LATO
Laira naprawdę się starała. Naprawdę. Ale widok przerażonej Violet, w kierunku której poleciała ryba zawieszona na haczyku, był zbyt absurdalny, by mogła powstrzymać śmiech. Córka Hekate – potężna, enigmatyczna, pełna tajemnic – paraliżująco bała się… ryb. I mimo wszystko, Laira była z niej piekielnie dumna. Bo mimo tego irracjonalnego lęku, Violet odważyła się wziąć wędkę do rąk i, choć drżąc, słuchała jej instrukcji z niebywałą koncentracją.
Kręciła korbką jakby miała dwie lewe ręce i próbowała ją odkręcić zamiast zwijać żyłkę, ale to się nie liczyło. Liczyła się próba. I odwaga, nawet jeśli towarzyszył jej śmiertelny strach przed łuskowatymi potworami z głębin.
— Z-Zabierz to… LAIRA, WEŹ TO!!! — wrzasnęła Violet, kiedy ryba wykonała dziki taniec na końcu żyłki, złowrogo chlapiąc wodą. Z piskiem puściła wędkę, która opadła na dno łódki z głośnym stuknięciem.
Zrobiła krok w tył – zdecydowanie za szeroki, jak na stabilność niewielkiej łódki – i cała konstrukcja zachwiała się niebezpiecznie, kołysząc się na wodzie jak po zderzeniu z falą tsunami.
Laira wybuchnęła niekontrolowanym śmiechem. Ryknęła jak rozbawiony bóg z Olimpu, aż sama straciła równowagę i z piskiem zachwiała się niebezpiecznie nad krawędzią łódki. Przez moment balansowała jak akrobatka na linie, zanim złapała się burty i nie wpadła do wody… jeszcze.
— O bogowie, Vi, ryba cię prawie zabiła! — wykrztusiła przez śmiech, wycierając łzy z oczu. — Ty jesteś najodważniejszą osobą, jaką znam. I jednocześnie największym tchórzem.
— To… TO BYŁ KARP Z PIEKŁA — odparła Violet z mieszaniną oburzenia i absolutnego obrzydzenia, jakby miała do czynienia z potworem klasy A, a nie półkilogramową rybą.
— To był leszcz — poprawiła ją Laira, nadal chichocząc.
Violet tylko jęknęła, siadając ostrożnie na drewnianej ławce w łódce i patrząc podejrzliwie na wodę, jakby kolejna ryba miała wyskoczyć i wymierzyć jej karę boską za próbę kontaktu.
A mimo to… w kąciku jej ust pojawił się cień uśmiechu.
Laira w końcu odzyskała równowagę, choć nadal trzymała się burty, żeby przypadkiem nie wylądować w wodzie jak kot wrzucony do wanny. Uśmiech rozciągał jej usta od ucha do ucha — nie było na tym jeziorze szczęśliwszej półbogini.
Violet usiadła z rezygnacją na ławce, otulając się ramionami, jakby miało to ją ochronić przed kolejnym atakiem rybiego horroru. Wciąż wyglądała na wstrząśniętą, ale w oczach czaiła się iskierka, której Laira nie mogła zignorować.
— No dobrze, wojowniczko z mrocznych wód — zaczęła z niewinnym tonem, chociaż jej oczy błyszczały jak u dziecka przed zrobieniem głupoty — skoro już pokonałaś leszcza, to może czas na kolejny krok?
— Nie… — jęknęła Violet, już czując, że nic dobrego z tego nie wyniknie.
— Czas zmierzyć się z największym zagrożeniem jeziora... — Laira nachyliła się w jej stronę teatralnie — Z falą!
I zanim Violet zdążyła zareagować, Laira zaczęła bujać łodzią. Delikatnie na początku, ledwo wyczuwalnie. Potem mocniej, aż drewniana konstrukcja zaczęła się niepokojąco kolebać.
— LAIRA, PRZESTAŃ!!! — wrzasnęła Violet, chwytając się wszystkiego, co było w zasięgu: wędki, swojej torby i kawałka burty, jakby miało ją to uratować przed utonięciem.
— A może jednak rybka wskoczy do łódki, co? Będziecie współlokatorami! — Laira parsknęła śmiechem, chichocząc jak opętana.
— Nie śmieszkuj! Przysięgam, jak wpadnę, to cię nawiedzę po śmierci i każę całować węgorza co noc!
— W takim razie wrzucę cię z godnością, jak królową oceanu. Moja syrena o złotym sercu i traumie rybnej — zaśmiała się Laira, rozbujawszy łódkę ostatni raz, zanim łaskawie przestała.
Violet siedziała cicho przez moment, drżąc z emocji. Po chwili powoli spojrzała na Lairę.
— Wiesz co?
— Hm?
— Jak wrócimy do brzegu… zatopię ci twoją ukochaną bluzę. Tą z napisem “People fear me, but fish want me”.
Laira tylko zachichotała, opadając obok niej na ławkę, z szerokim, bezczelnym uśmiechem.
— Warto było.
Violet jeszcze przez chwilę siedziała naburmuszona, ale Laira znała ją zbyt dobrze, by dać się nabrać na tę marsową minę. W oczach córki Hekate coś się czaiło — nie tyle przerażenie, co powolnie narastająca zemsta.
— Wiesz co… — powiedziała cicho Violet, niby spokojnie, z tą złowieszczą nutką, która powinna była wzbudzić alarm w głowie Lairy. — Może masz rację. Może czas zmierzyć się ze swoimi lękami.
— No proszę, mówiłam, że jestem inspiracją. — Laira uniosła brodę, dumnie jak paw na haju.
Violet powoli podniosła się z ławki i zrobiła kilka kroków w stronę burty, odwracając się bokiem do półbogini.
— Tylko jedno mnie jeszcze zastanawia…
— Co takiego?
Violet spojrzała jej prosto w oczy i z udawaną niewinnością zapytała:
— Czy półboginie też toną?
Zanim Laira zdążyła zaprotestować, Violet rzuciła się na nią z całą swoją nieporadną złością, próbując ją lekko popchnąć w stronę wody. Miało być symbolicznie. Miała ją tylko przestraszyć. Problem polegał na tym, że łódka nie była stworzona do dramatycznych gestów i siłowych przepychanek. Zaskoczona Laira zachwiała się w jedną stronę, Violet w drugą, i nim którakolwiek zdążyła złapać równowagę — łódka wydała przeciągłe chrup i przechyliła się tak gwałtownie, że obie wylądowały w wodzie z pluskiem godnym olimpijskiego skoku.
Violcia? 😌
───
[775 słów: Laira otrzymuje 7 Punktów Doświadczenia]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz