sobota, 5 kwietnia 2025

Od Kuźmy CD Quinn — „Terribilis est locus iste"

Poprzednie opowiadanie

Kompletny szok opanowuje Kuźmę, odbierając jej jakąkolwiek zdolność logicznego myślenia. Ba, zdolność jakiegokolwiek myślenia, a w jej głowie, oprócz przerażającej pustki i cykania świerszczy, odbija się echo hiszpańskich przekleństw, które w jej głowie wyglądają dokładnie tak, jak wygląda wiadomość od kota wesoło przechadzającego się po klawiaturze. Przez chwilę naprawdę zastanawia się, czy półboże potrafi mówić po angielsku, bo jakoś tak nie wygląda. Może powinna się odwdzięczyć zarapowaniem czegoś po polsku? Tylko że nagle przypomnienie sobie jakiegokolwiek zdania w ojczystym języku (w jakimkolwiek znanym jej języku) staje się niemożliwe i nawet najprostsze “kurwa” ucieka jej z głowy. Chyba nie zamierza wrócić. Zostawia Kuźmę na lodzie.
Z nerwów jej struny głosowe nie pamiętają, jak drgać, a język na moment zamienia się w gumowy walec, który ciężko leży w jej ustach. Swoją zwykłą dumę i nonszalancję najbardziej emo dziecka w szkole odzyskuje dopiero po kilkunastu ciągnących się jak melasa sekundach, przy czym przypomina to wewnętrzną walkę o utrzymanie się na powierzchni życia (a tego nauczyła się całkiem nieźle podczas roku w in probatio w piątej kohorcie, takie rzeczy hartują człowieka bardziej, niż można się spodziewać). Stoi już pewniej, wręcz pręży się jak struna, desperacko próbując dodać sobie parę centymetrów (a raczej milimetrów) i udowodnić zarówno sobie, jak i Latynosce, że nie wystarczy krzyczeć w obcym języku, żeby można było jej rozkazywać.
— Z zasady nie przepraszam — odpowiada, dumnie unosząc podbródek. Nie dodaje sobie tym ruchem animuszu, wygląda przez to tylko jeszcze bardziej jak dzieciak, który desperacko próbuje udawać dorosłego… czyli w gruncie rzeczy wygląda tak, jak zawsze.
Pluskające tupanie nogą ucicha. Mierzą się ostrymi spojrzeniami, obydwoje tak samo zdeterminowani (a może bardziej uparci?), by nie przegrać tej niemej bitwy i nie odwrócić wzroku. Ich pokerowe twarze nie drgają mimo komiczności sytuacji, w której się znaleźli (i mimo roztaczającego się wokół nich smrodu, który z każdą chwilą zdaje się przybierać na sile).
— ¿Qué? — Blondyn wypluwa to słowo z pogardą, która powoduje nieprzyjemne dreszcze u Kuźmy.
A, to nowość. Zazwyczaj to ona powoduje napady strachu u innych i jeszcze nie znalazła osoby, która by ją w tym pobiła (ciekawa rzecz, mało kto szukałby tutaj możliwości rywalizacji). Oczywiście, zawsze ma przewagę, tak samo, jak dzieciaki urodzone w bogatych rodzinach mają lepszy start w życiu. Bycie dzieckiem boga strachu ma jeden plus — pomimo bycia stereotypowo innym, nikt nie będzie cię dręczył w szkole, bo wszyscy będą się ciebie bać.
Chociaż, w gruncie rzeczy, Kuźma od zawsze traktuje to bardziej jako klątwę, niż korzyść. (Bo przez to nie ma przyjaciół i jest jej smutno).
— Nie będę się powtarzać — odpowiada złośliwie, rozkoszując się możliwością wypowiedzenia najbardziej irytującej kwestii, jaką człowiek może usłyszeć podczas kłótni. Jaką najbardziej lubią posługiwać się rodzice w każdej sytuacji, nawet jeśli ich dziecko najzwyczajniej w świecie nie dosłyszało, co powiedzieli. — Zresztą, coś mi się nie wydaje, że to ja powinnam przepraszać.
Tutaj akurat posługuje się prawdą, bo dla niej właśnie tak wygląda ta sytuacja: nieznajome przyszło, przestraszyło ją i BUM, nagle wszystkie kible postanowiły wybuchnąć. Nie jej wina. I dlatego właśnie nie zamierza zniżać się do poziomu przepraszającego za wszystko parobka.
W tym problem, bo wiadomo przecież, że dzieciaki z niewyparzoną gębą to najgorszy typ dzieciaków, które można spotkać i dodatkowo nikt nie traktuje ich poważnie, bo są takie małe i głupie, i w ogóle nic nie wiedzą o życiu. Niewychowane, wredne i zawsze wpadające na najgłupsze pomysły tylko przeszkadzają poważnym, dorosłym ludziom w ich spokojnym życiu, a potem kończą jako ci najgorsi pracownicy, których nienawidzą wszyscy koledzy i koleżanki z pracy, bez większego powodu, tak dla zasady. Prawdopodobnie nie będzie to zaskoczeniem, jeśli powiem, że Kuźmę nie obchodzi powszechna opinia dotycząca tępienia jej podobnych dzieci, tarmoszenia ich za uszy i krzyczenia, że rodzice powinni lepiej je wychować. Jej jeszcze nikt nigdy nie wytarmosił za uszy.
Pozwala sobie na największą bezczelność, na jaką jest w stanie sobie pozwolić, będąc smutnym dzieciakiem czyszczącym obozowe kible, co jest porównywalne do niewdzięcznej roboty szambonurka. W teorii powinna pytać o pozwolenie na odezwanie się, zwłaszcza od osoby widocznie starszej (właśnie przed nią stoi) i pochodzącej z lepszej kohorty niż jej (nie jest trudnym spełnić to wymaganie i ponownie: właśnie przed nią stoi).
— ¿En serio? — Półboże wygląda na zawiedzione, ale zawiedzione w specyficzny sposób, bo równocześnie wygląda na wkurwione do granic możliwości, ledwo trzymające się pozorów spokoju. Kuźma nie wie, czy oni siłą powstrzymują się od wywrzeszczenia kolejnego jebnięcia głową w klawiaturę, czy może bardzo chce im się srać, a ona stoi na ich drodze do kibla.
— A można, kurwa, po angielsku?
Nie da sobą pomiatać, nie da się zwodzić słowami, których nie rozumie i nie podda się, bo ktoś będzie śmiać się z jej niewiedzy na temat jakiegoś losowego języka. Nawet jeśli wypowiadane słowa są niesamowicie łatwe to pojęcia bez znania choćby podstaw hiszpańskiego. Ale co innego ma niby odpowiedzieć? Nie, żeby chciała to przyznać na głos, ale już dawno skończyły jej się jakiekolwiek argumenty, o ile je wcześniej miała.
Tak, tutaj naprawdę brakuje tylko wściekłego wymachiwania trzymanym w dłoni klapkiem.

Quinn? 
──── 
 [821 słów: Kuźma otrzymuje 8 Punktów Doświadczenia]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz