć prosto z mostu, że jest antyspołeczny, kontakty z ludźmi ogranicza do minimum i jeszcze chwila, a zacznie rozmawiać ze śrubkami i nadal im wszystkim imiona. O ile już tego nie robi. Pewnie robi. Może dlatego utrzymuje, że ma przyjaciół. Z innymi ludźmi rozmawia tylko wtedy, gdy może bez ograniczeń opowiadać o swoich wynalazkach albo z jakiegoś powodu jest nie w pełni władz umysłowych.
Dlatego Gabriel wie, że gdy Anastazy wychodzi z pokoju, jest to spowodowane jedną z trzech rzeczy: musi iść do łazienki, jest głodny, albo zmuszony jest zarobić na życie (chociaż zawsze, gdy opuszcza swoją norę z trzeciego powodu, jest dziwnie przybity i zapewne ubolewa nad tym, że nie może dorobić dziesięciu nowych funkcji zmywarce klienta, tylko musi ściśle trzymać się jego wymagań, no popłakać się można). Syn Bachusa bynajmniej nie przypuszcza, że Anastazy wczłapuje do salonu ot tak, po prostu, bo to najzwyczajniej w świecie jest nierealne i możliwe, że mózg jego współlokatora został zainfekowany przez kosmitów. Brzmi to bardziej realistycznie niż Anastazy idący na spacer (co do tego, to mógłby czasem dotknąć trawy, wyszłoby mu to na zdrowie). Poza tym, po jakże zręcznej odmowie i jawnym wyrażeniu niechęci do socjalizacji, Gabriel nie śmiałby przypuszczać, że Anastazy nagle zmieni zdanie i… usiądzie na drugim końcu kanapy, ledwo co muśnie palcami pilot od telewizora i jednym ruchem natychmiast włączy Netflixa. O, to jest coś, czego można zazdrościć dzieciakom Hefajstosa: wszystkie urządzenia słuchają się ich jak wytresowane pieski swoich panów. Albo nawet bardziej, bo chyba żaden wytresowany piesek nie wykonuje poleceń w tak zastraszająco szybkim tempie.
Zanim Gabrielowi udaje się otworzyć usta, żeby wyrazić swoje niezmierzone zdziwienie rozwojem wypadków, Anastazy wcina mu się w pół wdechu, który w niedalekiej przyszłości miał się stać słowami.
— Chociaż… wiesz, w sumie to zrobię popcorn.
— My mamy popcorn? — Jego wcześniej zaplanowana wypowiedź momentalnie ucieka mu z głowy, zaaferowanej tym, że od pięciu miesięcy nie kupił nawet połowy saszetki popcornu do mikrofalówki.
— Ta. — Krótko, bez zbędnych wyjaśnień.
Po chwili z kuchni dochodzi donośny dźwięk szczękania metalu o metal. Anastazy czuje się jak Roszpunka, gdy odwraca się z uniesioną patelnią w dłoniach i napotyka skonfundowany wzrok Gabriela (swoją drogą, musiał się nieźle wyciągnąć, żeby z kanapy dojrzeć to, co dzieje się za kuchennym blatem).
Anastazy postanawia go zignorować. Znaczy, nie do końca chce go ignorować, ale jego mózg nie podsuwa mu odpowiednich opcji dialogowych, które mogłyby pasować do tej specyficznej sytuacji. Jeśli ma wybierać pomiędzy ciekawostką na temat budowy patelni oraz przewodnictwa ciepła, a nie mówieniem niczego, woli się uprzejmie zamknąć. Dodając do tego niepewność związaną ze stanem jego głosu, gdy spróbuje wypowiedzieć nieprzemyślane około dwudziestu razy, przememłane w głowie słowa, które nie do końca już przypominają słowa, po prostu stają się zbiorem dźwięków, które z siebie wyrzuca i wyrzuca je na jednym wydechu, szybko, żeby mieć je za sobą i żeby, nie dajcie bogowie, jego głos nie postanowił się załamać i narobić mu wstydu. Jeszcze większego wstydu, dodać mu jeszcze trochę do ogólnego poczucia upokorzenia, pocących się dłoni i bijącego serca. Nie może przyznać, że zwykłe oglądanie razem filmu i rozmowa go tak stresują, bo to też nie jest prawda. Bardziej… jego… niepokój wynika z konieczności obcowania z Gabrielem bez bariery w postaci urządzeń wymagających naprawy, za którymi może się skryć i beztrosko zbywać mężczyznę pomrukami, nie wkładając w rozmowę zbyt wiele, nie angażując się w nią i… zwyczajnie nie rozmawiając, ale to wszystko jest dozwolone, przynajmniej w jego przypadku, bo właśnie pracuje i nie jest w stanie w pełni skoncentrować się na drugiej osobie. Co jest bardzo logiczne i uzasadnione. Ogólnie podczas rozmów bardzo przydają mu się wszelkiego rodzaju urządzenia. Z bardzo prostego powodu: to chyba jedyna rzecz, na której rzeczywiście się zna i może się na jej temat wypowiedzieć, będąc pewnym swoich słów. Gdy nie może oprzeć się w rozmowie na swoim hobby, nigdy nie jest do końca przekonany, czy to, co chce powiedzieć, jest właściwe, bo jeśli okazuje się niewłaściwe, to powoduje kłótnię, a gdy już kłótnia zostanie spowodowana, to skończy się obrażeniem się Anastazego i jego oczekiwaniem na przeprosiny. W każdym innym przypadku to jest totalnie okej (dlatego zazwyczaj Anastazy jednak nie uważa na słowa i mówi, co mu ślina na język przyniesie), bo co mu tam, poobraża się trochę i w końcu go przeproszą, ale gdy sprawa dotyczy człowieka, z którym się mieszka… milczenie jest równie nieużyteczne, jak ograniczające. Z niektórymi osobami po prostu trzeba rozmawiać i to okazuje się największym problemem.
Podczas wsłuchiwania się w mikrowybuchy ziarenek kukurydzy, Anastazy postanawia, że dzisiejszym celem jest brak kłótni oraz brak brania najdrobniejszych uwag jako niewyobrażalną zniewagę. Proste. (Nie, wcale nie proste).
Stawia ogromną miskę popcornu na stoliku przed kanapą.
— Trochę za słony — stwierdza Gabriel, gdy tylko bierze pierwsze ziarenko do ust.
Anastazy już nabiera powietrza w płuca, żeby…
Przypomina sobie, że ma nie brać takich rzeczy do siebie.
Próbuje nie brać tego do siebie. Naprawdę próbuje!
Chyba jednak trochę mu to siadło na ego. To nie jego wina, że jest trochę inny i jego mózg postanowił wziąć to sobie do serca, o ile mózg może mieć serce.
Postanawia, że następnym razem zrobi lepszy popcorn. Zapamiętać, mniej soli. I tak zapomni. Na pewno zapomni. Nawet już nie pamięta, ile nasypał tej soli przed chwilą. Porażka.
— Co oglądamy? — pyta na tyle zgrabnie zmieniając temat, że… To nawet nie jest zmiana tematu, do cholery, dlaczego on roztrząsa wszystkie wypowiadane przez siebie słowa, próbując nadać im jakieś specjalne znaczenie, jakiś powód, przez który wyrzuca je z siebie akurat w tym momencie? Normalne pytanie, oczekujące normalnej odpowiedzi, poprzednia wypowiedziana przez Gabriela uwaga nie wymagała żadnej odpowiedzi ani kontynuacji, nie było to nic ważnego, na czym trzeba się tak bardzo skupiać i wręcz ,,zmieniać temat”, poza tym…
Czemu on się tym aż tak przejmuje?
Zaraz zacznie być zły na siebie. Obrazi się na samego siebie. To już chyba podchodzi pod któreś z zaburzeń osobowości.
Gabriel (nieświadomy wewnętrznych dylematów Anastazego), chwyta pilot i intensywnie wpatruje się w ekran.
— Hm, zobaczmy… Jakiś preferowany gatunek?
Anastazy mruga dwa razy, zanim dociera do niego, że zadano mu pytanie.
— Eee, — To niesłychanie trudne pytania dla człowieka, który przed chwilą odleciał myślami bardzo daleko. — Horrory?
— Horrory? — powtarza Gabriel i patrzy na Anastazego jak na wariata.
— A co?
— Nie, nic… — Wzrusza ramionami. — Po prostu nie wyglądasz.
— Lubię zastanawiać się, w jaki sposób osiągnęli wszystkie efekty specjalne i czy potrzebne były do tego jakieś specyficzne mechanizmy, czy po prostu posługiwali się starymi, dobrze znanymi i wyświechtanymi sztuczkami.
Gabriel automatycznie kiwa głową, scrollując przez wszystkie części ..Obecności” i ,,Annabelle”.
Anastazy przecież nie powie mu, że jego ulubionym filmem tak naprawdę jest ,,Załoga G”.
Gabrielku?
────
[1125 słów Anastazy otrzymuje 11 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz